-Wyglądasz lepiej niż ostatnio- z takimi właśnie słowami Bartemiusz Crouch Junior przywitał swojego przyjaciela, gdy tylko wszedł do jego sali szpitalnej.
Regulus Black od jakiegoś już czasu przebywał w szpitalu. Chorował na jednego z bardziej złośliwych nowotworów- guza mózgu. Początkowo, po wykryciu u niego nowotworu, opłacił pełne leczenie dla siebie, w tym i operacje usunięcia guza, ale nawet po usunięciu i stosowaniu chemioterapii nowotworów nawrócił. Mężczyzna zdarzył się już pogodzić, że zostały mu już niewiele czasu. Wiedział, że z dnia na dzień wygląda coraz gorzej. Miał problemy ze wstawaniem, załatwianiem swoich potrzeb, jedzeniem oraz mówieniem. Co prawda nigdy nie był zbytnio gadatliwy, ale od czasu do czasu lubił rzucić jakimś mądrym cytatem. Ponadto stwierdzenie, iż wygląda lepiej niż ostatnio tylko go rozdrażniło.
-Powiedz mi proszę jak to jest, że osiągany wiek ledwie pięćdziesięciu lat, a Bóg już zabrał dwójkę z nas do siebie. Zaraz ja będę trzeci.
-Nie wiem, nie wierzę w Boga, a w kościele ostatni raz byłem na pierwszej komunii kuzynki w drugiej klasie liceum.
-Ale pomyśl... Nie sądzisz, że to niesprawiedliwe?- zainteresował się zdaniem przyjaciela Regulus.
-No nie wiem... Nie sadzę by go nam było osądzać Boga z jego uczynków- westchnął Barty. Od czasu Pandory i Rabastana minęło już ponad dwadzieścia lat. Zaraz po skończeniu przez nich studiów i zamążpójściu Pandory za Xeophilusa oraz powiciu przez kobietę małej Luny wydarzył się straszny wypadek, a mianowicie Rabastan wraz z Pandorą wracali razem samochodem ze spotkania u Barty'iego oraz Evana w domu. Rabastan miał odwiedź blondynkę do domu, ale po drodze wjechała w jego samochód rozpędzona ciężarówka. Samochód został praktycznie zmiażdżony. Nie było szans na ich przeżycie. Tak też więc odeszła ich dwójka. Mała Luna, która miała wtedy zaledwie niecały roczek została bez matki, a jej ojciec pogrążony w rozpaczy został zamknięty w psychiatryku uznany za niepoczytalnego z próbami samobójczymi. Mała Luna trafiła więc pod opiekę brata zmarłej kobiety- Evana Rosiera oraz jego narzeczonego- Barty'iego Croucha Juniora. Dziewczynka w miarę jak dorastała zaczęła traktować swoich wujków jak rodziców, a nawet zacząłem tak się do nich zwracać. Mężczyźni nie poprawiali jej zdając sobie sprawę, że jej ojciec szybko nie odzyska odebranych mu praw do opieki nad dziewczynką, nawet gdyby tego bardzo chciał. Oczywiście Luna w późniejszym okresie dowiedziała się prawdy o swoich rodzicach i o dziwo przyjęła to całkiem spokojnie. Ulubieńcem Luny był jednak zawsze Regulus, który z powodu braku swoich własnych dzieci był dla młodej kimś w rodzaju stereotypowej bogatej ciotki z Ameryki. Żadko kiedy się widywali z powodu napiętego grafiku Blacka, ale gdy już to się działo to mężczyzna zawsze zabierą małą w jakieś niezapomniane miejsca oraz przywoził dla niej mnóstwo prezentów.
-Może masz rację...
-Poza ty od kiedy znów myślisz o Bogu? Myślałem, że dałeś sobie spokój z tymi bredniami już dawno temu.
-Na łożu śmierci człowiek inaczej myśli- odparł mu zagadkowo szarooki.
-Jeśli chcesz przez to powiedzieć, że będziesz się smarzyć w piekle po śmierci to proszę cię bardzo. Muszę przyznać, że to dość ciekawa wizja. Taki niby spokojny aniołek, ale takie rzeczy się wyprawiało... Ciągle twierdzisz, że to błędy młodości?
-Raczej moja własna głupota- zaśmiał się serdecznie Regulus, jednak jego oczy świeciły smutkiem. Od tamtego momentu mężczyzna codziennie zastanawiał się czy gdyby wtedy nie poszedł na tamten koncert do tamtego baru wszystko wyglądałoby inaczej.
-Byliśmy młodzi, spragnieni przygód, nowych doświadczeń. Zwłaszcza ty... Może po śmierci znów się spotkacie, kto tam wie? Może całą wasza czwórka smarzyć się będzie w Piekle, bo jak to powiedziane jest w Biblii tacy jak my nie mają wstępu do Nieba, czy jakoś tak- zaśmiał się Barty. -Tak w ogóle to Luna przyszła ze mną. Ma ci coś ważnego do powiedzenia. Dasz radę z nią chwilę porozmawiać?
-Tak, nie traktuj mnie jak niepełnosprawnego- odparł starszy mężczyzna. Jego przyjaciel skinął tylko na jego uwagę głową, następnie wyszedł z pomieszczenia w celu zawołania swojej ''córki''.
-No i jest moja ulubienica- powiedział głośno Regulus szczerząc się w dużym uśmiechu do młodej kobiety o blond włosach i dużych niebieskich oczach. Kobieta ta miała około dwudziestu lat i widać było, że jest w kwiecie wieku. -Ależ wyrosłaś. Dawno się nie wiedzieliśmy. Nie ma czasu by odwiedzić starego wujka, co?- zagadnął ją.
-To nie tak- na blade oblicze kobiety wpłynął rumieniec, gdy zaczęła się ona haotycznie tłumaczyć z powodu, dla którego nie miała ona czasu dla mężczyzny. -Po prostu... Jak wiesz wyjechałam na studia weterynaryjne do Francji. Poznałam tam pewnego chłopaka... Również jest Anglikiem, ale studiował tam aptekarstwo. Tak się jakoś złożyło, że... zaręczyliśmy się!- wykrzyczała szczęśliwa dwudziestoparolatka wystawiając swoją drobną dłoń, na której serdecznym palcu widniał uroczy srebrny pierścionek z zielonym diamencikiem.
-Jest... piękny- przyznał mężczyzna, który nie spodziewał się tego po swojej roztrzepanej siostrzenicy. -Kiedy będę mógł poznać twojego kawalera? Wiesz, będę musiał wybadać teren bo Barty'iemu wzrok pogorsza się z roku na rok, a Evan ma podobnie, ale ze słuchem. Chociaż on to zawsze był w pewnym stopniu głuchy- zadumał się mężczyzna.
-Wujku! Oczywiście dam ci go poznać, ale proszę nie wystrasz go. Neville jest bardzo... ostrożny. Nie chcę byś go do siebie zraził, więc proszę zachowuj się. Jeśli chcesz mogę przyprowadzić go za tydzień. Pogadacie sobie wtedy jak mężczyzna z mężczyzną, a ja w międzyczasie pójdę na grób mamy- zaproponowała młoda kobieta.
-Dobrze. Myślę, że mogę przystać na taką umowę- zgodził się Regulus.
-Super! A tak w ogóle co u ciebie? Są jakieś poprawy... Pozytywne rokowania? Coś się zmieniło od ostatniego razu?
-Luno... Naprawdę doceniam twoje pozytywne myślenie, ale dla mnie nie ma już ratunku. Umrę, proszę pogódź się z tym.
-Wiem, ale bądź dobrej myśli wujku. Bóg cię kocha i na pewno z wielką radością przyjemie cię do swojego Królestwa.
-Zdumiewasz mnie mała. Wielką dla mnie zagadką było to jak dziewczyna wychowana w warunkach w jakich byłaś wychowywana może wyrosnąć na tak porządnego katolika. Jednakże jest mi to aktualnie na rękę. Mam do ciebie małą prośbę.
-Słucham cię. Zrobię wszystko by ci pomóc. Powiedz tylko co mam uczynić, a pójdę i zrobię- zadeklarowała blondynka.
-Twoja dusza jest praktycznie bez skazy. Proszę uczyń mi ten zaszczyt i wysłuchaj mojej spowiedzi- poprosił ją Regulus.
-Ja... Nie wiem czy mogę. Przecież nie jestem duchownym. Poza tym od kiedy ty wujku wierzysz w Boga? Nigdy nie widziałam byś poszedł do kościoła lub się modlił.
-Wierzę w niego od zawsze. Od jakiegoś czasu ja i Jezus nie jesteśmy już przyjaciółmi, ale ostatnie czasy dużo z nim rozmawiam. Proszę cię Luno, a wręcz błagam- poprosił jeszcze raz brunet, a jego młoda przyjaciółka w końcu mu uległa i się zgodziła.
-Dobrze, ale chciałabym cię prosić byś poprosił jakiegoś księdza by do cię odwiedził. Znam jednego. Mogę go poproście by do ciebie przyszedł- uległa młoda kobieta stawiając jednak swój warunek.
-Dobrze, możesz go poprosić w moim imieniu- zgodził się Regulus.
-A więc słucham... Chyba jestem gotowa- oznajmiła po dłuższej chwili milczenia blondynka.
-Dobrze. Opowiem, więc ci historię o tym jak udało mi się osiągnąć to co do niedawna uważałem za wszystko co miałem. Ta historia zaczyna się pamiętnego wieczoru...
CZYTASZ
Daylight |Jegulus|
FanfictionPrzebacz mi Boże, bo zgrzeszyłem przeciwko Tobie... Historia pewnego bardzo utalentowanego pianisty oraz jego mrocznego sekretu sprzed lat... Regulus Black to młody, utalentowany pianista. Co się jednak stanie, gdy na jego stronie stanie syn marnotr...