Quatre

27 5 4
                                    

-Kogóż to moje oczy widzą?- zaśmiał się Lestrange, gdy w sobotni wieczór zobaczył przed swoimi drzwiami dobrze mu znaną sylwetkę swojego introwertycznego przyjaciela.

-Hej Rabsstan. Też się cieszę, że cię widzę- zironizował Regulus uśmiechając się kwaśno do przyjaciela.

-Co ci się stało stary? Nie było cię w szkole w czwartek i piątek. Nie odbierakes telefonów, nie odpisywałeś. Martwiliśmy się, a ty tak nagle ni z gruchy ni z pietruchy pojawiasz się na moim ganku. Przecież wiesz, że dzisiaj impreza u mnie. Cieszę się, że cię widzę, ale jeśli wreszcie poszedłeś po rozum do głowy i zamierzasz z nami pogadać o swoich problemach to wybrałeś zły moment- stwierdził Rabsstan na jednym wydechu.

-Przyszedłem zapomnieć i się wyluzować, a nie zwiedzać się wam z moich ,,problemów" jak to ująłeś- odparł Regulus obrzucając przyjaciela niezbyt sympatycznym spojrzeniem.

-Czekaj! Niech ktoś mnie trzyma... Ty, Regulus Arcturus Black, dziedzic fortuny Blacków masz zamiar z własnej, dobrowolnej woli poświęcić dzisiejszą noc na imprezowanie do białego rana zamiast siedzieć po nocach i brzdąkać coś na tym swoim pianinie?! Zaczekaj, zawołam resztę. Trzeba to opić!- stwierdził Rabsstan pół żartem pół serio. Mina Regulusa nie wskazywała jednak na to by w jakimkolwiek, nawet najmniejszym stopniu śmieszyły go ,,śmieszne" żarty pod jego adresem jego kolegi.

-Ta, najlepiej zapiszcie dzisiejszą datę w kalendarzu. W końcu to wydarzenie godne ogłoszenia go na całym świecie- odparł ironicznie brunet, a następnie nie czekając na reakcję przyjaciela przepchnął się przez drzwi wchodząc do budynku.

W Regulusa od razu uderzył zaduch panujący w całym domu. Zapach perfum i dezodorantów mieszał się z odorem potu, alkoholu i papierosów. W całym domu panował istny bałagan. Gdzie nie spojrzeć tam znajdował się jakiś nastolatek. Każde pomieszczenie na parterze wypełnione było po brzegi młodymi ludźmi pragnącymi się zabawić w weekend.

Regulus niedowierzał, że jakimś cudem udało mu się przepchnąć do kuchni po coś do picia. W końcu jakby sam fakt, że przepychanie się przez tłumy spoconych i nietrzeźwych nastolatków był trudny to na dodatek co chwila ktoś zagadywał nastolatka chcąc wiedzieć co skłoniło go do wyjścia ze swojej nory i wyjścia na imprezę do ludzi. W końcu cała szkoła wiedziała o tym, że Regulus jest najbardziej aspołecznym odludkiem jeśli chodzi o takie wydarzenia. Nawet szkolne emosy przychodziły by się nachlać, a on nic.

-Reggie!- zapiszczała Pandora pojawiając się u boku przyjaciela.

-Hej Pando- przywitał się z przyjaciółką chłopak rozglądając się po kuchni w celu znalezienia jakiś wolnych kubeczków.

-Aż więc Rab mówił prawdę. Myślałam, że tylko sobie żartuje, a tu się okazuje, że to naprawdę ty- szczebiotała blondynka. -Chcesz?- zapytała domyślając się czego szuka jej przyjaciel i wyciągnęła w jego stronę down kubeczek, już opróżniony.

-Dzięki- Regulus wyciągnął dłoń w celu odebrania jej przedmiotu, ale ta tylko pokręciłeś przecząco głową i uśmiechnęła się cwanie.

-Zamknij oczy- poleciła odwracając się do chłopaka plecami zaczynając coś majstrować przy stanowisku z alkoholami.

-Ale...- wyraził swoją niepewność Regulus, ale posłusznie zamknął oczy ku uciesze dziewczyny.

Pandora nie zastanawiając się ani sekundy zmieszała ze sobą kilka trunków, dodała do tego kostkę lodu, słomkę i parasolkę (nikt nie wie skąd ona ją wytrzasnęła), a następnie podłożyła pod usta przyjaciela.

-Pij- nakazała, a widząc jego opr dodała- nie pożałujesz, słowo harcerza- obiecała z całkiem poważną miną.

Regulus mruknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi, ale posłusznie napił się zawartości kubeczka.

Daylight |Jegulus|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz