Alice
Po wyjściu Vincenta zapadła cisza, której nie potrafiłam znieść. W ten swój okropnie denerwujący, choć i uroczy sposób odganiał ode mnie złe myśli, które właśnie powróciły.
Chwyciłam resztkę wina, zamknęłam się w łazience i w wodzie pełnej ciepłej wody przepłakałam resztę dnia. Nie liczyłam czasu, nie sprawdzałam która godzina. Poszłam po prostu spać, próbując wyciszyć sztorm w mojej głowie.
Rano jak gdyby nigdy nic wstałam, uszykowałam się i ruszyłam pełna obaw do biura ojca, by odegrać rolę osoby, która zna się na prowadzeniu interesów.
Ubrałam na siebie najbardziej elegancje ciuchy, wsunęłam na stopy szpilki, których szczerze nie znosiłam, a włosy związałam w kucyk. Wyglądałam jak nie ja, dlatego skwitowałam to kwaśną miną. Pociągnęłam jeszcze usta czerwoną szminką i wyszłam z mieszkania.
Asystent ojca był naprawdę miłym człowiekiem, znającym się na rzeczy. Przywitał mnie otwarcie, zapewniając na każdym kroku swoją pomoc.
– Alice? Słuchasz mnie? – odezwał się, kiedy kolejny raz zamyśliłam się nad tym, co ja tu właściwie robiłam?
Mijał kolejny dzień moich prób dopasowania się do świata, którego nienawidziłam.
– Przepraszam, ale gubię się w tym, co opowiadasz – wyznałam szczerze i schowałam twarz w dłoniach. – To nie dla mnie, Rob.
Rob miał około trzydziestu lat i wyglądał tak, jakby urodził się w garniturze. Pasował tutaj. Widać było, ile radości sprawiało mu mówienie o tej firmie.
– Czas na przerwę! – zarządził, po czym wstał, zachęcając i mnie do tego. – Chodź, zabieram cię na kawę.
– Możemy? – zapytałam głupio.
– Ty tu jesteś szefem. – Wzruszył ramionami. – Jeśli mnie zwolnisz za opuszczenie miejsca pracy, to trudno, ale musisz chwilę odpocząć. Widzę, że to zbyt dużo.
– Nie jestem głupia, po prostu gubię się w tym wszystkim. – Zapewniłam go, gdy siedzieliśmy w pobliskiej kawiarni. – Do tej pory byłam zwykłą malarką, która łapała się dodatkowych zajęć, które przyniosą mi trochę pieniędzy. Mam tak odmienny światopogląd od wszystkich ludzi na świecie, że czuję się po prostu samotna i niezrozumiała.
W tym momencie do kawiarni weszła śliczna blondynka, która swoim uśmiechem zarażała chyba wszystkich dookoła. Przykuwała wzrok nawet, jeśli ktoś był hetero. Tuż za nią, równie rozbawiony szedł Vincent, co rusz kładąc jej dłoń na lędźwiach.
Sama nie wiedziałam czemu, ale coś dźgnęło mnie w serce, a szczęki zacisnęły się kurczowo. Skryłam się za kartą dań, by mnie nie dostrzegł. Zresztą szli w inną część Sali, a kawiarnia była naprawdę wielka.
Rozmawiali, żartowali i najwyraźniej znali się naprawdę nieźle. Cóż, miał przecież prawo do prywatnego życia. Nie wiedzieć czemu pomyślałam, że był singlem, a przecież musiał mieć żonę. Widocznie była nią ta ślicznotka.
CZYTASZ
Kolory i dźwięki naszej samotności ☑️
Literatura FemininaKażdy z nas nosi w sobie jakąś tajemnicę. Podobno ludzie są jak księżyc, mają swoje dwie twarze. Zarówno Alice jak i Vincent skrywają swoją przeszłość i prawdę o sobie. Oboje z bardzo różnych powodów. Kobieta wie czego chce od życia i dlaczego obrał...