Rozdział 27

801 151 40
                                    


Vincent

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Vincent

Alice po spotkaniu z przyjaciółką wróciła jakaś struta i nieobecna. Jakby coś się podczas tamtego wieczoru się wydarzyło, o czym za żadne skarby nie chciała mi powiedzieć.

Nie lubiłem w niej tych tajemnic. Zamykała się w swojej skorupie, zapominając, że byłem obok i mogłem odjąć jej trosk i smutku.

Do poniedziałku nic kompletnie się nie zmieniło. Dostała masę jakichś wiadomości i rozmawiała chyba z godzinę przez telefon, zamykając się w sypialni.

Nie naciskałem, nie pytałem, bo wówczas jeszcze mocniej się skrywała. Chciałem dać jej czas, by w końcu sama pęka i wszystko powiedziała. Należała do osób, które niechętnie mówiły o swoich problemach.

Ufałem jej, ale mimo wszystko z tyłu głowy zaczynały mnie uwierać myśli, że może kogoś miała. Może właściwie jej na mnie nie zależało. Te głupie pomysły zatruwały mi coraz bardziej umysł, powodując, że zaczynałem być na nią zwyczajnie zły.

Unikała mnie, a moja czara goryczy przelała się, gdy znów tajemniczo musiała zniknąć. Nie to, żebym chciał ją kontrolować, ale z troski wolałem wiedzieć, gdzie się aktualnie znajdowała.

– Powiesz mi dokąd idziesz? – zapytałem, gdy stała w łazience i się malowała. Robiła to tylko, gdy gdzieś wychodziła. Na co dzień wystarczył jej tusz na rzęsach, bo bez tego wszystkiego była i tak najpiękniejsza na świecie. Uwielbiałem ją w naturalnym wydaniu.

– Mam ważne spotkanie związane z pracą – odparła speszona.

– Masz jakieś problemy? – Drążyłem dalej, bo tak lakoniczna odpowiedź mnie nie satysfakcjonowała. W dodatku mnie również naglił czas, bowiem dzisiaj odbywał się przetarg na tę firmę, na której tak bardzo zależało ojcu. – Alice! – Uniosłem głos, kiedy nic nie odpowiedziała.

– Nie mam. – Podeszła i się we mnie wtuliła. – Obiecuję ci, że niedługo wszystko wróci do normy.

– Chcę wiedzieć, co się dzieje z moją kobietą. Chcę ci pomóc. – Chwyciłem jej twarz w dłonie i spojrzałem jej głęboko w oczy. Te piekielnie głębokie, cudowne oczy, które wabiły mnie za każdym razem, gdy znalazłem się w ich zasięgu.

– To tylko moja przeszłość, nic więcej. Porządkuję sprawy po tacie i jest mi bardzo z tym ciężko. – Kiedy to powiedziała, kamień spadł mi z serca, że nie chodziło o innego mężczyznę lub jakieś poważne kłopoty.

– Dlaczego nie mówisz mi takich rzeczy? Po to przy tobie jestem, żebyś dzieliła ze mną nie tylko radości, ale przede wszystkim smutki.

– Przepraszam. – Spuściła wzrok i westchnęła przeciągle. Jej ciało zadrżało, jakby zaraz miała się rozpłakać. – Do tej pory z większością rzeczy radziłam sobie sama lub pomagał mi tata. Nie przywykłam do takiego życia, jakie wiodę teraz. To nowość, do której nie jest tak łatwo się przyzwyczaić. Spadłeś mi dosłownie z nieba i z dnia na dzień po prostu zostałeś w moim życiu. Potrzebuję czasu i oswojenia się z tym wszystkim.

Kolory i dźwięki naszej samotności ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz