Gdy tylko w pełni wyzdrowiałem, zwołałem zebranie w koktailu, aby opowiedzieli mi jak było w szkole. Nathalie i Agatha nie przyszły, tłumaczyły się jakimiś wspólnymi planami. Zaakceptowaliśmy to.
Zebrałem się po godzinie jedenastej, włożyłem na siebie męskie brązowe dzwony i koszulkę z krótkim rękawem. Zabrałem ze sobą mój skórzany portfel, w którym trzymam nasze wspólne zdjęcia i jedno które przedstawia mnie i Stanleya na plaży gdy mieliśmy po dwa latka. Dałbym sobie rękę uciąć, że dokładnie pamietam to spotkanie, ale gdy tylko o nim opowiadałem w obecności mojej mamy mówiła coś w rodzaju „ ty to nic nie pamiętasz, to nie było tak! Sądzisz, że coś wiesz a tak naprawdę to ja ci opowiadałam a resztę sam sobie dopowiedziałeś! Kewinie nie kłam" oczywiście miało to charakter humorystyczny , mama nie krzyczałaby na mnie za taką głupotę. Myślę, że mówiąc to zawyżała swoje mniemanie o samej sobie, pozwalałem jej na to ponieważ mojej mamy mało kto słuchał.
Dziewczyny, które przyszły do koktailu opowiadały mi o klubie sportowym, głównie grali oni w kosza, tym razem mieli mecz piłki nożnej z drużyną szkoły z innego stanu. Oczywistą sprawą było, że przegrali. W naszej drużynie jest Lucas, który jest w naszej szkole od poprzedniego roku. To stosunkowo krótko jak na szkołę, w której dosłownie się rodzi i umiera.
Kiedyś dziewczyna z ostatniej klasy zaszła w ciążę i rodziła z pomocą pani od biologii na blacie, a założę się, że ktoś w tej szkole zginął, ale nie chcą nam tego wyjawić.
Wracając jeszcze do meczu, dziewczyn tam nie było, opowiadały mi o nim z plotek. Same w tym czasie udały się pomagać bibliotekarce w układaniu książek historycznych chronologicznie przez co dostały po pochwale do dziennika.
Potem opowiadały mi o naszej geografce, o tym jak bardzo teraz docenia uczniów, dziewczyny nie miały pojęcia o tym co się między nami działo.
Opowiadały mi o zmianie szafek w piwnicy na metalowe
Opowiadały o tym, jak ktoś Nicolasowi włożył głowę do toalety
Cieszyło mnie to, że nie pomijały szczegółów.Za ladą pracowała bardzo piękna i młoda kobieta, wyglądała na zadziorną ale była bardzo miła dla klientów. Miała ciemne włosy spięte w luźny kok i usta pomalowane czerwoną szminką. Cztery lata temu wyprowadziła się z domu obok mnie do mieszkania niedaleko naszej szkoły. Miała na imię Rose, tak samo jak jej matka, życzliwa i pomocna kobieta. Rose uczyła mnie pisać, gdy byłem mały. Była dla mnie jak starsza siostra, ale po przeprowadzce widywaliśmy się tylko w knajpie, najpierw nasze rozmowy ograniczały się do wspomnień i żartów, ale z czasem ucichły.
Pamiętam jak miałem problem z napisaniem litery s, gdy tylko udało mi się ją napisać, Rose mi odpuściła i bawiła się w pociąg. Teraz Rose jest już dorosła i mam wrażenie, że sama założyła już swoją własną rodzinę.Siedzieliśmy i sączyliśmy lemoniady. Do baru nagle weszła Margo a zaraz za nią Felicja. Często je tu widywaliśmy, pomachaliśmy sobie nawzajem a dziewczyny usiadły przy podwójnym stoliku obok nas. Nasz stolik był największym na sali. To dlatego, że został zrobiony specjalnie dla nas. Przychodziliśmy tu zawsze szóstką i dostawialiśmy krzesła. Po kilku miesiącach kierownik kazał na tym miejscu postawić stolik dla sześciu osób. Był to zaszczyt.
Po spotkaniu zaprosiłem Maię do mnie. Spacerem doszliśmy pod moją bramkę, zauważyłem jednak listy w skrzynce, było ich cztery z czego trzy były zaadresowane do mnie. Weszliśmy do domu po czym rzuciliśmy się razem na łóżko i czytaliśmy.
Pierwszy był od mojej cioci
Cześć i czołem mój ulubieńcu!
Z tej strony ciocia Monica, mam nadzieję, że tęsknisz. Bo ja za tobą także. Pragnę Ci powiedzieć że już niedługo będę wracać do stanu, więc z chęcią cię odwiedzę! Niestety to stanie się dopiero za dwa miesiące. Jak u was, u mamy? Jak ojciec, narzeka? Jak z Maią? A przede wszystkim mój drogi, jak u ciebie. Czy masz nadal koszmary, czy z waszą paczką wszystko gra, czy chorujesz, opowiadaj mi wszystko!
Do zobaczenia,
Ciotka MonicaByłem bardzo wdzięczny za ten list, ciocia jest mi bardzo bliską osobą, która nie pyta, tylko po prostu rozumie.
Drugi list był od StanleyaHej, Kewin!
Nie uwierzysz co się stało. W moim mieście zrobili scenę na dworzu, teraz ciągle będą grać tu koncerty, koniecznie musisz przyjechać bo jeden zespół poszukuje gitarzysty, nadałbyś się idealnie- są nowi na scenie i grają coś co by ci przypasowało. Znaczy jeden gitarzysta już jest ale mówią, że po coś jest im potrzebny drugi. Wydaje mi się, że musisz się wyrwać z tej dziury i przyjechać do miasta! Jak tam z twoją piękną? Jak pety, sprzedałeś? Jak twoja kochana mamusia? Przyjedź jak najprędzej, brakuje mi tu przyjaciela
StanBardzo cieszyłem się z tego listu, Stan zawsze o mnie myśli. Wiem, że życie w mieście i to tak dalekim nie jest dla niego łatwe, bo tam nie ma nikogo komu może ufać, ale ja mam szczęście aby być nazywanym przez niego przyjacielem. Co do roli gitarzysty, spodobałoby mi się, gdyby nie wyjazd do miasta.
Ostatni list był nadany od mojego brata, no świetnie.
Kewin znajdź mi proszę pod wersalką zapalniczkę, to pamiątka z Kalifornii. Przyślij mi ją pod ten adres. Dziękuję z góry. Dominic
Ps. Fajny masz pokój, zazdroszczę Ci.No pewnie, czegoś ode mnie wymagał
Potem tylko siedziałem z Maią i Morusem na łóżku. Niestety moja dziewczyna przekracza wszelkie limity piękna i wdzięku więc kazałem Morusowi iść się zająć sobą, żeby nie patrzył.
Potem leżeliśmy i rozmawialiśmy o marzeniach. Ja opowiadałem o domku na wsi, Maia chciała taki w mieście. Tutaj nigdy się nie godziliśmy.
Wróciła do siebie a ja... ja tańczyłem. Tańczyłem do mojej i Stana ulubionej piosenki, którą chłopak śpiewał mi do ucha przez kilka miesięcy bez przerwyIn the town where I was born
Lived a man who sailed to sea
And he told us of his life
In the land of submarines
So we sailed on to the sun
'Til we found a sea of green
And we lived beneath the waves
In our yellow submarine
CZYTASZ
Lemoniada w barze „Koktail"
Teen Fiction(...)„jesteśmy tak naprawdę na siebie nawzajem skazani. Nie ma żadnej młodzieży w zasięgu czterech przecznic. Mimo tak długoletniej znajomości nadal każdy z nas świetnie się ze sobą dogaduje"(...) Ale czy napewno? Klimatyczna opowieść o codziennym ż...