Ruszyliśmy na plac za szkołą.
Kilka chłopaków ze starszych klas wzięło piłkę i grali w kosza, szybko udawali, że się zmęczyli, żeby tylko zdjąć koszulki i choć spróbować zwrócić na siebie uwagę dziewczyn.
Ja zawołałem Jadwigę, aby usiadła z nami. Chwilę rozmawialiśmy. Miała na sobie kwiecistą sukienkę i pojemną torbę, w której można było znaleźć wszystko.
Jadwiga : Kewin, czemu wziąłeś ten plecak? A no i miło Cię widzieć po przerwie. Dawno się nie widzieliśmy.
Kewin: Juli nic mi nie mówiła o praktycznych, a ciebie też miło widzieć.
Słońce raziło nas w oczy. Powietrze było ciężkie, ale nie przesadnie. Była idealna pogoda na długie jeansy i koszulkę na krótki rękaw. Wyjąłem z plecaka okulary przeciwsłoneczne i gdy tylko się odwróciłem z powrotem do dziewczyn, stała tam uśmiechnięta Anthony. Jej długie rude loki połaskotały mnie po czole kiedy ta pochyliła się aby się przywitać. Zadziwiało mnie, jak ta dziewczyna potrafi się nagle pojawić i tak samo szybko zniknąć. Położyła się obok Jadwigi i obie na siebie patrzyły co jakiś czas, ale tak, żeby ta druga nie zauważyła. Znały się, już trochę czasu. Chodziły razem na historię. Chwilę po tym przybiegła do nas przyjaciółka Anthony, energiczna i wiecznie rozkojarzona Annie. Miała na sobie krótką spódniczkę i różową koszulkę na ramiączkach, do tego jest niska i nosi okulary, więc nie sposób pomylić ją z babeczką truskawkową. Stała nad Anthony mówiąc : Zgubiłam moje wszystkie pieniądze, Anthony, kupisz mi lody? Proszę. Pani od muzyki je sprzedaje, o tam- pokazała na otoczoną przez tłum uczniów panią od muzyki.
Anthony oczywiście wstała i powiedziała że zaraz wróci do nas. Jadwiga patrzyła na nią jak odchodzi z przyjaciółką.Impreza trwała tak do 18, w końcu każdy dostał po kilka plastikowych kubków pączu i taniego alkoholu. Wychodząc ze szkoły zadzwoniłem do mojej mamy w budce obok koktailu i powiedziałem, że dziś nocuję u Juli wraz z kilkoma osobami. Jadwiga, Anthony i Annie dołączyły do nas w autobusie, powiedziały, że też śpią z nami. Jadwiga nie mogłaby wrócić w takim stanie do domu a przyjaciółki z równoległej klasy miały za daleko, żeby dojeżdżać. Więc staliśmy pod domem Juliett jak pięć biednych szczeniaczków prosząc o nocleg.
Oh how it feels so real
Lying here with no one near
Only you and you can only hear me
When i say softhly slowly....Bawiliśmy się jak zwykle, świetnie. Jadwiga spytała mnie co u Mayi i powiedziałem, że jest na wyjeździe. Potem wraz z Juli opowiedzieliśmy reszcie co się działo z nasza stara grupa, która miała trwać i trwać... aż przezwyciężył ją czas.
Piliśmy i jedliśmy niezdrowe rzeczy. Po czym troszkę wszyscy popłakaliśmy, bo wzięło nas na refleksje i wspominki. Warto również wspomnieć o tym, że Jadwiga praktycznie uciekła wraz z rodziną przed wojną. A potem znów śmiechom nie było końca. Aż nagle ścięło nas z nóg i każdy spał jak zabity.... hold me closer tiny dancer
Count the headlights on the highway***
Maya wróciła, ale ten okres stał się bardziej napięty. Kłóciliśmy się. Potem przeprowadziliśmy różnego typu rozmowy i stanęło na tym, że się rozstaliśmy.
Następnego dnia byliśmy umówieni w kinie z całą klasą. Ale cały film przepłakałem, bo siedziała obok przez ponad dwie godziny a ja nie mogłem nic, a nic zrobić. Siedziałem wkuty w siedzenie i czekałem, aż będę mógł uciec do domu.Film się skończył. Przytuliliśmy się po czym Maya odeszła i od tamtej pory zrozumiałem.
Ale odwróciłem się. A tam stała Juliett, która teraz jest przez nas rozdarta.
Raz spotyka się ze mną, a raz z nią. To musi być dla niej naprawdę ciężkie.
A ja? Szczerze, to wróciła mi wena do pisania. I to było chyba jedynym co mi pomagało. Kreśliłem w tym zeszycie i kreśliłem. A na końcu uznałem, że nie mam po co się z tym kryć. Pobiegłem natychmiast do Jadwigi, żeby oceniła. Znaczy... dostała mój zeszyt a co z nim zrobi, to jej sprawa. Odrazu po tym jak przyjechałem, wybraliśmy się na spacer. Dużo się o niej dowiedziałem, ja też jej opowiadałem. Szliśmy tak przez pół miasta i czasem musiałem aż zgiąć się w pół przez śmiech.
Może to wyglądać podle, że ktoś kogo nazywałem domem i spokojem jest zastępowany kimś nowym. Ale kiedyś musiałem się przyzwyczajać do wyprowadzek. Moja mama nie raz zmieniała ze mną miejsce zamieszkania. Myślę, że z ludźmi może być podobnie. Trzeba to poprostu zaakceptować i dać czasu płynąć, łzom lecieć i uśmiechom być.Jadwiga odezwała się do mnie po tygodniu. Powiedziała, że musimy założyć zespół. Spytałem jej tylko
„Pogrzało Cię, kobieto?!"
Lato już wyglądało zza rogu, więc myślę, że ta sposobność mogła się jej przydarzyć.
Słuchałem dazed and confused podczas odrabiana ostatnich prac domowych. Przyznam, że wcale nie szło mi tak źle.
Była godzina 23:17, 16 czerwca 1973 roku.
Postanowiłem wstać i zacząć nad sobą pracować. Zrobiłem trzy brzuszki, może z dwie pompki i przysiady, po których miałem już dość. Po chwili zauważyłem, że patrzyła się na mnie moja mama. Zdziwiona załapała ze mną kontakt wzrokowy i zaczęliśmy się razem śmiać.
Zaproponowała mi herbatę. A ja opowiedziałem jej wszystko co się u mnie działo, mimo, że już wiele rzeczy wiedziała. Nigdy nie była dobra w doradzaniu mi, ale słuchała aktywnie i to mi zdecydowanie wystarczało. Odchodząc od stolika podrapała mnie po głowie i podeszła do swojego męża, który siedział na kanapie i czytał gazetę.Po wieczornej herbacie udałem się do pokoju, jeszcze nie chciało mi się spać wiec chwyciłem za gitarę i tworzyłem kolejne melodie pasujące do tekstów.
Rano, mimo że nie wyspany, miałem połowę piosenek praktycznie gotowych na wokal i gitarę. Ale po co, skoro i tak nie mam siły na żaden zespół. Nie potrafię pracować grupie, chcę aby zawsze było po mojemu, ale nie chcę aby ktoś się nie realizował. A do tego myśl o tym, że coś by mogło mnie skłócić z jeszcze większą ilością osób, nie za bardzo mi się podobała.
Wyjechałem do szkoły, gdzie już praktycznie nikogo nie było. Siedzieliśmy z Juliett i graliśmy w pokera albo inne gry karciane. Po szkole wybraliśmy się do miasta, jechaliśmy autem brata Juli. Znów słuchaliśmy the doors, peace frog,„Theres blood in the streets, its up to my ankles
Blood in the streets, its up to my knee
Blood in the streets, the town of Chicago..."Zaproponowałem Juliett aby poszła ze mną do sklepu muzycznego, kręciliśmy się koło gitar, bo potrzebowałem nowego paska, a potem do sklepu weszła dziewczyna z długimi, czarnymi włosami. Zagadałem i po chwili dowiedziałem się, że nie jest stąd i ma na imię Melissa. Muszę przyznać, że byłem jej osobą zauroczony. Potem całą drogę powrotną autobusem rozmawiałem o niej z Juli.
W domu opowiedziałem o niej mamie,
Potem pamiętnikowi...
Napisałem piosenkę. I tak to się zaczęło. Z dziewczyną nie miałem żadnych szans, mieszkała daleko i to bardzo daleko.Na ziemię zaciągnęła mnie Jadwiga pukająca w moje okno. Wstałem z łóżka wystraszony „co ty tu do cholery robisz?" Zapytałem otwierając okno. Jadwiga z szerokim uśmiechem powiedziała „a odwiedziny" i wpakowała się do mojego pokoju. Bez słowa usiadła za biurkiem i rozkazująco powiedziała „dawaj ten notes z piosenkami". Szperała i notowała coś ołówkiem po kartkach zeszytu a ja nadal w szoku stałem obok biurka. Po chwili podała mi notes mówiąc „teraz się będzie lepiej śpiewać bo wszystkie sylaby się łączą. Podziękowałem jej co nie zmienia faktu, że to było dziwne. Potem zaproponowała spacer, więc wyszliśmy przez okno i spacerowaliśmy po ulicy. Zaprowadziłem ją aż do jeziora. Siedzieliśmy tam chwilę i rozmawialiśmy szczerze. O Anthony, ja jej o Melissie, o rodzicach i innych ludziach na tym świecie. Wróciliśmy późnym wieczorem, odprowadziłem ją na przystanek i sam ruszyłem do domu.
CZYTASZ
Lemoniada w barze „Koktail"
Teen Fiction(...)„jesteśmy tak naprawdę na siebie nawzajem skazani. Nie ma żadnej młodzieży w zasięgu czterech przecznic. Mimo tak długoletniej znajomości nadal każdy z nas świetnie się ze sobą dogaduje"(...) Ale czy napewno? Klimatyczna opowieść o codziennym ż...