Powoli zaczynamy odczuwać słodkie, przesiąknięte słońcem powietrze „ostatnich dni wakacji". Staramy się wdychać je całymi sobą, żeby tylko jak najwięcej zostało w każdej komórce ciała. Żebyśmy byli tym powietrzem i abyśmy mogli się nim między sobą dzielić w trakcie spojrzeń, dotyku i intymności.
Stałem na stacji kolejowej, cały spocony i sparzony przez słońce. Byłem niesamowicie zmęczony ale nie mogłem spocząć, bo metalowa ławka zdawała się być rozgrzana tak jak żelazko. To samo tyczy się podłoża.
Zdyszany czekałem na przyjazd mojego przyjaciela, bardzo się śpieszyłem, choć nie potrzebnie bo pociąg jechał z opóźnieniem.
Ze mną był Morus, któremu niesamowicie współczuję, ponieważ ma długą czarną sierść. Biedny był okropnie zmęczony i spragniony. Kupiłem więc wodę w sklepiku i napoiłem psa wylewając zawartość butelki na moją rękę. Morus jest niesamowicie spokojnym psem. Nigdy nie widziałem tak opanowanej istoty, już goście ze stolika dla sportowców są bardziej zwierzęcy.
Gdy ja kończyłem butelkę wody i wyrzuciłem ją do kosza, przyjechał pociąg. Po minucie nagle z najspokojniejszego miejsca na przedmieściu zrobiło się istne pobojowisko. W tłumie szukałem mojego przyjaciela, którego znam nawet dłużej niż dziewczyny. Stanley dawał mi odrobinę męskiej energii w moim małym kobiecym świecie. Kocham dziewczyny ponad życie, ale każdy chłopak potrzebuje czasem równemu mu umysłu.
Zobaczyłem chłopaka, choć trudno było mi go dostrzec, przez jego wzrost. Stanley to bardzo niski chłopak. Mimo, że ma tyle lat co ja, wygląda na młodszego o ponad trzy lata. Ma krzywe zęby, które rzucają się w oczy i brązowe włosy raczej typowej długości. Na nosie w lato zawsze ma wyraźnie zaznaczone piegi, które pozwalają na dostrzeżenie jego niebieskich oczu. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechną się do mnie, pomachał i wbiegł na mnie, prawie mnie przewracając.
Zdziwił się na widok Morusa, nigdy nie miałem zwierząt, więc rozumiem powód jego zdziwienia.
Zaprowadziłem przyjaciela do mojego domu, Stanley doskonale wie gdzie mieszkam, przyjeżdża do mnie co drugie wakacje, ja odwiedzam go w te pozostałe.
Przywitał się z moją mamą i pobiegł do mojego pokoju, odrazu położył się na łóżku.
„Co ty wyprawiasz cwaniaku, hm?"
„Tarzam się w twoim łóżku. Hahaha. O fuj! Jak śmiesz tego nie sprzątać! Może i miałeś nadzieję, że to paskudztwo ukryjesz, ale kłamstwo ma bardzo krótkie nogi mój drogi!" Tak, typowe dla niego. Zaczął wizytę od upokarzania mnie, wytykania brudnych kątów i opowiadaniu sprośnych żartów dotyczących mnie i Mayi. Co niezmiernie mnie bawiło, bo pośmiać się z przyjacielem o takich głupotach to także potrzebna sprawa.
Jak Stanley już się uspokoił, rozpoczął skanowanie pokoju. „skąd masz to?" „A tamto?" „ o, co tam masz?" Nieustające pytania. Na każde oczywiście odpowiadałem. Stanley poprosił abym włączył jakiegoś winyla.
„Ej, chcesz szluga"- spytał. Pytanie mną wstrząsnęło, pomyślałem „tylko nie mój mały Stanley"
„Nie, a masz takie rzeczy? Ja wiem, że mieszkasz w mieście i tam łatwiej o takie rzeczy... ale serio? Stan.."
Zauważył mój wyraz twarzy. Wiedział, że mi się to nie podoba.
„Tak wiem, bezsensowny nałóg"
***Po bardzo bardzo długiej rozmowie dowiedziałem się, że Stanley ma jakąś dziewczynę na oku, nazywa się Elia. Ale po tym jak powiedział rodzicom okazało się, że wcale nie akceptowali syna przedtem. Stan miał chłopaka, przez kilka miesięcy. Dla tego drugiego, Stan był tylko eksperymentem. Rodzice Stana o wszystkim byli informowani i wcale nie okazywali żadnego obrzydzenia tym tematem czy tym podobne, jednak się myliliśmy.
Powiedziałem jednak Stanowi, że wszystko da się rozwiązać. Znakomicie wiedziałem co czuje, ponieważ byłem w sytuacji identycznej. Może różniła się faktem, że rodzice od początku się mnie brzydzili od kiedy się dowiedzieli.Potem Stan kazał mi zadzwonić do dziewczyn. One gdy tylko usłyszały o przybyciu Stanleya, przybiegły do mnie ile sił w nogach i wypytywały o wszystko, na co ja już znałem odpowiedź.
Potem Stanley poprosił dziewczyn o radę dotyczącą Eli. Każda z nich wtrąciła coś od siebie.
Dziewczyny uwielbiały mojego przyjaciela. Stan najbardziej dogaduje się z Agathą, mają bardzo podobny gust i styl bycia.
Mama powiedziała, że pobyt Stanleya potrwa trzy dni. Trochę było nam przykro, że to tylko trzy, a nie trzysta sześćdziesiąt pięć. Ale jeśli tak wygląda sytuacja, musieliśmy to zaakceptować.
CZYTASZ
Lemoniada w barze „Koktail"
Teen Fiction(...)„jesteśmy tak naprawdę na siebie nawzajem skazani. Nie ma żadnej młodzieży w zasięgu czterech przecznic. Mimo tak długoletniej znajomości nadal każdy z nas świetnie się ze sobą dogaduje"(...) Ale czy napewno? Klimatyczna opowieść o codziennym ż...