,,Chuuya... wszystko okej?''

54 5 3
                                    

Chuuya obudził się w ciemnej alejce, zaczął się rozglądać. Spojrzał za siebie -ciemność. Przed siebie- też ciemność. Te dwa rozwidlenia wydawały się nie mieć końca. Wstał z podłogi i spojrzał na swoje dłonie. Jego dłonie były całe zaplamione jeszcze mokrą, ciemno czerwoną cieczą.

-Co... co jest...- wymamrotał do siebie. Spróbował zetrzeć ciecz, ale tej tylko robiło się więcej, za każdym razem jak ocierał o coś rękę, to ciecz na ręce zostawała a do tego kopiowała się w miejscu gdzie przetarł dłonie. Nagle usłyszał za sobą odgłos kroków. Spojrzał za siebie i zobaczył Dazaia wychodzącego z ciemności.

-Dlaczego mi to zrobiłeś?- zapytał, oczy Dazaia były przepełnione czarną substancją. Podszedł bliżej po czym odsłonił czoło zakryte grzywką. Chuuya dostrzegł na nim wielką dziurę spowodowaną od wystrzału,nie miała końca.

Chuuya stanowczo zbladł, nie mógł w to uwierzyć.

To na pewno tylko sen...- mówił w myślach.

-To nie sen, naprawdę to zrobiłeś. Zabiłeś mnie. To wszytko twoja wina. Czuj się winny.- powiedział, po czym z jego oczy zaczeła wypływać czarna substancja, a on sam przybrał inną formę.Jego ręce i nogi były zmutowane, ciało składało się prawie z samych kości. Jego włosy zmieniły teksturę i kolor, z jego oczy nadal wypływała ciesz jak by nie miała się nigdy skończyć.

Na podłogę padały krople substancji, po chwili zrobiła się tam kałuża. Zmutowany Dazai patrzał na Chuuyę pustym wzrokiem. Zapadła chwilowa cisza, którą musieli zepsuć skokiem na Chuuyę. Zmutowany Dazai otworzył szeroko usta, Chuuya w ostatniej chwili widział tylko wielkie kły, a potem zobaczył swoją sypialnię.

Wyglądała... normalnie. Nic podejrzanego nie było. Chuuya spojrzał na okno. Niestety nie było normalne. Przez nie było widać ciemność mimo że ma zegarze była już dziewiąta rano. Podszedł do okna, spojrzał przez nie próbował coś dostrzec, ale nic.Nagle poczuł zimny metal w swoim ciele. Spojrzał w dół, zobaczył kawałek miecza przebijającego jego narządy. Z rany lała się krew, do jego ust w pewniej chwili też napłynęło dużo krwi. Zaczął nią kaszleć. Resztkami sił spojrzał za siebie.

Zobaczył czarną zjawę z białymi oczami przepełnionymi nicością. Kiedy zobaczyła jego spojrzenie znikła. Chuuya padł na podłogę. Próbował jakoś wyciągnąć miecz ale nie umiał w odpowiedni sposób wygiąć ręki aby dosięgnąć rękojeści miecza. Spojrzał na czerwoną plamę od jego krwi na podłodze. Patrzał w nią a z jego ust i rany nadal wypływała krew tworząc jeszcze większą kałuże. Zdołał nawet zobaczyć w niej swoją twarz. Nagle wyłoniła się z niej czarna ręką łapiąca go i wciągająca do dziury z której wyszła.

Otworzył oczy i znowu widział nicość, siedział na szklanej podłodze, pod którą była widoczna również ciemność. Po chwili podbiegł do niego jakiś dzieciak, nie widział jego twarzy, była przepełniona ciemnością. Dzieciak złapał go za rękaw bluzy i zaczął gdzieś ciągnąć.

Po kilku minutach wędrówki po nicości, doszli do portalu. Dzieciak wepchnął Chuuyę do niego po czym sam się do niego wpakował. Znalazł się w domu. Nie swoim. Lecz był tu wiele razy. Jadł tu obiady, spędzał miłe noce, śmiał się oraz bawił... z Dazaiem. Był to jego rodzinny dom. Przychodzili tu jeszcze jak miał 8 lat a Dazai, 6. Była tu jednak inna atmosfera, powietrze było ciężkie, trudno się nim oddychało, w okół było czuć zgniliznę.

Pierwsze co mu przyszło do głowy to wyjście stąd, lecz dzieciak który go tu zaciągnął miał inne plany.

Skierował go do pokoju Dazaia. Chuuya spojrzał na małą tabliczkę z napisem ,,wstęp tylko pianką". Po chwili przypomniały mu się czasy kiedy bawili się w udawanie pianek. Chuuya ma początku nie zamierzał się ośmieszać i udawać pianki ale go piętnastu minutach błagania zgodził się. To właśnie tego dnia stworzyli tą tabliczkę. Uśmiechnął się lekko na myśl o dawnych czasach.

Gdy wszedł do pokoju, zobaczył las, był piękny. Spojrzał na jedno z zdjęć ma drzewie. Widniał tam zamek z poduszek który kiedyś razem zrobili. Ma następny, drzewie było kolejne wspomnienie, i kolejne, i kolejne. Po chwili doszedł do drzewa przy którym stał dzieciak, miał w dłoni czerwoną kredkę. Na białej kartce przyczepioną do drewna narysował jakieś gryzmoły.

-Co to jest...?- zapytał go Chuuya.

-To ty- wskazał na ludzika patyczaka trzymającego jakiś sprzęt- a to Dazai- wskazał na drugiego chłopka.

-A to?- wskazał na dziwny sprzęt który trzymała jego postać.

-To pistolet, a ta kropka- wskazał na małą kropkę- to nabój, a teraz popatrz- Chuuya trochę zdezorientowany spojrzał na obrazek.

-Em, no dobrze?

-Oki, no to patrz, ten nabój leci w tą stronę- narysował strzałkę kierującą się w stronę drugiego chłopka- no i ten nabój wlatuje w Dazaia- po czym narysował mały rozbryzg przy głowie Dazaia. Chuuya trochę się wystraszył, no ale to nadal tylko rysunek, nie?

-A tak w ogóle to... co to za miejsce?- spytał.

-To? To galeria twoich wspomnień. Ja zajmuję się dorysowywanie tego co jest zapisane w przeznaczeniu. Wszystko co narysuje staje się prawdą.

Chuuya zamarł, nie wiedział co powiedzieć. Po jego plecach przeszedł dreszcz, ręce zrobiły się mokre...

Po czym wybudził się z płaczem, leżąc obok Dazaia, rozejrzał się po pokoju, to już chyba koniec jego koszmarów. Dazai też po chwili się wybudził, obudzony gwałtownym ruchem Chuui. Spojrzał na zestresowanego Chuuyę. Był cały blady i ciężko oddychał.

-Chuuya... wszystko okej?- zapytał niepewnie. Chuuya spojrzał na niego zaszklonymi oczami i wystraszonym wzrokiem, po czym wyszedł z pokoju zostawiając go samego, w łóżku.

******

850 słów

I nawet ŚMIERĆ nas nie rozdzieli | Chuuya x Dazai | POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz