,,Przepraszam Dazai''

62 6 62
                                    



Chuuya wyszedł z pokoju i od razu skierował się do łazienki. Oparł się o umywalkę i spojrzał na swoje odbicie.

-Wyglądam tragicznie- spojrzał na siebie z obrzydzeniem. Te jego przekrwione oczy, blada twarz i policzki wilgotne od łez. Spłukał twarz oparł się o ścianę i powoli zjechał na ziemię, zakrywał twarz dłońmi, i tak się siedział i rozmyślał nad swoim snem.

Czy to się naprawdę wydarzy? Dazai mnie znienawidzi? Nie powinien coś z tym zrobić? Może namówię Moriego na jakiś kompromis?- te pytania i wiele więcej ciągle krążyły po umyśle Chuui, tyle pytań a tak mało odpowiedzi.

Postanowił, że weźmie ,,krótką'' kąpiel. Rozebrał się i wszedł pod prysznic, włączył wodę i delektował się chwilą, kiedy ciepła woda spływała po jego ciele. Co chwilę przełączał ma zimną wodę, potem na ciepłą. Lubił to robić. Lubił jak w jednej chwili jest ci milusio i cieplutko, a następnie jest zimno,trudno złapać oddech... Z niewiadomych przyczyn bardzo to uwielbiał.

Godzina później:

Chuuya właśnie wychodził z łazienki, kiedy podbiegł do niego Dazai czekający od godziny na niego. Chuuya trochę się zdziwił.

-Chuuyuś, wszytko okej, czemu tak nagle uciekłeś, coś się stało, źle się czujesz!?- wypytywał go Dazai co chwilę zadając inne pytanie. Chuuya patrzał na niego pustym wzrokiem i czekał aż się uspokoi. Kiedy wyższemu zabrakło mu tchu, chuuya w końcu się odezwał.

-Koszmar- powiedział tylko. Dazai spojrzał na niego.

-Tylko, nic więcej?

-Nic, poprostu... bardzo zły sen.

-Będzie ci napewno lepiej jak komuś się wygadasz- powiedział i zabrał go do kuchni, bo tak trochę lipa stać na korytarzu i opowiadać. 

-Nic ci nie powiem- powiedział i splótł ręce. 

-Eh no dobrze, nie będę cię zmuszał. Co chcesz na śniadanie- zapytał, a jego aura zmieniła się z sekundy na sekundę. 

-Nie jestem głodny- odpowiedział i usiadł przy stole- możesz zrobić mi kawy.

Dazai spojrzał na niego zaniepokojony. Wiedział, że śniadanie to jego ulubiony posiłek dnia i opuszczał go rzadziej niż kolację i obiad razem wzięte. A kawy nigdy nie pił.

Coś jest nie tak- pomyślał. 

-Nigdy nie piłeś kawy.

-Ale dzisiaj mam ochotę. - Dazaia w końcu odpuścił i zrobił tą kawę. Zrobił sobie kanapki, i usiadł na przeciwko Chuui. Chuuya patrzał na kawę pływającą sobie w kubku.

Kawa to ma się dobrze. Nie musi się martwić o swoich przyjaciół bo ich nie ma, o pracę też nie musi się martwić. Dlaczego nie mogę być kawą i sobie poprosi pływać w kubku... WTF o czym ja myślę- myślał sobie. Napił się i znowu wpatrywał się w jeden punkt. 

Dazai tylko patrzał, popijając sobie sok. Nie wiedział co zrobić, powiedzieć coś, zostawić mu to do przemyślenia? Nie wiedział co ma zrobić, lecz wiedział, że MUSI coś zrobić. ,,Tylko co muszę zrobić'' takie pytanie chodziło mu ciągle po głowie. Po długim namyśle postanowił że weźmie Chuuyę na spacer do lasu z ich dzieciństwa. Uważał to za super pomysł, no niestety się mylił. 

Kiedy Chuuya skończył pić kawę, Dazai zabrał kubek i zaczął myć naczynia. Tak jak Chuuya lubił bawić się w zmienianie temperatury wody, tak Dazai lubił zmywać naczynia, nie wiedział co w tym takiego fajnego widzi.

Kilka minut później:

-Chuuuuuuuuuuuyuuuuuś!!!- zawołał Dazai na całe mieszkanie.

-Czego chcesz makrelo!!!- odpowiedział z drugiego końca domu.

-Chodź, idziemy na spacer!

-Nie chce mi się!

I tak po części wyglądała ich rozmowa, można się nawet założyć że ich sąsiedzi bloku ich słyszeli. Ale po kilkunastu minutach udało się namówić Chuuyę na wyjście. Zgodził się tylko dla tego, że widział w tym potencjalną okazja na wykonanie swojej misji, wiedział że jeśli nie zrobi tego dziś, to jutro będzie mu jeszcze trudniej to zrobić. 

Dazai ubrał lekką bluzę z białymi kwiatami na neonowym niebieskim tle i dżinsy, a Chuuya zwykłą czarną bluzę i krótkie spodenki też czarne, miał niestety mokre włosy bo wieżowiec nie pozwolił mu wysuszyć bo ,,czas leci", chuuya oczywiście miał też przy sobie rewolwer, i w takich oto outfitach, wyszli z domu. Najpierw musieli iść chodnikiem przy ulicy, po drodze mieli jeszcze lokalny sklepik, wstąpili do niego ma chwilę.

W środku panowała miła atmosfera, pachniało takim milusim domkiem babci. Właściwie to sklepik ten zorganizowała właśnie taka miła babunia, mówiono na nią pani Krysia . Chuuya bardzo ją lubił, ona też go lubiła. Chuuya wziął swoją ulubioną przekąskę czyli żelki Haribo. Brał je zawsze od najmłodszych lat. Kiedy podszedł do kasy jak zwykle zaczeła się rozmowa z panią Krysią.

-Dzień dobry Chuuya, jak tam u ciebie- powiedział a Chuui od razu zrobiło się cieplutko na serduszku.

-Dzień dobry pani, wszytko dobrze u mnie.

-Niech zgadnę znowu żelki- odpowiedziała z miłym uśmiechem.

-Tak, tak jak zwykle- odparł podając jej dwie paczki żelków do skasowania.

-Oj dzieciaku...

-...mam 24 lata...- powiedział szeptem.

-jak ja dobrze pamiętam ten dzień jak kupiłeś u mnie pierwszy raz żelki, byłeś takim małym niegrzecznym chłopaczyną, zawsze poobijany, poturbowany, byłeś taki słodki.  Pamiętam jak posprzeczałeś  się z kolegą o ostatnie opakowanie kart z jakimiś ludkami (...)- opowiadała tak z dobre pół godzin. W końcu udało im się wyjść ze sklepu i już byli prawie w lesie, zaszli bardzo daleko, gdzieś gdzie nikt nigdy nie przychodził, do miejsca w którym się poznali. Do małej polanki w środku wielgaśnego lasu. 

Dazai odszedł kilka kroków od Chuui, a h dojść do krzaczka borówek. Chuuya chciał wykorzystać i okazje, a więc wyciągnął już naładowaną broń. Do jego oczy pchały się łzy tym razem pozwolił im swobodnie płynąć.

-Dazai...- powiedział łamiącymi się głosem, Dazai odwrócił się, chwilowo zamarł.

-Chuuya?... O co ci chodzi?...- zapytał niepewnie.

-Przepraszam, że to zrobię ale muszę...

-Chuu... Chyba nie mówisz na serio, co nie?...

-Przepraszam Dazai- powiedział po czym strzelił, słyszał że trafił mimo że nie celował, nie chciał już na niego patrząc poprostu rzucił broń na trawę i odbiegł zalany płacze. 

********

1020 słów

I nawet ŚMIERĆ nas nie rozdzieli | Chuuya x Dazai | POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz