,,Dazai?...''

38 5 18
                                    

Był piękny słoneczny poranek, Dazai właśnie ubierał swoją nową bluzę którą dostał od Tadashiego. Szykowali się wspólnie do wyjazdu do innego miasta. A nasz super Tadashi nie powiedział Dazaiowi gdzie jadą

W tym samym czasie Chuuya i Yako też się szykowali do wyjazdu. Chłopakowi długo zajęło zanim namówił naszego mafiozę do tego jednodniowego wyjazdu.

Kilka godzin później, wszyscy byli już w innej miejscowości. No tak jakby bo wszyscy byli a tej samej, a do tego bardzo blisko siebie.

-Gdzieś ty mnie zaciągnął- zapytał zdezorientowany Chuuia przyglądając się ruinie, pomalowanymi sprejem ,,obrazami,, i puszką po alkoholu.

-Źle patrzysz, jeszcze nie jesteśmy a centrum- powiedział i pociągnął niższego w inną stronę.

W tym samym czasie Dazai wraz z Tadashim. Zbliżali się do metra, tylko z powodu, że maniak samobójst nagle zapragnął jechać metrem. Tadashi który nie mógł już znieść jego błagań zgodził się.

Podczas gdy oni byli na przystanku, tak się składa, że pozostała dwójka, też była w TYM SAMYM MOMENCIE na przystanku tylko na tyle daleko, że nie mogli się dostrzec. Kiedy wsiedli do pojazdu, Dazai jednak coś dostrzegł.

Wszędzie rozpozna te rudawe zawsze rozczochrane włosy. Na chwilę patrzył w pustkę, po czym zerwał się i zaczął go gonić. Lecz tłum ludzi go zatrzymał i zgubił swój cel.

-Co ty robisz- wykrzyknął Tadashi, tuż po tym jak go dogonił.

-Wiedziałem... Chuuye- powiedziała dysząc.

-Nie możliwe, mówię Ci, po tym co ,,zrobił,, powinieneś o nim zapomnieć. Jeszcze dojdzie do czegoś strasznego. A po drugie to na pewno nie był on, odpuścić sobie- powiediał troskliwie.

-On na pewno nie zrobił tego dobrowolnie! ,,A po drugie,, wszędzie bym rozpoznał tego niziołka i nie, nie odpuszczę sobie!- krzyknął na Tadashiego i odszedł zostawiając go w tłumie.

Przemierzał zdenerwowany ulice, kiedy natknął się na przyjemnie wyglądającą kawiarnie. Kiedy wszedł do pomieszczenia od razu jego uwagę przykuł pewien chłopak o białych włosach i krzywo przyciętej grzywce. Raczej pracował tutaj jako kelner, ale wyglądał na dość młodego.

Usiadł przy wysokim stoliku i zamówił kawę. Poczekał kilka minut, po czym podszedł do niego uprzedni chłopak niosący jego kawę.

-Nie jesteś za młody na pracowanie. Powinieneś teraz siedzieć a szkole, jak wszystkie dzieci.- powiedziała odbierając od chłopaka zamówienie.

-Nie chodzę do szkoły- odpowiedział tak jakby powtarzał to już któryś raz z rzędu.

-Dlaczego?- zapytał zintegrowany Dazai popijając gorącą kawę która pażyła go w języku.

-Po co miałbym chodzić do szkoły skoro nie mam domu- odparł smutnie i odszedł.

-Dziwny dzieciak- rzekł na pożegnanie i dalej pił swoją kawę.

Tymczasem Chuuya i Yako właśnie wybierali się na podwieczorek do pewnej kawiarni. Kiedy byli już na miejscu, z budynku wyszedł pewien mężczyzna ze spuszczoną głową i wyrazie pogrążony w swoich myślach. Chuuya zaraz się zatrzymał. Kątem oka zobaczył bandaż zwisający z rękawa. Połączył już wszystkie fakty, brązowe włosy, wzrost jak u wieżowca i bandaże.

To na pewno musi być Dazai, ale... przecierz ja..- rozmyślał.

-Dazai?...- zapytał ,,nieznajomego,,. On obrócił się i spojrzał na niego.

Chuu...- powiedział z nadzieją w głosie.
Zapadła cisza.
*********
614 słów

I nawet ŚMIERĆ nas nie rozdzieli | Chuuya x Dazai | POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz