Rozdział 2

193 2 0
                                    

Nie wierzę powiedział to. Powiedział do mnie ,, słonko '' patrzyłam na niego z wielką nie chęcią ale po długim czasie patrzenia na niego z obrzydzeniem odezwałam się.
- Nie mów do mnie tak. Nie miło cię widzieć.
Patrzył na mnie z jego durnym uśmieszkiem. Przegryzłam wargę patrząc na jego brązowe oczy. Jego źrenice się powiększyły a ja nie wiedziałam co to znaczy.
- cukiereczek może być? , a może.. gwiazdeczka? - pytał. Przełknęłam nerwowo ślinę ale nadal nie spuszczałam go z oczu.
- Nie. - mówiłam stanowczo.
- Tak
- Nie
- Dobrze, mała. - powiedział. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. ,, Mała '' głupie określenie.
- Mała to jest twoja pała. - Powiedziałam groźnie na co się roześmiał. Zmrużyłam oczy. Czy ten człowiek myśli , że mówiłam na niby ? Trzeba było mnie tak nie nazywać. Zaplotłam ręce na piersi a następnie spojrzałam na dziewczyny które tańczyły do piosenki ,, who you foolin ''
-Uważaj ,mała bo to klub mojego braciszka i ja.. - mówił lecz nie dałam mu dokończyć.
- Bo co ,braciszek mi coś zrobi ? Zawołaj go a się przekonamy. - mówiłam z podłym uśmiechem
Szach mat.
- Odważna. Lubię takie. - powiedział opierając ręce o blat. - Nasze pierwsze spotkanie a chce cię pocałować. Co ty na to ?
- Jak na lato. A teraz dowidzenia waleczny chłopcze ale idę do dziewczyn. - powiedziałam odchodząc od chłopka.
Kretyn.
- O czym z nim gadałaś ? - zapytała rudowłosa.
- On tak jakieś ksywki mi wymyślał. Taki kretyn z podstawówki. - odpowiedziałam. Tańczyłam z nimi przez kilka minut lecz jednak postanowiłyśmy , że pójdziemy do mojego domu. Moja mama była w pracy do jutra więc miałam chatę wolną. Wyszłyśmy na zewnątrz żeby zamówić taksówkę, nie czekałyśmy długo. Tkanka taksówce gdy zawibrował mi telefon.
Mama: Widziałam jedynkę. Załatwiłam ci korki. Jeszcze jedna a żegnasz się z telefonem. Rozumiesz?
Ja: tak. Dzięki.
Ciekawe jaki to chłopak albo dziewczyna ? Ciekawe.
***
- dawajcie gramy w kiss , mery , kill. - powiedziała Julia.
- Dobry pomysł. - potwierdziła Cindy ciekawe jakich kretynow wymyśla.
- Dawaj Sophi Ethan , Profesor , Olivier - powiedziała Susi.
Mówiłam kretyni
Olivier to mój najlepszy przyjaciel naprawdę go lubię. Westchnęłam.
- Olivier mary Ethan kiss profesor kill. - powiedziałam siedząc na łóżku. - Teraz.. Cindy. Joe , Olivier , Harry.
Joe był naszym wspólnym przyjacielem chociaż nas nie zapoznał a Harry to były Cindy. Wiem , że chyba nie powinnam ale bardzo chciałam się dowiedzieć czy chce do niego wrócić.
- Harry kill , Joe mary , Olivier kiss.
Siedziałyśmy na łóżku opowiadając nasze straszne historie które przydarzyły nam się podczas naszego pierwszego pocałunku. Ja miałam sytuację w której moja mama weszła do domu i uderzyła chłopaka szmatką. Powiem to było dość straszne , ponieważ następnego dnia byłam pośmiewiskiem. I to właśnie Ethan rozpowiedział wszystkim , zdziwiłam się ponieważ nie całowałam się z nim. Pewnie Victor mu powiedział.
Nieznajomy : Witaj cukiereczku. Mam ci dawać korki.
Cholera jasna!
- Nie wierzę. - wykrzyczałam głośno.
- co jest ? - zapytała Susi podchodząc bliżej żeby zobaczyć mój telefon, - O mój boże. Masz przerąbane.
Ja: Nie zapędzaj się , to tylko korki. A cukierka możesz wsadzić sobie w dupę. I daj mi spokój.
- Dobrze odpisałam? - pokazałam telefon dziewczyną. Pokiwały głową. Wdech wydech. Ciężko będzie się skupić na korkach gdy będzie mnie uczyć największy wróg którego tak bardzo nienawidzę.
Nieznajomy : Jeszcze zobaczymy. Z czego masz tą jedynkę ?
Ja: matma.
Nieznajomy : świetne. Lepszego przedmiotu nie mogłaś wybrać ?
Ja: profesorkowi się zachciało odpytywania. A ja nie słuchałam.
Nieznajomy : to słuchaj następnym razem.
Jasne.
- Dobra nie , że coś ale spać mi się chce a mamy na ósmą. - powiedziała Linda.
Więc poszłyśmy spać. Był to krótki sen ale warto.
***
- Kto się nie wyspał ? - Zapytałam gdy wszystkie podniosły ręce. Zajebiście. W szkole było jak zwykle nudno nic ciekawego. Zawibrował mi telefon więc go wyjęłam z myślą , ze pewnie to ten kretyn.
Mama: Masz dziś korki. Wyjdź z ostatniej lekcji. Czyli teraz.
O boże. Akurat mam matme. Kocham takie dni. Ruszyłam w stronę szatni ale oczywiście nie mogło się obejść z przyłapania.
- Pano Walker gdzie się pani wybiera? - Zapytała nauczycielka.
- Mam zwolnienie z ostatniej lekcji.
Puściła mnie. Ubrałam szybkim tempem buty i kurtkę a następnie usłałam się do wyjścia. Zobaczyłam na podjeździe czarne Ferrari. Grubo.
- Witaj cukiereczku. Wsiadaj i jedziemy się pouczyć. - powiedział. No chyba se żartujecie.
Spojrzałam na niego z odtwarzani ustami.
- Co taka zdziwiona ?
- No bo odbierasz mnie ze szkoły. Idę pieszo. - powiedziałam idąc w stronę przystanku.
- Okej ale zaraz będzie padać.
- Albo wsumie to nic się nie stanie jak mnie zwieziesz do domu. - odparłam kierując się do samochodu. Ethan się zaśmiał a ja nie ukrywam także się zaśmiałam. Żarty na poziomie Sophi Walker są nie pokonane.
-Dobra czego nie rozumiesz? - zapytał siedząc obok mnie.
- Tego , że siedzisz tak blisko mnie. Odsuń się i daj chociaż trochę przestrzeni.
- Grubo. A tak serio ?
- Pitagorasa. - odpowiedziałam. Słyszałam jak chłopak wzdycha. Najwidoczniej mama nie ma gustu.
- Akurat musiałaś tego nie rozumieć ? Miałem dobre oceny ale z tego byłem najgorszy.
- to czemu mi pomagasz ?
- Bo potrzebuje pieniędzy.
- czemu ?
- Nie twoja sprawa. - mówił coraz bardziej lodowatym tonem.
- Powiedz proszę. Nikomu nie powiem. Proszę. Będę ci trukać.
- Nie.
- Proszę.
- Chcesz wiedzieć ? Wpakowałem się w okropne rzeczy i muszę im zapłacić. Żeby się stąd wydostać.
- W co się wpakowałeś ?
- Kiedyś pożyczyłem kasę od szefa mafii - mówił przełykając nerwowo ślinę. - i muszę teraz spłacić.
- Ile ?
- dwadzieścia tysięcy.
- Jasna cholera. - wykrzyczałam
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. On naprawdę musi spłacić dwadzieścia tysięcy dolarów.
Wtedy nie wiedziałam , że jego kłamstwa staną się moją przeszłością.

The worst liesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz