5. Wyzwanie na pojedynek na taniec

33 4 0
                                    

Zofia

Dzień w szkole za wolno mijał . Jeszcze miałam w głowie to co się dziś stało w sklepie plus to umówienie na pokaz z Josephem i Axelem.
Ta cała dziewczyna jakoś.....jakoś jest do mnie negatywnie nastawiona . Ale czemu ?
Eh potem będę o tym myśleć . Narazie muszę pomyśleć jak dalej bronić mieszkania przed ojcem.

Lekcje mi mijały dość spokojnie . W końcu wyszłam na dziedziniec szkoły i spojrzałam na niebo . Nic nie zapowiadało , że dziś będzie padać .
- Zofia ? Możemy porozmawiać ? - znajomy głos odbił mi się w uszach . Spojrzałam na Axela spokojnym wzrokiem
- Możemy . O co chodzi ?
- O ten twój występ Zofia .
- Oho .Więc ?
- Tak sobie pomyślałem czy nie wolałabyś mi tu już go pokazać ?
- Odwaliło ci ? Przyznaj się, że poprostu boisz się przyjść w przyszły czwartek bo Joe też będzie.
- Ale to nie tak... Poprostu.... No... Dobra. Nie lubię się z nim to fakt, ale.... Eh. Nie lubię tym bardziej Akademii Królewskiej. Nie chcę iść do ich budynku. To wbrew moim zasadom Zofia.
- Nie bądź tchórz tylko weź się w garść - odeszłam od niego. Rany co za chłopak.

^*************************^

Po wszystkich zajęciach poszłam do Akademii na zajęcia z tańca.
Uśmiechnęłam się lekko do Joe'go, który stał oparty przy drzwiach prowadzących do moich lekcji.
- Musimy pogadać - rzekł gdy tylko położyłam dłoń na klamce
- o co chodzi? Ty też się boisz przyjść na ten występ? - spytałam smutno spoglądając na niego, a on na mnie.
- Proszę? Nie nie. Nic z tych rzeczy. No coś ty. Chodzi o cos zupełnie innego.
- No więc? Wal.
Ciężko westchnął
- byłaś dziś w sklepie z akcesoriami dla baletnic zgadza się?
- No... Tak. Sabi ci powiedziała? - spytałam niepewnie. Jego zdanie nie było pytaniem, lecz bardziej stwierdzeniem.
Zaraz, zaraz....
- No niezbyt. Miałem takie podejrzenia, że to ty właśnie tam byłaś. Po co? - patrzył mi w oczy tak spokojnie.
- No... Spodobały mi się stroje. Bardzo piękne i z gracją widać.... Moment. Sabina mi mówiła, że ta dziewczyna ma kogoś bliskiego co ja też znam...
Zagryzł wargę i odwrócił wzrok z bólem.
O rajuśku.
- To... Ona jest twoją rodziną czy... - ona przecież nie...
- Dziewczyną - powiedział spoglądając znów na mnie, ale widziałam jak stara się chować ból pod maską powagi. No tego się nie spodziewałam.
- Oh... I ci powiedziała, że byłyśmy tam tak?
- Ta.... Była mała wymiana zdań - wzdychnął dając ręce do tyłu - Ale chce cie ostrzec. Nie wchodź jej w drogę. Ona jest do wszystkiego zdolna.
- Jasne rozumiem.
- Zofia mówi poważnie. Ona jest bardzo niebezpieczna. Unikaj jej i tego sklepu jasne?
- W porządku rozumiem spokojnie Joe.. Joseph. Dozobaczenia - weszłam w końcu przez drzwi idąc do szatni. Co on się tak martwi? Może coś wie czego ja nie wiem? Nie mogę o tym teraz myśleć.

Joe

Wzdychnąłem ciężko i przetarłem sobie twarz dłońmi. No... Niby jest po rozmowie, ale boję się, że Raven coś może zrobić. Wiem do czego ona jest zdolna, a Zofia jakby to bagatelizowała. Eh oby to się źle nie skończyło.

Jasmine

Nagrałam każdą sekundę ich rozmowy. Panienka Raven będzie dumna. Od razu prędko odeszłam korytarzem do wyjścia.

Zofia

Wzdychnęłam gdy zaczęłam się przebierać. Ktoś wszedł do szatni. Sabi.
Uśmiechnęłam się do niej lekko
- Rozmawiałaś z Kingiem mam rację? - spytała na starcie.
Z skąd...
- Tak... Z tobą też gadał?
- Tak. Mówił o Raven... Więc już wiesz co ją łączy z kim?
- Tak. Jest jego dziewczyną. Mówił to oraz ostrzegał mnie przed nią - powiedziałam i dalej się przebierałam.
- Trochę racji ma. Raven jest wredna i zazdrosna. Pewnie będzie myślała, że ty coś czujesz do jej chłopaka. Choć sama nie wiem czemu on z nią jest.
- To nie nasza sprawa - odparłam i wyszłam z szatni. Też mnie nieco dziwiło co taka wybuchowa i niegrzeczna dziewczyna robi u boku tak ułożonego chłopaka jak on...., lecz nie powinno mnie to zbytnio interesować.
Weszłam na salę i po, krótkim rzuceniu hej wszystkim zaczęłam się rozciągać. Ciekawe co dziś będziemy tańczyć.
- Ekhm - nagle usłyszałam jakiś głos. No jest tu wiele dziewcząt, ale ta.... Różowowłosa podeszła do mnie.
- Hej... Pewnie mnie nie znasz.... Nie kojarzysz... Jestem Lila. Chodzę do c w gimnazjum Raimona. Ten sam rocznik .
- Ah... No..... Przepraszam nie kojarzę cie - patrzyłam na nią i patrzyłam, ale nie mogłam kurka sobie jej przypomnieć. Kurcze.
- Nic nie szkodzi. Jak cię zobaczyłam tu coś sobie skojarzyłam, a potem się dowiedziałam. Fajnie mieć tu kogoś ze swojej szkoły.
- Tak racja.
Wtedy na salę weszła nasza nauczycielka i Sabina. Sabi od razu stanęła obok mnie ze spokojnym uśmiechem.
Po małej jakby rozgrzewce czas na ćwiczenia przy drążku.
Najpierw Demi plie et grand plie. Później Battement tendu czyli wysuwanie i dosuwanie nogi. Gdy to ćwiczenie minęło przestałam się skupiać na tym co kobieta mówiła, a bardziej moje myśli latały na obrazie w tamtym sklepie gdzie Raven nie miło mnie potraktowała. Chciałabym jej utrzeć nosa i pokazać na co mnie stać. Jednak niestety przez to wszystko tak się zamyśliłam, że przez przypadek Sabina ode mnie dostała nogą. Uśmiechnęłam się przepraszająco do niej. Nie wiem co mi jest.

Po zajęciach prędko się przebrałam i poszłam do wyjścia z Akademii Królewskiej. Objęłam się rękami. Mam nadzieję, że Joseph nie trzyma tak mocno się z Raven, aby na ten przykład zrobić coś mi z jej zlecenia. Chyba taki nie jest... Prawda?
Wyszłam przesz bramę i wtedy...
- Czego chcesz Raven? - spytałam bez emocji, a ona zrobiła kilka korków s moją stronę
- Ja? Niczego takiego. Tylko wyzwać cie na mały pojedynek taneczny - rzuciła tak jakby wcześniej nic się nie stało.  Aha? To bardzo podejrzane.
- A ja nie mam zamiaru tego podejmować. Cześć - wyminęłam ją idąc dalej.
- Jak bardzo lubisz mojego chłopaka? - nagle spytała. Nie zatrzymałam się i szlam dalej. Nie będę jej na nic odpowiadać. Joseph mi mówił. Mam na nią uważać.

Raven

Zagryzłam lewy policzek od środka. Ta dziewucha mnie zignorowała! Joe będzie mi się gęsto tłumaczył. Widziałam nagranie od służki. Ta cała niby baletnica nie wie, że przyjdzie na ten pojedynek czy tego chce czy nie. A Joe mi ją osobiście przyprowadzi.

Tymczasem....

Joe

Uśmiechnęłam się spokojnie gdy tata prowadził samochód. Mogę w końcu spędzić z nim czas sam na sam.
- Jak było w szkole? - nagle zapytał.
- Nawet dobrze. Nie mam na co narzekać szczerze mówiąc..., a u ciebie w pracy? Coś ciekawego?
- Wiesz.. Tak. Dzwoniła dziś do mnie mama Raven.
Na to zdanie humor mi się popsuł. No pięknie.
- I co?
- Zaprosiła nas do siebie dziś.
Przełknąłem nerwowo ślinę. Czy ten wspólny czas to była pułapka?! Czy my teraz jedziemy do rezydencji...mojej szurniętej dziewczyny?!
- R- Rozumiem
- Ale odmówiłem - rzekł twardo na co poczułem gigantyczną ulgę w sercu - Wiesz jak zaczęła mnie wyzywać? - zaśmiał się. No... zdziwił mnie tym. On i śmiech?!
- Serio? - też zmusiłem się na lekki śmiech
- Tak. Od nie kulturalnych i nie dżentelmenskich facetów co tylko myślą o sobie - przedżeźnił ją. Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać jak i on - a nie brzydko, bardzo brzydko odmówić takiej damie jak ona - wywrócił oczami i pokręcił głową rozbawiony - Joe... Chcę z tobą porozmawiać na poważnie - skręcił na parking przy zwykłej restauracji i zaparkował wyłączając silnik.
Czułem napięcie. Tata po patrzeniu przez chwilę w baner przed nami zwrócił ku mnie wzrok
- Posłuchaj... Wiem, że nie czujesz miłości do Raven Joe. Nie pasujecie do siebie. Marnujesz jedynie przy niej czas chłopcze. Czemu z nią jesteś?
- Ja... - nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć. No zaskoczył mnie - No nie kocham jej to fakt, robię to dla zasady swojej. Nie chcę, aby była zraniona, smutna, że na ten przykład ją rzucę... Plus jej rodzice powiedzieli, że pasuje do niej. Zrobiłem też to dla nich...
- A raczej pod ich dyktando
- No... Tak - westchnąłem i oparłem głowę o szybę
- Joe spójrz na mnie proszę - poprosił więc zrobiłem to - rzuć ją
- C-co?! - nie... On... On to powiedział naprawdę?!
- Rób to dla swojego serca. Chcesz przez całe życie być w nieszczęśliwej miłości Joe?
- Nie... - szepnąłem i spojrzałem na swoje dłonie.
- Nie chce cie zmuszać do zerwania z nią, ale posłuchaj rady starszego dobrze? Jakoś cie nie widzę wśród tych elegancko ubierających się zadufanych w sobie snobów rodziny Raven. Ty jesteś inny. Szczerze pasowałbyś jak ja do cyrku wśród klaunów.
Spojrzałem na niego i się lekko uśmiechnąłem. Pokiwałem głową.
- W porządku. Zerwe z nią. Ale nie wiem czy potrafię...
- Joe. Odrzuć na chwilę wtedy swoje zasady. Nie myśl czy jej będzie przykro tylko o swoim sercu myśl. Ona nie jest dla ciebie, ani ty dla niej.
Pokiwałem głową. Nie znałem ojca od tej strony.
- Jak mamy wszystko ustalone to chodźmy na frytki i twoją ulubioną pizzę. Należy ci się.
On naprawdę zrobił się takim prawdziwym ojcem. Czy wszystko się ułoży?
Wysiedliśmy z samochodu i po zamknięciu poszliśmy do restauracji. Jednak bałem się co może mi zrobić Raven jak się dowie o zerwaniu. A tym bardziej jej matka.

Tańcz jak umieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz