6. Szaleństwo Raven

36 4 0
                                    

Joe

Następnego dnia od razu poszedłem rano do Raven. Muszę jej to powiedzieć.
Wszedłem do sklepu wciąż powtarzając sobie w głowie zdania jakie wymyśliłem na tą rozmowę i kontr zdania na jej wypowiedzi.
Podszedłem do blatu bo dzwonek przy drzwiach nikogo nie "zawołał" .
Dwa razy uderzyłem w dzwoneczek na blacie gotów na rozmowę. Ale nikt nie podchodził. Zirytowałem się.
Prawie krzyknąłem gdy poczułem czyjaś dłoń na ramieniu
- Nie bój się Joseph. To tylko ja - usłyszałem głos matki Raven. No jeszcze tego brakowało.
- Dobrze... Ja do Raven - powiedziałem gdy przeszła obok mnie biorąc coś z spod szkatułki.
- Ah do niej? Jeszcze jej nie ma. Dlaczego wczoraj was nie było co?
Podeszła do drzwi wyjściowych.
- Nie mogliśmy. Ale... Jeśli to nie problem proszę przekazać Raven, żeby się ze mną skontaktowała. To pilne - Oczywiście, że mógłbym sam do niej zadzwonić, ale po co? Ona i tak nie odbiera nigdy, ani nie odpisuje.
- Sam to jej powiesz głuptasie - przekręciła kluczyk w zamku
- Ej no zaraz...
Spojrzała na mnie przeszywającym wzrokiem. Cofnąłem się o krok wpadając plecami o blat.
- Co się tak boisz co? Przecież nic ci nie zrobię. Chodźmy na zaplecze - ruszyła tam, a ja upewniłem się, że drzwi są zamknięte. Czemu zamknęła je na klucz?!
- Idziesz czy mam cie przyprowadzić Joseph?
Zacisnąłem zęby i położyłem rękę na telefonie w kieszeni. Prędko wyjąłem go i napisałem do ojca słowo " Pomocy"  oraz adres. Schowałem sprzęt do wewnętrznej kieszonki w marynarce i poszedłem za kobietą. Czułem strach.
Doszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Weszliśmy i... No proszę. Tu była  Raven.
Widząc mnie od razu wstała. Matka oparła się o framuge odcinając mi drogę ucieczki
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę - rzekła dziewczyna podchodząc do mnie i przytulając. Odczepiłem ją od siebie.  - Hej? Co ty robisz głuptasie? - Patrzyłem na nią poważnie. Ona udaje teraz. Dobrze o tym wiem.
- Joe chciał z tobą porozmawiać - wtrąciła się jej mama
- Ah tak? Pewnie o tym - Raven pokazała mi nagle nagranie jak rozmawiam z Zofią na korytarzu. Chciałem jej to zabrać, ale odsunęła rękę dość szybkim ruchem - Więc się znacie? Jak słodko.
- Tylko ją ostrzegłem przed tobą
- Przede mną? A co ja mogę jej zrobić co? Choć jest pewna sprawa Joe'ie do, której będziesz mi potrzebny
- Też chcę z tobą o czymś pomówić. A dokładnie to o nas - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. Nie dam się jej, ani jej matce zastraszyć.
- To może usiądź, a ja wam dam herbaty? - zasugerowała kobieta
- Nie dziękuję. - fuknąłem - Raven ja.... - No dawaj. Muszę to powiedzieć! - zrywam z tobą
- Dobry żart - podeszła bliżej
- Mówię poważnie. Dość tego Raven. Dobrze wiesz, że między nami nie ma nic poważnego - warknąłem i odtrąciłem jej rękę gdy chciała ją mi położyć na ramieniu - To koniec. Nie rozumiesz? - Patrzyłem w jej oczy. Ani bólu, ale już cisł jej się sztuczny smutek . No jasne. Będzie udawać szloch zaraz.
- Poproszę cie na osobność. - zanim zdążyłem zareagować jej matka szarpnęła mnie za włosy na zewnątrz. Chciałem się jej wyrwać, ale to za bardzo bolało.
W końcu mnie puściła
- Odbiło pani?! - warknąłem i wtedy dostałem z liścia. Nie powiem, ale zabolało, że, aż głowę mi odepchnęło w bok. Przyłożyłem dłoń do piekącego policzka.
- Jak ty się zachowujesz co?! Brak kultury. Zupełnie jak ojciec. A raczej matka. Nie mówię, abyś mnie przeprosił, ale pójdziesz teraz do Raven i ją przeprosisz mówiąc o pomyłce oraz o miłości do niej.
Spojrzałem na nią zaciskając zęby
- Nie ma nawet opcji - syknąłem - nie zniżę się do jej poziomu - wyminąłem tą kobietę i ruszyłem do wyjścia z zaplecza. Na szczęście gdy dotarłem do drzwi zobaczyłem wśród, widać klientek na zewnątrz, mojego ojca. Matka Raven wybiegła za mną, ale widząc zdenerwowane kobiety za zamkniętymi drzwiami.
Zła obok mnie przeszła i otworzyła drzwi z kluczyka. Klientki od razu weszły, a ja skorzystałem z okazji gdy ona się tłumaczyła im, wyszedłem prędko.
- Joe? Co ci się stało?! - ojciec od razu zaczął oglądać mój policzek. Od wczoraj jest jakiś opiekuńczy, taki normalny , a nie poważny i tak dalej.
- No... To nie istotne. Zerwałem z Raven - powiedziałem już nieco spokojniej. Nie będę mówił ojcu o tym co się tam działo.
Nagle ze sklepu wyszła jej matka. Cofnąłem się nieco.
- Pragnę porozmawiać z Panem na osobności jeśli można - rzekła oschle w kierunku mojego taty
Poklepał mnie po ramieniu
- Idź do samochodu. Ja zaraz dojdę i cie zawiozę do szkoły - rozporządził i odszedł nieco z tamtą kobietą. Hm. Podejrzane to się robi nie powiem. Ale spełniłem jego prośbę.

Tańcz jak umieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz