Następnego dnia, od rana, w końcu poznałam właściciela domu, Hershela, jego żonę, córki i syna. Spóźniłam się na śniadanie, więc skapnęły mi się resztki i pomogłam im posprzątać.
- Czy Carl wyliże się z tego? - spytałam Hershela, który dopijał kawę, kiedy pomagałam Maggie zmywać naczynia.
- Jsst ryzyko. Stracił tylko dużo krwi, a muszę mu wyjąć ostatnią łuskę od naboju. Potrzebuje odpowiednich narzędzi i przydałaby się respirator.
- Mogę pojechać z Darylem, po to wszystko.
- Już Shane się zgłosił do pomocy, tak więc nie kłopocz się.
- Jeśli będę mogła jakoś inaczej pomóc, proszę mówić.
- Dziękuję - Hershel uśmiechnął się smutno.Po sprzątaniu wyszłam na dwór. Camer Dale'a już stał na podwórku i auto Ricka i Shane'a. Brakowało tylko motoru Daryla i mojego Mustnga. Choć Mustanga raczej tu nie przyprowadzę.
Wszyscy kręcili się na podwórku. Rozstawili namioty, krzesła. Chyba zostaniemy tu na dłużej, na pewno, aż Carl nie wyzdrowieje.
Wzrokiem odszukałam Daryla, akurat coś jadł, siedząc pod drzewami w cieniu. Podeszłam do niego.
- Dopiero jesz śniadanie? Jakbym wiedziała przyszłabym do ciebie wcześniej. Te surowe mięso wygląda lepiej, niż resztki po całej grupie z rana - usiadłam obok niego.
- Zauważyłem, że lubisz długo spać.
- Późno wczoraj wróciłam do pokoju - spojrzałam ukradkiem na Dixona.
- Co jeszcze wczoraj wieczorem robiłaś?
- Spotkałam się z pewnym przystojnym kowbojem - rzecz jasna mówiłam o Dixonie. Daryl się zaśmiał i spojrzał na mnie.
- Od kiedy jestem przystojny? - spytał.
- Myślałam, że zakwestionujesz to, że nie jesteś kowbojem - uśmiechnęłam się.
- Już za późno, zaraziłaś mnie teksańskim akcentem. Yeehaa - zaśmiał się. Nie mogłam przestać się śmiać.
- Kiedy idziesz po motor? - spytałam po chwili.
- Jak skończę jeść... chcesz? - podał mi surowe mięso
- Pewnie.Wyruszyłam z Darylem, po motor, z nadzieją w sercu, że jakoś uda mi się tu sprowadzić mój samochód i go naprawić.
- Myślałem o tym pluszowym misiu Sophie. Muszę się wrócić, w to samo miejsce, jeśli nadal tam jest, wziąć go i oddać Carol.
- Ja też uważam, że Carol powinna go odzyskać. To jedyna pamiątka, jaka jej została po córce - dodałam.Rozmawiając czas zleciał nam szybciej. Dotarliśmy na autostradę. Motor i moje auto stały nie tknięte. Podeszłam do Mustnga i otworzyłam go. Próbowałam odpalić, ale się nie dało. Wyjęłam tylko spod tylniego siedzenia mój kowbojski kapelusz, założyłam go i wróciłam do Daryla.
- Gotowa? - mężczyzna siedział już, na odpalonej maszynie.
- Tak - objęłam go jedną ręką, a drugą trzymałam kapelusz.Daryl jechał bardzo szybko. Bardzo. Wiatr rozwiewał mi włosy i musiałam mocno trzymać kapelusz. Jeszcze nigdy, nie jechałam motorem. Było to cudowne doświadczenie.
Zatrzymaliśmy się, przy jakimś opuszczonym drewnianym domku.
- Widziałem ten dom rano, jak byłem na polowaniu, ale nie miałem plecaka, jakbym znalazł jakiś bimber, albo co innego - stwierdził zawijając wokół dłoni szmatę, następnie wybił szybę i otworzył drzwi, od środka.
- Przydały by się dwie paczki papierosów - zaśmiałam się.
- Zawsze i wszędzie - dodał Dixon z delikatnym uśmiechem.Weszliśmy do środka. Dixon zaczął przeszukiwać salon, z kolei ja udałam się do łazienki. W łazience znalazłam otwartą paczkę tamponów i tyle. Podczas apokalipsy zombie, wszystkie czyste podpaski i tampony są mile widziane.
Z łazienki weszłam do sylpilani. To był mój najgorszy błąd, tego dnia. Tym błędem mogłam przypłacić życiem.
Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam młodą dziewczynę, celującą we mnie pistoletem. Od razu zalał mnie zimny pot, a moja dłoń wylądowała na rewolwerze, na biodrze. Dziewczyna była bardzo przestraszona a ręce jej się trzęsły. Dopiero po chwili zauważyłam, że jest w zaawansowanej ciąży.
- Widzę, że jesteś w ciąży. Odłuż broń, a pomogę tobie. Nie skrzywdzę cię - stwierdziłam robiąc krok, w jej stronę. Daryl stanął obok mnie, z podniesioną kuszą.
- Nie zbliżaj się! - krzyknęła łamiącym się głosem.
- Odłuż pistolet. Nie masz z nami szans - dodał Daryl.
- Pomożemy tobie... - zrobiłam kolejny krok, wchodząc do pokoju.
- Nie podchodź do mnie! - krzyknęła kładąc wskazujący palec na spuście. Usłyszałam tyko świst strzały koło ucha, a dziewczyna padła martwa. Widziałam jak ulatują z niej dwie dusze.Stanęłam jak słup soli, wpatrując się w truchło, które jeszcze przed chwilą nosiło dziecko w łonie.
- Liz... chodźmy już - Daryl chwycił mnie za rękę i pociągnął.
- Nie... to nie miało tak się skończyć - spojrzałam na swoje ręce, które zaczęły mi się trząść.
- Ona w ciebie celowała, musiłem to zrobić - Daryl mocno chwycił mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę. To bolało. W oczach zebrały mi się łzy. Na ogół jestem twarda, ale ta sytuacja naprawdę chwyciła mnie za serce - chodź - pociągnął mnie w stronę wyjścia.CDN
Dziękuję za gwiazdki ⭐️

CZYTASZ
Knockin' On Heaven's Door - TWD
FanficElizabeth wraz z młodszą siostrą opuszczają swój rodzinny Texas i kierują się w stronę Georgii. Tam poznaje grupę, która jej pomaga. Od początku Liz ma na pieńku z Darylem Dixonem, ale kiedy zaczynają dzielić razem tajemnice, o których wiedzą tylko...