8. Pusta przestrzeń.

142 10 0
                                    

       - Co?! - wrzasnął wściekły.
- Nie zamieniła się jeszcze w zombie, więc pomyślałam, że mogę ją wyleczyć.
- Tego nie da się wyleczyć! Jak mogłaś nawet tak pomyśleć?! - popukał się po głowie, patrząc się na mnie jak na idiotke. W oczach zebrały mi się łzy, ale szybko je wytarłam.
- Próbowałeś wyleczyć kogoś ugryzionego?!
Hmm?! - spojrzałam na niego spod byka - więc nie mów, że jest to nie możliwe! - krzyknęłam i zapadła chwila ciszy.
- Nie sądziłem, że jesteś taka głupia - stwierdził zachrypniętym głosem - ruszajmy, może uda nam się dotrzeć do obozu, za nim będzie za późno.

       Podczas drogi powrotnej, zdążyło zajść słońce i zrobić się ciemno. Daryl przez cały czas, nie odzywał się do mnie. Nagle dotarły do nas piski i krzyki, z daleka. Przerażeni stanęliśmy w miejscu i spojrzeliśmy po sobie.
- To z obozu - stwierdził. Ruszyliśmy biegiem, przez las.

       Kiedy dotarliśmy do obozu, panował chaos. Wszyscy uciekali przed sztywnymi. Rick i Shane strzelali do trupów z pistoletów.
- Widzisz co narobiłaś! Mogłem ją zabić kiedy mnie o to poprosiłaś. Nie okradłabyś mnie i nie było by tego problemu teraz.
- Jak możesz tak mówić! - zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz. Mężczyzna spojrzał na mnie spod byka i skierował w moją stronę kuszę. Strzała wystrzeliła. Byłam pewna że trafi we mnie. Serce waliło mi jak dzwon i przeszedł mnie zimny dreszcz.

       Kiedy obok mnie padł martwy zombie, ze strzałą w głowie, dotarło do mnie, że Daryl strzelał do niego, a nie do mnie. Gdyby nie on, już by mnie ugryzł.
- Dziękuję - wyszeptałam.
- Zostań tu, żebyś nie spieprzyła bardziej tej sytuacji. Ja pójdę pomóc Shaneowi i Glennowi - stwierdził wymijając mnie i kierując się, w sam środek tego chaosu.
- Daryl - chwyciłam go za ramię. Ten przystanął i podniósł na mnie, swój zimny wzrok - przepraszam, że to tak wyszło. Chciałam jak najlepiej dla Emmy.
- Trzeba było myśleć... - westchnął. Chyba widział, że szczerze żałuję mojego błędu. - Dobrze strzelasz, chodź, będziesz mnie osłaniać - dodał ruszając, a ja skierowałam się za nim.

       Scena wyglądała, jak z horroru. Przerażeni ludzie, uciekający przed sztywnymi, którzy chcą ich dorwać żywcem. Atmosferę podsycało duże ognisko, bez którego w ciemności, ciężko by było cokolwiek zauważyć. Wyjęłam rewolwer i strzelałam do sztywnych, których Daryl nie zdążył zabić. Było ich naprawdę dużo.
- Dobrze, że już wróciliście - podbiegł do nas Glenn.
- Zabierz kobiety i dzieci do campera - orzekł Daryl. Glenn spojrzał na mnie.
- Ja zostaję. Pomogę Darylowi - stwierdziłam strzelając w głowę zombie.

       Kątem oka, przy moim samochodzie zauważyłam chłopca, który uciekłał przed sztywnym. Był dziesięć metrów dalej. Niespodziewanie chłopiec przewrócił się, a sztywny na niego. Przymrużyłam oczy i wycelowałam w sztywnego. Pociągnęłam za spust. Sztywny padł nieruchomo, chyba trafiłam. Podbiegłam do chłopca i pomogłam mu zrzucić z siebie martwego zombie.
- Dziękuję - powiedział przerażony.
- Wszystko w porządku? - podniosłam go z ziemi. Nagle jego oczy zrobiły się wielkie, jak spodki.
- Za tobą! - krzyknął wskazując palcem, za mnie. Obróciłam się przerażona, w stronę sztywnego i pociągnęłam za spust. Nic, cisza. Skończyły się naboje. Sztywny chwycił mnie za rękę. Serce podskoczyło mi do gardła. Ze strachu sparaliżowało mnie, jak nigdy, w życiu.

       Niespodziewanie sztywny stanął jak wyryty. Jego uścisk na moim nadgarstku poluźnił sie, a sam  przewrócił się w tył ukazując postać Dixona, z podniesioną kuszą.

       Gdyby nie on byłabym już martwa, już drugi raz dzisiaj.

       Nad ranem skończyliśmy oczyszczać obóz, ze sztywnych. Ta noc była straszna. Chyba jeszcze do mnie nie dotarło, że straciłam siostrę i to przeze mnie zginęło kilka osób, z obozu.

       Przez cały następny dzień wywoziliśmy i paliliśmy ciała. Smród był nie do wytrzymania, ale widok jeszcze gorszy. Ze strachem czekałam, aż podejdzie do mnie Rick i na zawsze wygoni z obozu, albo zabije. Za to, że trzymałam w obozie zarażoną siostrę.

       Ku mojemu zdziwieniu do wieczora nikt nie przyszedł do mnie z pretensjami. Wszczy zachowywali się wobec mnie bardzo miło, jakby nic nie wiedzieli.

CDN

Dziękuję za gwiazdki ⭐️

Knockin' On Heaven's Door - TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz