7. Od początku.

122 9 0
                                    

       Weszliśmy na dach. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to kajdanki i odcięta ręka przy nich. Nie podchodziłam bliżej. Jestem wytrzymała, ale nie lubię takich widoków.
- Tak! Wiedziałem, że Merle to twardziel i się nie podda! Odciął sobie rękę i uciekł stąd.
- Jeśli się wykrwawił, to daleko nie zaszedł.
- Nie wykrwawił się... Merle wie jak sobie radzić - stwierdził z lekkim uśmiechem. Przetarłam dłonią pot z czoła. Był środek lata, słońce mocno grzało.
- Teraz musimy jakoś stąd się wydostać.
- Spróbujemy innym wyjściem.

       Zeszliśmy na klatkę schodową. Minęliśmy te drzwi, które Daryl zastawił. Schodząc biegiem, po schodach w dół, nagle wpadliśmy na sztywnego. Zombie nas zaskoczył i chwycił Daryla. Jego zęby dzieliły milimetry od szyi mężczyzny. Podświadomie sięgnęłam za rewolwer. Strzeliłam w głowę sztywnego. Dixon spojrzał na mnie w lekkim szoku. Nie spodziewał się tego, z resztą ja też nie.

       Nagle z piętra wyżej, nastąpił huk, jakby ktoś wywarzył drzwi. Spojrzeliśmy z Darylem po sobie. Ze schodów, z góry wylała się fala zombie, w naszą stronę.
- Biegiem! - Dixon krzyknął i z całych sił ruszyliśmy w dół.

      Zbiegliśmy na parter. Niestety cały korytarz, prowadzący do wyjścia był zawalony sztywnymi!
- Ło! - w ostatnim momencie chwyciłam Daryla, za koszulkę i wciągnęłam do schowka. Schowek był ciasny. W dodatku, w środku było dużo różnych rzeczy, więc staliśmy bardzo blisko siebie. Bardzo blisko, przez co czułam się trochę niekomfortowo. Czułam silny zapach papierosów i alkoholu bijący od niego, który mieszał się z moim.
- Dzięki - szepnął cicho. Jakby naprawdę taki twardziel jak on cieszył się, że uratowałam mu życie, i to dwa razy.
- Nie ma sprawy... - westchnęłam - Zostaliśmy odcięci z dwóch stron - dodałam po chwili, żeby przerwać krępującą ciszę.
- Ta... musimy coś wymyślić - stwierdził niskim głosem.
- Możemy wciągnąć jednego i wysmarować się jego krwią - zaproponowałam.

      Z racji, że nie mieliśmy lepszych pomysłów, wykorzystaliśmy mój. Daryl, przez otwory wentylacyjne w drzwiach, strzelił do sztywnego, z kuszy. Ten padł na ziemię martwy. Następnie, bardzo powoli i delikatnie wciągnęliśmy martwego sztywnego do nas. Było bardzo ciasno i strasznie śmierdziało. Rozkroiliśmy go i z kwaśnymi minami wysmarowaliśmy się jego zgniłą krwią.
- Coś czuję, że przez miesiąc nie zmyje z siebie tego smrodu - szepnęłam bardziej do siebie, niż do mężczyzny.
- Idziemy razem. Nie rozdzielamy się, tak jak wcześniej - orzekł.

       Powoli wyszliśmy z kantorka udając, że kuśtykamy. Serce waliło mi jak dzwon. Przerażała mnie świadomość, że wystarczy jeden zdradliwy ruch, żeby rzuciło się na mnie stado sztywnych i rozerwali mnie żywcem. Po Dixonie nie było widać, że się boi. Czy ten facet wogóle ma uczucia?

      Przeciskanie się przez tłum zombie, było obżydliwe. Zwisające flaki, brak dolnej szczęki i ten nieprzyjemny odór. Jakimś cudem wydostaliśmy się na zewnątrz.

      Przez to, że byliśmy nasmarowani krwią jednego z nich, to żaden zombie nas nie rozpoznawał. Ruszyliśmy w poszukiwaniu apteki.

      Ostatecznie dotarliśmy do jakieś. Daryl stanął przed opuszczonym sklepem i odpalił papierosa. Ja weszłam sama, do środka apteki. Na szczęście, w środku nie było żadnych zombie. Puste pułki były  powywracane, a na ziemi walały się jakieś opakowania po lekach. Weszłam za ladę, otworzyłam szufladę i wzięłam wszystkie leki, jakie były w środku.
- Co dolega twojej siostrze? - spytał Daryl, wchodząc do apteki. Wypalonego papierosa rzucił na ziemię i przydepnął butem, po czym spojrzał na mnie, przenikliwym wzrokiem.
- Emma ma gorączkę. Myślę, że to jakiś wirus... - nie mogłam mu powiedzieć wprost, że siostra została ugryziona, bo nie wiem czy da się to wyleczyć. Mężczyzna podszedł do mnie bliżej i przyjrzał się pudełku leków, które miałam w ręce.
- Bierzesz najmocniejsze antybiotyki. Nie powinno ich się podawać dzieciom - stwierdził. Spojrzałam na niego wystraszonym wzrokiem.
- Muszę jej to podać... inaczej ją stracę.
- Trochę znam się na lekach. Uwierz mi, nie można ich bezmyślnie podawać - dodał. Przez chwilę przeszło mi przez głowę, żeby mu powiedzieć. Może będzie wiedział czym to wyleczyć. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na pudełko leków, smutnym wzrokiem.
- Emma została ugryziona...
- Co?! - wrzasnął wściekły.

CDN

Dziękuję za gwiazdki ⭐️

Knockin' On Heaven's Door - TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz