𝐏𝐨𝐯 𝐯𝐢𝐜𝐭𝐨𝐫
Nadszedł dzień meczu. Przez ten cały czas kiedy byłem w edenie zacząłem się przywiązywać do mojej nowej drużyny, co prawda dalej tęskniłem za raimonem ale ta drużyna nie była wcale taka zła.
Wszyscy byliśmy w szatni czekając na słowa trenera co do taktyki. On nam wszystko wyjaśnił a ja kiwnąłem głową na znak że rozumiem. Wreszcie drużyny musiały wyjść na boisko. Stresowałem się nie tylko meczem, ale i reakcją ariona że jestem w barwach przeciwnej drużyny i na dodatek drużyny Cesarskich, postanowiłem również że będę udawać, że raimon jest mi obojętny a szczególnie arion, postanowiłem że tak będzie najlepiej bo nikt z mojej drużyny się nie domyśli. No cóż, wziąłem trzy głębokie wdechy i wyszliśmy wszyscy na boisko.
𝐏𝐨𝐯 𝐚𝐫𝐢𝐨𝐧
Trener Evans dał nam ostatnie wskazówki co do meczu, po czym wszyscy wyszliśmy na boisko. Weszliśmy na murawę i w tedy zobaczyłem..
-victor?! - prawie że krzyknąłem, nie mogę uwierzyć że wrócił do piątego sektora... Przecież wyciągnąłem go z tego bagna a teraz... Victor tylko się do mnie uśmiechnął i szedł dalej razem ze swoją drużyną. Napłynęły mi łzy do oczu, nie tylko ja się tym przejąłem ale i cała drużyna, wszyscy byli w szoku ale ja chyba najbardziej to przeżyłem, bałem się że przez to wszystko nie będę mógł się skupić na meczu..Wreszcie obie drużyny wyszły na murawę i zajęli swoje miejsca. Patrzyłem smutnym wzrokiem na victora ale on wyglądał jakby nie bardzo go to obchodziło, tylko dlaczego?.. Przecież mówił że mnie kocha.... Usłyszałem gwizdek, raimon zaczynał mecz i o to zaczęła się gra. Kaiser podał piłkę do mnie a ja biegłem do przodu robiąc mój słynny drybling.
Niestety przeciwnik zabrał mi piłkę, byli dobrzy. Co jakiś czas zerkałem na
Victora przez co nie mogłem się skupić na meczu. Niestety przeciwnik strzelił gola..cholera..Zdziwiło mnie również to że victor w tak krótkim czasie się polepszył w grze, pewnie to przez te treningi w piątym sektorze, eh.. Znowu się zamyśliłem przez co nie przyjąłem podania od Ricardo.
-arion! Skup się ma grze! -krzyknął w moją stronę i grał dalej, ja na prawdę próbowałem się skupić ale na marne.. Na szczęście Ricardo opanował sytuacje i pod koniec pierwszej połowy strzelił wyrównującego gola co ratowało naszą sytuacje. Nie potrafiłem zapanować nad myślami, to nie ma sensu..
-Ricardo.. -powiedziałem cicho.
-co jest?
-ja... Ja chce byś ty był kapitanem podczas tego meczu.. Ja.. Ja nie dam rady.. - patrzałem w murawę smutnym wzrokiem.
-arion, nie mogę się zgodzić, wierzę że dojdziesz do siebie podczas meczu i wszystko się wyrówna, skup się na meczu a jakoś to będzie- chłopak położył rękę na moim ramieniu i ciepło się uśmiechnął. Kiwnąłem głową na znak że rozumiem chociaż i tak wolałbym żeby w tym meczu to Ricardo był liderem.𝐏𝐨𝐯 𝐯𝐢𝐜𝐭𝐨𝐫
Siedziałem razem z moją drużyną na murawie czekając na kolejny rozkaz od trenera. Po chwili powiedział że w tej połowie mamy grać bardzo agresywnie, najlepiej na krok od faulu. No chyba go coś boli, nie mogę tego zrobić mojej byłej drużynie ale chyba muszę. Postanowiłem że wcale nie będę tak agresywnie grać ale jednak bardziej niż na początku. Coraz bardziej mam wrażenie że vlad ma rację i powrót tutaj to nie jest najlepsze wyjście, no ale co zrobić?Martwiło mnie również zachowanie Ariona, to do niego nie podobne by tak grał..
𝐏𝐨𝐯 𝐚𝐫𝐢𝐨𝐧
Wracaliśmy do meczu. Spojrzałem na Victora który już się na mnie patrzał na co ja szybko odwróciłem wzrok. Zdziwiło mnie to że przeciwnicy grają inaczej niż przedtem, stali się bardzo agresywni przez co od razu odebrali nam piłkę. Niech to szlag.. Po chwili przeciwnik strzelił nam drugiego gola, zacząłem tracić nadzieję na to że wygramy.. To nie ma sensu... Nie potrafiłem dalej się skupić na grze, ciągle odbierano mi piłkę, najbardziej bolało jak musiałem odebrać ją Victorowi co oczywiście zawsze kończyło się nie powiedzeniem. Niespodziewanie usłyszałem dobrze znany mi głos.
-arion! Co się z tobą do cholery dzieje?! - krzyknął victor, co on robi?.. Ciągnął dalej:
-co ty wyprawiasz?! Ja rozumiem możesz się przejąć moim odejściem ale gdzie się podziała twoja wielka miłość do piłki?! Przecież chciałeś ratować ten sport, liczyłem na to że zagram przeciwko tobie normalny mecz ale najwidoczniej się myliłem- kiedy skończył mówić odszedł ode mnie. Miał rację.. Gdzie ta moja miłość to tego sportu.. Przecież tak bardzo chciałem odzyskać prawdziwy futbol ale przez tą całą sytuacje nie potrafiłem się skupić.. Wziąłem głęboki wdech i powiedziałem w stronę drużyny:
-drużyno! Przepraszam was za moje zachowanie! To już koniec tego zachowania, wygrajmy ten mecz! - na moje słowa drużyna krzyknęła chórem "tak!" i właśnie teraz zaczął się prawdziwy mecz.
CZYTASZ
𝐚𝐥𝐥 𝐰𝐚𝐧𝐭 𝐢𝐬 𝐲𝐨𝐮 [kyouten]
Romance(SPOILER):Słońce zawsze świeciło najmocniej jak potrafi, mimo że zachodziło było czuć jego obecność której tak bardzo pragnął księżyc. Księżyc uświadomił sobie, że to co czuje do słońca nie jest zwykłą przyjaźnią lecz nie mógł tego zaakceptować, nie...