Rozdział 11- Nigdy nie mów nigdy

404 11 4
                                    

-Jesteś tego pewna, że by tego nie zrobił?- Zapytał Kan przez co ja zaczęłam kręcić głową. To niemożliwe, że chłopak, któremu zaufałam był kłamcą. 

-Niby po co miał by to robić.- Szepnęłam.

-Po ty by cię zniszczyć do końca, byś upadła nisko i nigdy już nie powstała. On pragnął twego bólu i łez.- Mówił Kan, czułam się słabo, cały czas myślałam, że ludzie którzy mnie otaczają są ludźmi którym mogę zaufać a tu jednak żyłam w jednym wielkim błędzie.

-A Nathaniel i James? Czy oni też są kłamcami? Współpracowali z Aronem?

-Nie, tylko Aron mówił mi wszystko co działo się u ciebie... wszystko.- Odparł mężczyzna. 

-Kłamiesz! Nie masz dowodów!- Krzyknęłam patrząc na niego. Chciałam wierzyć, że to co on mi mówi jest kłamstwem. 

-A co jeśli mam.- Powiedział po czym wyciągnął do mnie dłoń na której leżał mały czarny pendriv.- Bierz go za nim się rozmyśle.- Dodał.

Wzięłam przedmiot i schowałam go do kieszeni spodni. Teraz już moja nadzieja była znikła, poczułam ból, strach i chęć wykrzyczenia w twarz Aronowi jaki jest podły. 

-Gdzie są Rosie i Paula.- Syknęłam.

-Tak ci na nich zależy?

-Powtarzasz się.- Zaśmiałam się.

-Dziewczyny są tam gdzie myślisz.- To były jego ostatnie słowa po czym odszedł. 

Od razu wsiadłam do auta i podjechałam po mój dom, rodziców nie było na całe szczęście. 

Wbiegłam do mojego pokoju jak poparzona prawie wywalając się na schodach, od razu wzięłam laptopa i podłączyłam urządzenie, znalazłam folder o nazwie "Plany zemsty", kliknęłam a moim oczom ukazało się pełno moich zdjęć i dziewczyn gdy rozmawiamy, nagrania tych rozmów i rozpiski naszych zemst. Teraz wszystko stało się jasne, on nas cały czas obserwował. 

Było tam pełno rozmów Kana i Arona, teraz byłam pewna na 100%, że on był zdrajcą. Zgrałam sobie kopie rozmów na laptopa, wyjęłam go. Dziś jeszcze odwiedzę mojego dawnego wroga, który  teraz na nowo się z nim stał.

Schowałam urządzenie do kieszeni i znów wyszłam na dwór. Zobaczyłam sąsiadów, którzy chodzili po chodniku. Jeden z nich zatrzymał się pod naszą bramą. 

-Dobry wieczór.- Powiedziałam słodko na co kobieta uśmiechnęła się.

-Dobry wieczór słonko, gdzie są rodzice?- Zapytała kobieta. Wydaje mi się, że nazywa się ona Felicia Blis. 

-Wyjechali na kilka dni.- Odpowiedziałam.

-A ty gdzie jedziesz?- Wścibska baba.

-Do koleżanki na noc, porozmawiałabym z panią dłużej, ale się spieszę.- Dodałam szybko na co kobieta pomachała mi ręką i odeszła. 

Wsiadłam do auta i ruszyłam pod dom Świętej trójcy. Raczej wymyślę im nową nazwę bo tamta już nie pasuje, wiem gdzie mieszkają a przez to, że już kilka razy tam jechaliśmy. Na moje szczęście drogi były puste droga nie zajęła mi długa.

Zaparkowałam pod ich domem, to będzie szybko rozmowa a raczej możliwa będzie kłótnia. Podeszłam do drzwi po czym zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otwarł Nathaniel, który był zdziwiony moją osobą.

-Hej, jest Aron?- Spytałam.

-No jest, wejdź.- Wpuścił mnie i zaprowadził do salonu, gdzie James siedział na kanapie i coś oglądał, obok niego był zdrajca, który robił chyba coś w telefonie, może znowu ploteczki z Kanem. A co jeśli oni są od dziś "Bestie", to by była zabawne. 

Sweet little secretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz