Rozdział 22- Fałszywa nadzieja

299 10 2
                                    

Minęło kilka dni od kąt dostałam wiadomość z nieznanego numeru. Spotkanie z znajomymi rodziców przebiegło nawet dobrze, udawałam kochaną córeczkę.

Mogłabym pomyśleć, że może psychopata odpuścił, ale nikt nie odpuszcza tak szybko. Szykuje coś wielkiego albo bawi się w zabijanie szczurów w kanałach, on jest jak taki szczur.

Jechałam do szkoły, matka z ojcem będą teraz na bardzo długo w domu, więc muszę kombinować. To nie jest takie trudne bo cała ich uwaga jest skupiona na ich "syneczku", rzygać mi się chce jak na nich patrzę.

Zaparkowałam na szkolnym parkingu, od tamtej sytuacji nie mam zamiaru już nigdy chodzić pieszo do szkoły, byłam głupia, że to zrobiłam. 

Wyszłam z auta, zobaczyłam grupkę uczniów, która stała obok murku oddzielającego szkołę od takiego jakby parku na dłuższe przerwy można się tam udać.

Zaciekawiona podeszłam do nich, kilka osób nagrywało a inni krzyczeli. Ta szkoła zaczynała być coraz bardziej dziwna. Gdzie są nauczyciele, pewnie piją kawkę z dyrektorem. 

Nie widziałam nigdzie ani Rosie i Pauli, nie zmartwiłam się. Najczęściej zawsze spóźniały się jak zaczynaliśmy biologią, tłumacząc się ta samą wymówką "A co my jesteśmy jakieś ułomne by na taki przedmiot bez sensowny chodzić". 

Trochę się z nimi zgadzam. Po chwili stałam z przodu, zamarłam Aron bił się z Mateo, ten drugi dołączył do naszej klasy na początku tego roku.

Nie wiem o co się bili, ale musiałam coś zrobić. Mogli sobie ząbki wybić i wtedy było by przykro.

-Dość!- Krzyknęłam, nie posłuchali mnie no to mają teraz lekko mówiąc przejebane.

-Aron! Mateo! Jak się zaraz nie uspokoicie to wyślę was do...- Nie skończyłam bo ktoś mi przerwał.

-Do mnie.- Powiedział nasz dyrektor a chłopacy od razu się uspokoili i zaczęli kierować się w stronę szkoły. Chciałam już odejść, ale dyrektor dodał.- Ty też Tarn.

Cała nasza trójka zasiadła na fotelach u dyrektora, położyłam moje ręce na kolana i czekałam co powie ten typ. Aron niczym się nie przejmował, miał tylko kilka zadrapań, Mateo miał przeciętą wargę i brew w dodatku był poobijany.

-Aron, Mateo co między wami zaszło?- Zapytał dyrektor siadając na swój fotel.- Jeśli nie zaczniecie gadać to zrobi się nie miło.

-A co jeśli zaczniemy nie dostaniemy uwagi, bo tylko tym nam możesz zrobić.- Zaśmiał się Aron, na żarty mu się zabrało, odpowiedni moment wybrał.

-Chłopcze pamiętaj do kogo mówisz.- Odparł dyrektor.

-Do jakiegoś starca.- Powiedziałam pod nosem, ale chłopak chyba to usłyszał i wybuchnął śmiechem.

-Co ci tak do śmiechu?- Zapytał Meto.

-Ty się nie odzywaj chłopaczku bo możesz mieć bardziej obitą mordę niż teraz.

-Aron.- Warknął dyrektor.- Przypominam, że to nie twój pierwszy taki wybryk, jeszcze kilka a zostaniesz zawieszony.

-A co jeśli to Mato zaczął?- Zapytałam a dyrektor zmarszczył brwi.- Nie, że teraz bronię Arona, ale musi Pan spojrzeć na sprawę pod kątem obydwu poszkodowanych... i-  Dyrektor machnął ręką i przestałam mówić.

-Panno Tarn proszę się nie wtrącać w nie swoje spawy.- Mruknął.

-Chyba jednak moją jak jestem tu z nimi.- Zaśmiałam się sucho.

-Mateo zostań, Neila zaprowadź Arona do pielęgniarki a potem dopilnuj, że dotrze na lekcje. Ty będziesz miała zwolnienie na ten czas.- Powiedział mężczyzna a ja z chłopakiem opuściłam jego gabinet.

Sweet little secretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz