— Cóż za żałosne to miejsce, nawet jak na standardy tego państwa. — Hipolit z czystą, nieskażoną niczym pogardą wpatrywał się w sypiące z góry płatki śniegu. Topniały one w chwili, gdy tylko znajdowały się kilka centymetrów od sierści kota, przemieniając się w parę, by nawet odrobina wilgoci nie zrosiła gęstego futra barwą przypominającego piekielne płomienie.
— Mówiłam, zostań w zamku albo idź do mojego domu na Ziemi, to nie, uparłeś się jechać z nami. Teraz cierp. — Dexla przewróciła oczami. Słuchała tego już po raz sześćset sześćdziesiąty piąty. Jeszcze jeden, a mogłaby zabawić się w łowczynię demonów i udusić marudzącego towarzysza, a jego sierść przerobić na nowe rękawiczki. Uniosła dłoń, na której osiadł delikatny niczym koronka płatek śniegu, przypominający skomplikowaną, ażurową gwiazdę, jedną z tych, które czasem ozdabiały co bogatsze domy z okazji Yule.
Płatek po zetknięciu się z zaskakująco ciepłą dzięki magii skórą rękawiczki szybko przeobraził się w kroplę wody, taką samą jak wszystkie inne. I tyle z jego wyjątkowości – koniec końców każdy kończył tak samo i nie szło ich rozpoznać wśród setek identycznych roztopionych śnieżynek.
— Z wody powstałaś, w wodę się obrócisz — mruknęła pod nosem z uśmieszkiem i ścisnęła mocniej udami boki konia, pospieszając go odrobinę. Widziała, jak z tyłu Natalie kręci się odrobinę w siodle, próbując przyzwyczaić się do jazdy w długiej sukni, bladoniebieskim, choć dość głębokim, podobnym do wody w jeziorze odcieniem pasującej do aury dookoła. Dziewczyna mocniej naciągnęła kaptur na głowę, zakrywając całkowicie ciemnobrązowe, gęste pukle sięgające jej niemal do ramion. Niewiele kobiet w Araluenie decydowało się na krótkie fryzury, ale te, które walczyły, gotowały lub pracowały często na zewnątrz, robiły to chociażby po to, by długie pasma nie przeszkadzały oraz nie grzały dodatkowo karku oraz pleców podczas letnich żniw.
Zresztą również u szlachcianek fryzury tego typu stały się bardziej popularne od czasu, kiedy to królewna zaczęła regularnie obcinać włosy na długość karku. Tak jak i szermierka – cokolwiek tylko Evanlyn robiła, cały dwór to naśladował, a potem zaskakująco szybko roznosiło się po całym Araluenie. Szkoda, że normalne wieści nie docierały do odległych zakątków kraju tak szybko, jak plotki oraz nowe mody.
Zaśmiała się cicho, gdy Alyss wyciągnęła dłoń ku jednej z gałęzi i zrzuciła z niej odrobinę śniegu. Szare oczy kurierki z zachwytem wpatrywały się w opadający ku ziemi biały pył. W Redmont oczywiście również mieli normalne zimy, jednak nie zmieniało to faktu, że w Norgate wszystko wyglądało inaczej, bardziej magicznie. Kraina spowita bielą kryjącą w sobie złote i niebieskie plamy, ze zwisającymi z gałęzi śmiertelnie ostrymi soplami odbijajacego światło lodu, a także pokrytymi szronem pajęczynami sprawiającymi wrażenie przedziwnych nici kryjących za sobą inny, dziki, pradawny świat niedostępny dla zwykłych śmiertelników.
— Powinienem podbić Araluen i zlikwidować Norgate — mruknął Hipolit, mocniej zakopując się wśród tkanin w torbie. — Zniszczyć do cna, spalić, zburzyć irytujące góry i postawić z nich jeden porządny wulkan, który raz na stulecie oblałby okolicę lawą, oczyszczając ją ze wszystkich zbędnych istnień i tego żałosnego mrozu.
Dex westchnęła ostentacyjnie, zamknęła torbę i odwróciła się w stronę Marwina.
— Tak, on tak zawsze — odparła na niewypowiedziane pytanie starszego kuriera. — Niestety — dodała półgębkiem.
Odpowiedziało jej oburzone prychnięcie z torby.
Przewróciła oczami i wymieniła z mężczyzną znaczące spojrzenia.
— Jakieś podejrzenia co do tego, co spotkało Syrona? — zapytał ten lekkim tonem. Przechylił odrobinę głowę, odsłaniając odrobinę kryjących się pod kapturem opończy szpakowatych włosów. Jego ciemnobrązowe oczy błyszczały zainteresowaniem.
CZYTASZ
Lordowie z Macindaw
FanfictionCz. 2 „Syna deszczu i nocy" Minęły cztery lata, odkąd Will zgodził się dołączyć do zwiadowców, porzucając tym samym dawne życie. Teraz, jako pełnoprawny członek Korpusu musi zmierzyć się ze swoją pierwszą samodzielną misją. Ktoś otruł lorda Syrona...