002

52 7 38
                                    

Cole była naprawdę zirytowana. Nie tylko zachowaniem Fowlera, który potraktował ją jak gówniarę, która zupełnie nie wie, co robi w policji. Denerwowało ją również to, że obecnie miała na głowie dodatkową osobę, którą trzeba było się zająć i pilnować, żeby nie zrobiła niczego głupiego. Chociaż tak naprawdę „osobą" nie można było tego kogoś do końca nazwać. Czego Fowler nie zrozumiał w stwierdzeniu „pracuję solo"?

Stojąc pod parasolem i patrząc się w milczeniu na miejsce zbrodni, które rozciągało się przed jej nosem, kobieta chciała jak najszybciej znaleźć się z powrotem w Chicago. I już nigdy więcej nie wracać do Detroit. Odgarnęła z czoła wilgotne kosmyki brązowych włosów, które przykleiły jej się do twarzy. Starała się jednocześnie nie patrzeć na androida, który teraz stał obok niej i niezwykle pustymi brązowymi oczami rozglądał się po okolicy, jakby nie miał pojęcia, na czym zawiesić spojrzenie.

RK800, jak nazwał androida Jeffrey Fowler, zaskakująco przypominał człowieka. Gdyby nie napis na jego kurtce, który już z daleka informował o tym, że miało się do czynienia z policyjnym robotem, Cole pewnie nawet by się nie zorientowała, że nie patrzy na żywą osobę. Przynajmniej dopóki nie spojrzałaby w te jego oczy. Mimo tego, że android wyglądał naprawdę przyzwoicie (Harrison nawet stwierdziła, że gdyby był człowiekiem, może nawet byłaby zainteresowana jego wyglądem), to była tylko maszyna.

A tak się składało, że Cole nie miała ochoty mieć z jakąkolwiek do czynienia.

Fowler nie dał jej wyboru. Mogła albo się zgodzić, albo do końca kolejnego tygodnia siedzieć i grzebać w papierach. I przy okazji narazić się na pobłażliwe spojrzenia ze strony kapitana, który sam w ich rozmowie zasugerował, jakoby Harrison miała nie dać sobie rady ze śledztwem. A na to pozwolić sobie nie mogła.

Więc obecnie Cole utknęła w towarzystwie androida, którego nazywano na posterunku Connor, a który był od niej o głowę wyższy, zachowywał się jak przemądrzały dzieciak, a ponadto ona nie miała najmniejszej ochoty na niego patrzeć, a co dopiero z nim rozmawiać czy współpracować.

Kobieta westchnęła ciężko, zamykając na moment oczy. RK800 natychmiast wychwycił to zachowanie, więc odwrócił głowę i zapytał spokojnym tonem:

– Pani detektyw, czy wszystko w porządku? Wydaje się być pani czymś zaniepokojona.

Kiedy tylko wypowiedział te słowa, Cole drgnęła niespokojnie. Zaraz jednak przywołała na twarz stanowczą minę, odchrząknęła, starając się zepchnąć emocje na drugi plan, i odpowiedziała:

– Bierzmy się do roboty. Deszcz zaraz wszystko zmyje.

Jednak niewiele było prawdy w tym, co powiedziała Harrison. Policjanci otoczyli scenę zbrodni zasłonami i zadaszyli całe miejsce, żeby nie stracić żadnych śladów. Cole podeszła do taśmy policyjnej i szybkim ruchem przeszła pod nią, wciąż trzymając parasolkę nad głową. Connor tylko podążył za nią, z tym, że on podniósł taśmę do góry, jednocześnie opuszczając parasol. Włosy i ubranie androida od razu zrobiły się mokre, ale jemu zdawało się to zupełnie nie przeszkadzać. Cole tylko obejrzała się przez ramię, a widząc, że RK800 wciąż za nią podążał, stwierdziła, że czuje się wyjątkowo niekomfortowo, przebywając w jego obecności.

Przed nimi rozciągało się obecnie miejsce zbrodni. Harrison zmarszczyła brwi i uważnie przyjrzała się scenie, jaką miała przed oczami. Na chodniku leżały dwie ofiary. Od razu dało się dostrzec, że jedną z nich była młoda kobieta, na oko dwudziestoletnia. Leżała twarzą do góry, a na jej piersi widniało co najmniej kilkanaście ran, najpewniej zadanych czymś ostrym. Cole skrzywiła się lekko. Ofiara wciąż miała otwarte oczy, teraz zeszklone i patrzące się w nicość. Jej ładne i niewątpliwie drogie ubranie teraz było zabarwione na czerwono, a w jakiejś odległości od dłoni nieznajomej leżała zapewne wcześniej upuszczona kopertówka.

The Android Effect [Detroit: Become Human]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz