W chwili, kiedy Cole i Connor znaleźli się we wnętrzu opuszczonego budynku na terenie farmy Greenwood Industries, android zrobił się dziwnie milczący. Kobieta, teraz ostrożnie posuwająca się naprzód z pistoletem w dłoniach, ze wszystkich sił starała się nie zwracać na to uwagi, ale nie podobało jej się jego zachowanie. RK800 szedł tylko spokojnie, rozglądając się dookoła i zapewne znowu skanując otoczenie. Od czasu do czasu zerknął na ziemię, omijając śmieci leżące mu na drodze, ale zaraz powracał do swojego zajęcia. Harrison za to czuła, jak bardzo przyspieszył jej puls. O ile wcześniej czuła się niesamowicie pewna siebie, tak teraz uczucie to powoli zajmował niepokój. I coraz większe zdenerwowanie na Connora, który chodził po fabryce jakby wszedł do kogoś do domu. W końcu Cole nie wytrzymała i spytała, może po prostu chcąc przełamać panującą między nimi ciszę:
- Znalazłeś coś ciekawego?
- Na razie nie - odpowiedział natychmiast android. Jego głos, dużo donośniejszy niż kobiety, odbił się echem od ścian i zardzewiałej maszynerii, pozostawionej na zjedzenie przez czas. - Dawno nikt nie był w tym miejscu.
- Nie widzisz nigdzie śladów tyrium? - Cole poprawiła chwyt na broni. Dłonie zrobiły jej się śliskie od potu.
- Nawet gdyby takowe były, pani również zobaczyłaby je bez potrzeby użycia skanera. - Connor wreszcie przestał wgapiać się w otoczenie, a posłał partnerce nieco zaciekawione spojrzenie. Chociaż i tak trudno było mówić o tym, że w oczach RK800 kryły się jakiekolwiek emocje.
Cole zatrzymała się na chwilę i poczekała, aż Connor do niej podejdzie.
- Może daruj już sobie z tą „panią detektyw", co? - spytała, odwracając wzrok i wycierając dłoń o materiał spodni. - Nazywam się Cole. Czy ja do ciebie mówię... nie wiem, „panie RK800"?
Dioda na skroni androida zamigała, lecz nadal pozostała koloru niebieskiego.
- Chciałaby pani, żebym mówił pani po imieniu? - zapytał grzecznie Connor. - Nie wiedziałem wcześniej, czy pani sobie tego życzy.
- A ty dalej swoje - mruknęła tylko Harrison, ale zaraz odpowiedziała głośniej: - Tak, możesz mi mówić po imieniu. Tak będzie szybciej i łatwiej. - Po tych słowach ponownie ruszyła naprzód, wyciągając nieco instynktownie broń przed siebie.
RK800 natychmiast podążył za nią.
- Oczywiście, jak sobie życzysz... Cole.
W jego głosie zabrzmiało coś na kształt zawahania, ale kobieta zaraz wytłumaczyła sobie to tym, że prawdopodobnie system operacyjny Connora kodował nowe informacje i jeszcze nie przetwarzał wszystkiego zbyt szybko. Na myśl przyszedł jej własny telefon, który czasami potrafił zawiesić się w najmniej spodziewanym momencie. Aż parsknęła na tę myśl, ale się nie odezwała.
Szli naprzód, rozglądając się uważnie dookoła. Nie rozmawiali. I to właśnie z tego powodu Harrison nagle zauważyła, że RK800 został gdzieś z tyłu. Natychmiast się zatrzymała i rozejrzała dookoła. Zaraz jednak dostrzegła mieniącą się na niebiesko opaskę na rękawie marynarki androida. Connor przystanął przy jednej z zardzewiałych maszyn, odsuwając palce od ust w chwili, kiedy kobieta na niego spojrzała. Cole z irytacją pomyślała sobie, że chyba czeka ich poważna rozmowa na temat lizania wszystkiego, co tylko ta mikrofala uzna za interesujące.
- Ej! - zakrzyknęła, podchodząc do Connora. Ten natychmiast skupił się na niej. - Widziałam to. Co ty znowu polizałeś?
Cole spodziewała się kolejnych oklepanych tłumaczeń, że „to tylko pobieranie materiału dowodowego", że to „dla dobra sprawy", i jeszcze podobnych wymówek. RK800 jednak uśmiechnął się sztywno, na co Harrison pomyślała sobie, że chyba wolała, kiedy zachowywał kamienną twarz.
CZYTASZ
The Android Effect [Detroit: Become Human]
FanfictionMówią, że najsilniejszą i jednocześnie najgroźniejszą z broni jest miłość. Cole Harrison przekonała się o tym na własnej skórze, kiedy powierzona zostaje jej sprawa, z jaką jeszcze nie miała do czynienia. Widywała już przypadki, kiedy człowiek zakoc...