Klik. Cole siedziała przy komputerze, gapiąc się znudzonym wzrokiem w nagranie monitoringu, które miała przed sobą na ekranie. Klik, inna kamera. Dalej nic. Kobieta siedziała tu już dwadzieścia minut, nie mogąc skupić się nawet na chwilę. Jedyne, co ją odrobinę pocieszało, to że Connor wreszcie się gdzieś zmył i mogła pobyć przez chwilę sama. Chociaż Harrison gdzieś w głębi duszy przeczuwała, że jakby RK800 postanowił jej pomóc w analizowaniu poszlak na tych głupich nagraniach, poszłoby im pewnie dziesięć razy sprawniej. Chyba ta mikrofala ma nieco szybszy procesor niż Cole, która była zmuszona oglądać każdą minutę z filmu zarejestrowanego przez kamery, bo inaczej niechybnie coś przegapi.
Westchnęła i jeszcze raz pociągnęła łyk z papierowego kubka, teraz w połowie wypełnionego mocno posłodzoną mleczną kawą. Napój nie dawał Cole zbyt dużo energii, ale przynajmniej jej smakował. A to zawsze było coś.
Przesiedziała jeszcze przez jakiś czas w ciszy. Na nagraniach monitoringu nie pojawiło się nic ciekawego. Przynajmniej dopóki uwagi Cole nie przykuła jedna postać, poruszająca się de facto na granicy jednego z wideo. Może był to przypadek, ale odrobinę wyglądało to tak, jakby osoba starała się wykorzystać fakt, że kamera miała martwy punkt. Harrison pochyliła się na krześle i przyjrzała się ekranowi. Zatrzymała nagranie, a następnie powiększyła klatkę w celu rozpoznania, na kogo obecnie patrzyła. Mimo wyostrzenia, obraz nadal był dość nieostry. Kobieta prychnęła pod nosem.
Gdzie był ten cholerny android, kiedy już go faktycznie potrzebowała?
– Connor! – krzyknęła Cole na całe gardło, aż kilka osób siedzących obok podniosło głowy z zainteresowaniem. – Czy ktoś widział RK800? – zapytała się kolegów.
Znowu odpowiedziała jej cisza. Ktoś z tyłu pokręcił głową w zaprzeczeniu. Harrison westchnęła, a następnie gniewnie wstała z krzesła, odsuwając je mocno do tyłu, i ruszyła na poszukiwania swojego partnera. Przeszła przez biuro, mijając stanowiska pracy innych policjantów, i skierowała się w stronę wyjścia do głównej części komisariatu. I to właśnie tam niemalże zderzyła się z Connorem, który niespodziewanie pojawił się w drzwiach, możliwe, żeby dołączyć do Harrison w przeglądaniu danych z monitoringu.
Cole wydała z siebie okrzyk zaskoczenia, po czym odskoczyła do tyłu. Android patrzył się na nią, możliwe, że analizując, co dokładnie zaszło, Dioda na jego skroni znowu zabłyszczała na żółto, ale na szczęście zaraz ponownie stała się niebieska. Kobieta odetchnęła głęboko.
– Connor... – urwała na krótką chwilę, nie wiedząc, co miała powiedzieć. – Wybacz... znaczy, no... szukałam cię. – Udało jej się wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
– Słyszałem – odparł tylko RK800, patrząc się na Cole uważnie. – Zawołała mnie pani, więc przyszedłem. Czy to w związku ze sprawą?
Harrison nie chciała wnikać w to, w jaki sposób Connor usłyszał jej krzyk. Zacisnęła tylko zęby na krótką chwilę, uspokoiła rozbiegane myśli, a następnie skinęła głową, starając się zachować spokojny ton głosu:
– Tak, w rzeczy samej. Wydaje mi się, że znalazłam coś na nagraniu.
Connor również potwierdził skinięciem, więc Cole uznała, że nie będzie więcej gadać. Po prostu zaprowadziła androida do swojego biurka, a następnie pokazała mu, co udało jej się znaleźć. RK800 przez krótką chwilę patrzył się w ekran. Harrison obserwowała go uważnie. Dioda na skroni Connora znowu zamigotała, jednak nie zmieniła koloru.
– Ten sam obiekt, który przykuł pani uwagę, pojawia się jeszcze na dziewiętnastu innych nagraniach – poinformował android.
Cole uniosła tylko brwi, ale nie skomentowała. Całkiem możliwe, że widziała już fragmenty, o których mówił Connor, ale zupełnie nie wyłapała tego, co najpotrzebniejsze.
CZYTASZ
The Android Effect [Detroit: Become Human]
FanfictionMówią, że najsilniejszą i jednocześnie najgroźniejszą z broni jest miłość. Cole Harrison przekonała się o tym na własnej skórze, kiedy powierzona zostaje jej sprawa, z jaką jeszcze nie miała do czynienia. Widywała już przypadki, kiedy człowiek zakoc...