~2~

2K 84 506
                                    

Pov : Edgar

Wstałem dość wcześnie i pierwsze co zobaczyłem to rozrzucone ciuchy Fanga dlatego złapałem je paznokciami przez szalik i elegancko jebnąłem mu je na twarz. Przebudził się lekko i mruknął coś ale tak czy siak wrócił do spania.

Była szósta a to oznaczało, że stołówka była już otwarta. Ubrałem się i wyszedłem z namiotu aby pójść do wspomnianego budynku.

W środku były może z cztery osoby i gotowe już jedzenie. Organizatorzy nie pilnowali nas z tym a więc mogliśmy jeść kiedy chcemy.

Ja jem aby żyć co jest moim jednym z największych błędów ale tak czy siak rzadko tu zaglądam.

Nałożyłem sobie dwie łyżki jajecznicy i kilka pokrojonych pomidorków koktajlowych. Z moim dość skromnie wyglądającym posiłkiem udałem się do drewnianych ławek aby zjeść w spokoju.

Siedząc już zdałem sobie sprawę, że wcale nie jestem głodny dlatego wbiłem widelec w ścięte jajko i zacząłem bawić się nim czekając aż najgdzie mnie ochota na zjedzenie posiłku.

Zdjąłem rękawiczki aby podarować się bo gojących bliznach i dać im trochę tlenu. Słuchałem pięknej kompozycji śpiewu ptaków ale oczywiście, ktoś musiał mi przerwać.

Szybko schowałem ręce pod stół i założyłem rękawiczki znów chowając przed światem to co we mnie najgorsze.

Nadziałem na widelec pomidora aby wsadzić go do ust i nie powiedzieć czegoś głupiego ale moje jedzenie zakończyło się na wyjęciu widelca z jajka.

Obserowałem smutny, talerz bo bardzo chciałem zjeść ale co z tego skoro i tak bym zwymiotował.

- Cześć Edgar. - usiadł na przeciwko mnie i spojrzał się najpierw na talerz a potem na twarz - Smacznego.

- Nie jem.

- Czemu?

- Tak jakby cię to interesowało jeszcze.

- Interesuje - przysunął się i złapał za kubek, z którym tutaj przyszedł - Czemu nie jesz?

- Nie jestem głodny.

- To w takim razie ja mogę zjeść.

Póściłem widelec i podsunąłem talerz pod twarz chłopaka. Spojrzał się na mnie niepewnie ale zaczął jeść, spoglądając na mnie co chwilę.

- Żryj, niczego tam nie dodałem.

- Nie o to mi chodzi.

- A o co?

- Wyglądasz inaczej.

- Wyglądam tak jak przedwczoraj, wczoraj, jutro i pojutrze też.

- Nie w tym sensie. - popił i wytarł sobie usta bo niezdara oblała się po całej długości brody - Zawsze wyglądasz na takiego spokojnego i ciekawego i tak jakbyś myślał o czym głębokim ale mądrym a teraz wyglądasz na smutnego.

- Bo może jestem.

- Czemu?

- Do czego to doszło abym ja ci jeszcze mówił dlaczego jestem smutny.

- Ej no jak mamy się polubić to chyba powinniśmy się rozumieć - Ja mam się z nim polubić? Ciekawe kiedy.

- A mamy się polubić? Słuchaj Fang, ja nie lubię ciebie a ty nie lubisz mnie, niech tak zostanie przez następny tydzień i kolejne dwa lata. Możemy się kłócić i w ogóle spoko mi się to podoba ale nie, nigdy się z tobą nie polubie.

Wstałem za satolu i ruszyłem w stronę drzwi, słyszałem za sobą kroki a więc wnioskowałem, że chłopak podąża za mną.

Wychodząc szerzej otworzyłem drzwi aby w razie jakby serio za mną szedł, wyszedł za jednym razem. Dziś był dzień wolny a więc nie mieliśmy zaplanowanych żadnych wycieczek ani spędzania razem czasu i mogliśmy robić co chcemy dlatego po niezbyt udanym śniadaniu wróciłem do namiotu.

~Fangar~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz