Pov : Edgar
Wstałem dość wcześnie i pierwsze co zobaczyłem to rozrzucone ciuchy Fanga dlatego złapałem je paznokciami przez szalik i elegancko jebnąłem mu je na twarz. Przebudził się lekko i mruknął coś ale tak czy siak wrócił do spania.
Była szósta a to oznaczało, że stołówka była już otwarta. Ubrałem się i wyszedłem z namiotu aby pójść do wspomnianego budynku.
W środku były może z cztery osoby i gotowe już jedzenie. Organizatorzy nie pilnowali nas z tym a więc mogliśmy jeść kiedy chcemy.
Ja jem aby żyć co jest moim jednym z największych błędów ale tak czy siak rzadko tu zaglądam.
Nałożyłem sobie dwie łyżki jajecznicy i kilka pokrojonych pomidorków koktajlowych. Z moim dość skromnie wyglądającym posiłkiem udałem się do drewnianych ławek aby zjeść w spokoju.
Siedząc już zdałem sobie sprawę, że wcale nie jestem głodny dlatego wbiłem widelec w ścięte jajko i zacząłem bawić się nim czekając aż najgdzie mnie ochota na zjedzenie posiłku.
Zdjąłem rękawiczki aby podarować się bo gojących bliznach i dać im trochę tlenu. Słuchałem pięknej kompozycji śpiewu ptaków ale oczywiście, ktoś musiał mi przerwać.
Szybko schowałem ręce pod stół i założyłem rękawiczki znów chowając przed światem to co we mnie najgorsze.
Nadziałem na widelec pomidora aby wsadzić go do ust i nie powiedzieć czegoś głupiego ale moje jedzenie zakończyło się na wyjęciu widelca z jajka.
Obserowałem smutny, talerz bo bardzo chciałem zjeść ale co z tego skoro i tak bym zwymiotował.
- Cześć Edgar. - usiadł na przeciwko mnie i spojrzał się najpierw na talerz a potem na twarz - Smacznego.
- Nie jem.
- Czemu?
- Tak jakby cię to interesowało jeszcze.
- Interesuje - przysunął się i złapał za kubek, z którym tutaj przyszedł - Czemu nie jesz?
- Nie jestem głodny.
- To w takim razie ja mogę zjeść.
Póściłem widelec i podsunąłem talerz pod twarz chłopaka. Spojrzał się na mnie niepewnie ale zaczął jeść, spoglądając na mnie co chwilę.
- Żryj, niczego tam nie dodałem.
- Nie o to mi chodzi.
- A o co?
- Wyglądasz inaczej.
- Wyglądam tak jak przedwczoraj, wczoraj, jutro i pojutrze też.
- Nie w tym sensie. - popił i wytarł sobie usta bo niezdara oblała się po całej długości brody - Zawsze wyglądasz na takiego spokojnego i ciekawego i tak jakbyś myślał o czym głębokim ale mądrym a teraz wyglądasz na smutnego.
- Bo może jestem.
- Czemu?
- Do czego to doszło abym ja ci jeszcze mówił dlaczego jestem smutny.
- Ej no jak mamy się polubić to chyba powinniśmy się rozumieć - Ja mam się z nim polubić? Ciekawe kiedy.
- A mamy się polubić? Słuchaj Fang, ja nie lubię ciebie a ty nie lubisz mnie, niech tak zostanie przez następny tydzień i kolejne dwa lata. Możemy się kłócić i w ogóle spoko mi się to podoba ale nie, nigdy się z tobą nie polubie.
Wstałem za satolu i ruszyłem w stronę drzwi, słyszałem za sobą kroki a więc wnioskowałem, że chłopak podąża za mną.
Wychodząc szerzej otworzyłem drzwi aby w razie jakby serio za mną szedł, wyszedł za jednym razem. Dziś był dzień wolny a więc nie mieliśmy zaplanowanych żadnych wycieczek ani spędzania razem czasu i mogliśmy robić co chcemy dlatego po niezbyt udanym śniadaniu wróciłem do namiotu.
CZYTASZ
~Fangar~
FanfictionNOWE UNIWERSUM, WSZYSTKO NOWE!! Chłopak, który ma niejeden skryty problem i chłopak, który jest jego największym wrogiem. Ale czy aby na pewno tylko wrogiem.