- Przepraszam Edgar, to się nigdy nie powinno tak skończyć. To wszystko moja wina. Nie potrafię tego zaakceptować. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję. Błagam.
Palce jeżdżące po moim nadgarstku coraz bardziej szczypały i ciągnęły skórę zostawiając na niej czerwone ślady.
- Kocham cię. Żałuje, tak bardzo, kurwa żałuje. Gdyby nie ten zakład, gdyby nie ten sok, żyłbyś. Ta karetka jechała za wolno.
Zanosiłem się płaczem i przez napływające łzy do moich oczu powoli przestałem widzieć świat do okoła siebie.
- Edgar, nigdy się z tym nie pogodzę. Jak ja bardzo chce cofnąć czas i wtedy...w ogóle nie byłbyś moim wrogiem. W ogóle, wcale, nigdy.
Chłodna dłoń dotknęła mojego policzka i ztarła zalewające je łzy. Spojrzałem w stronę dziewczyny i wychuchnąłrm jeszcze większym płaczem.
- Och Fang - Objęła mnie mocno przyciskając do siebie - Chodź, idziemy już.
- Jeszcze trochę - Wyszlochałem odwracając się w stronę grobu aby wbić wzrok w naklejone zdjęcie uśmiechniętego chłopaka - Jeszcze chwila.
Stałem nad grobem a moje łzy skapywały na marmurową płytę. Colette trzymała dłoń na moich plecach motywując mnie do tego aby wkońcu odejść i pogodzić się, że to się stało.
Nie akceptowałem tego i nie chciałem tego zaakceptować.
Zagryzając mocno wargę aby nie zacząć wyć odwróciłem się i wziąłem głęboki wdech, który teraz był moim jedynym rozwiązaniem. Pokiwałem powoli w stronę Colette a ta łapiąc mnie pod pachę zaczęła prowadzić w stronę wyjścia.
Obejrzałem się za siebie kilka razy ale przestałem kiedy dziewczyna upomniała mnie wręcz błagalnym tonem.
- Fang, proszę nie obracaj się już - Wyszeptała, łamiacym się głosem prowadząc mnie do taksówki.
- Wybacz - Odwiedziłem przykładając usta do boku jej głowy. - Przepraszam.
- Fang, nie przepraszaj mnie za swoją żałobę - Zatrzymała się i stanęła przedemną - Nie możesz się poddać, rozumiesz?
- Rozumiem.
- Chodź już.
Udaliśmy się do taksówki a ponad trzydzieści minut później stałem już w pustym mieszkaniu, w którym jeszcze dwa tygodnie temu mogłem usłyszeć śmiech chłopaka.
Zdiąłem czarną marynarkę i wypuściłem koszule tego samego koloru ze spodni. Z moich nóg pozbyłem się ciasnych butów, które zaczęły dość mocno mnie uwierać.
Niesłyszalnymi krokami udałem się do pokoju. Stałem tam wpatrując się w ścianę po czym wzrokiem powidłem do szafy. Otworzyłem ją a w moje ręce wpadł pierwszy lepszy podkoszulek Edgara.
Przyłożyłem go sobie do nosa i powąchałem jak jakiś psychopata ale tak bardzo chciałem poczuć jego zapach. Pod moimi powiekami zebrała się kolejna dawka łez, które okropnie paliły mnie w gałki.
Z koszulką w ręce usiadłem na łóżku i rozejrzałem się do okoła. Wszystko było twoje. Wszystko przypominało ciebie. Wszytsko. Nawet ja. Może.
Edgar kocham cię. Zawsze.
17.09.2024
Cześć aniołku,
Stwierdziłem, że pisanie do ciebie listów może mi pomoże. Darowałem sobie szkołę. Nie byłem na rozpoczęciu roku ani w żadnym innym dniu. Przestało mnie obchodzić co się z nią stanie. Myślę o tobie codziennie, już nie ryczę tak często, choć minęło dopiero pół miesiąca, ale nigdy nie zaakceptuje tego. Colette, ona bardzo mi pomaga. Codziennie przychodzi do mnie i sprawdza jak się czuje. Czy wszystko ze mną okej i czy nic sobie nie zrobiłem. Jestem jej dużo wdzięczny, ale też dużo winien. Mam wrażenie, że sprawiam problemy wszystkim do okoła, chociaż tylko z nią się widuje.
Edgar, wiem, że ty też kiedyś miałeś problemy, pamiętam tamtą ranę co sobie zrobiłeś. I te wszystkie blizny. Nie wiem, daj mi jakiś znak z góry, że mi wybaczasz. Tęsknię za tobą i kocham cię. Nadal.
CZYTASZ
~Fangar~
FanfictionNOWE UNIWERSUM, WSZYSTKO NOWE!! Chłopak, który ma niejeden skryty problem i chłopak, który jest jego największym wrogiem. Ale czy aby na pewno tylko wrogiem.