Pov : Fang
- Tak kurwa, idź sobie zamiast pogadać! - krzyknąłem w jego stronę ale już nie Odwrócił się wychodząc trzaskając drzwiami.
Nie wiem ile czasu upłynęło, ale z każdą sekundą coraz bardziej dobijały mnie wyrzuty sumienia.
Siedziałem i karciłem się za to, że tak potoczył się los bo było całkowicie inaczej.
Poznałem Edgara sześć lat temu ale nie zawsze go nienawidziłem. Na początku nie lubiłem go bardzo bo był inny, dziwny i zawsze samotny, ale z czasem coraz częściej łapałem się na patrzeniu na nim, myśleniu o nim i uśmiechami się do niego.
Wkońcu kiedy zagadałem do niego okazało się, że czuje do mnie podobne uczucia czyli to, że mnie nie lubi. Byliśmy totalnie innymi osobami, ale zawsze jakoś dziwnie przez te kłótnie nas do siebie ciągnęło.
Jeśli teraz się okaże, że to serio koniec, no to dopiero będzie koniec.
Kochałem go mocniej niż wszystko inne. Od samego początku kochałem go cały czas. Nic nie zmieniło by moich uczuć.
Ten cały zakład był tylko po to aby zbliżyć się do niego bo wiem, że sam z siebie bym tego nie rozbił a on by tego nie odwzajemnił.
Miałem dać kasę Busterowi za milczenie i właśnie miałem to teraz z nim dogadać ale czarnowłosy usłyszał wszystko.
Miałem ochotę się zapaść pod ziemię albo bardziej zniknąć całkowicie wiedząc, że mogłem go porządnie zranić.
Bardzo chciałem aby to wszystko okazało się tylko jednym wielkim snem ale wiedziałem, że to się nigdy nie wydarzy.
Możliwe, że straciłem Edgara bez powrotnie. Wyszedł zostawiając mnie bez słowa a ja zamiast zrobić cokolwiek siedzę i zatracam się.
Liczyłem jeszcze na to, że wóci ale kiedy nie wrócił do samego wieczoru zacząłem się martwić już znacznie bardziej.
Dzwoniłem do niego i pisałem ale miał wyłączony telefon. Miałem wrażenie, że stało się coś niedobrego a mnie przy nim nie ma i nie mogę nic zrobić.
Wiedział jaki jest Edgar. Nigdy nie żartował w sprawach uczuciowych i swojego stanu. Wiedziałem też, że jest zdolny do zrobienia sobie czegoś w głębokich emocjach. W zasadzie nie wiedziałem czy jako kolwiek to przeżywa.
Zakładając bluzę na ramiona zabrałem kluczyki od domu i telefon. Miałem w planach znalezienie chłopaka całego i zdrowego.
Nie wiedziałem, gdzie mam go szukać dlatego najpierw udałem się do miejsc, w których prawdopodobniej mógłby być. Dojście z jednego do drugiego miejsca zajeło mi dość długo przez co ściemniło się już do końca a gwiazdy były już widoczne na niebie.
Będąc już prawie pewien, że nie uda mi się znaleźć na chwilę odpoczynku zatrzymałem się przy sklepie który był całodobowy. Kupiłem w nim sobie sok i wyszedłem na zewnątrz aby napić się.
Oparłem się o ścianę a mój wzrok przykuł klub czy bar na przeciwko sklepu. Pomyślałem, że właśnie tam może być Edgar dlatego postawiłem krok do przodu ale zatrzymałem się kiedy drzwi do klubu otworzyły się i z środka wyszedł chłopak.
Wejście było oświetlone dlatego też bez problemu mogłem dostrzec kto właśnie wyszedł.
Edgar wyszedł z klubu kołysząc się lekko ale kiedy spojrzał się prosto na mnie spoważniał stają w miejscu nie ruszając się.
Po kilku sekundach uśmiechnął się szeroko i ruszył biegiem w moją stronę. Podlecialem krok wyciągając rękę przed siebie aby się zatrzymał.
- Uważaj! Stój!
Cały rozweselony wbiegł na jezdnię. Krzyknąłem do niego aby się zatrzymał ale widocznie nie rozumiał mnie.
Jedyne co pamiętam to pisk opon, klakson i uderzenie. Krzyknąłem jeszcze głośniej zdzierając sobie gardło.
Samochód potrącił go spychając na całkowicie inny kawałek drogi. Stałem w miejscu nie mogąc się ruszyć i tylko obserowałem jak samochód wykręca i odjeżdża.
Nagle i mnie wszystko zaczęło boleć. Spojrzałem w stronęezacego na drodze Edgara i podbiegłem w jego stronę.
Miał zamknięte oczy ale oddychał i mrugał a więc był przytomny. Jego oddech był płytki i wszędzie miał rany, z których wylewała się krew.
Uklęknąłem przy nim delikatnie chwytając go w rakiona i kładąc go sobie na kolana.
- Edgar, boże, proszę nie śpij.
Mruknął ledwie nadal mając zaklęte powieki. Odgarnąłem jego sklejone od krwii włosy odsłaniając całą twarz.
- Słyszysz mnie?
Znów mruknął tylko tym razem ledwie rozchylił powieki i spojrzał odrazu na mnie.
- Trzymaj się. Już wzywam karetkę.
Pokiwał głową na nie i znów je zamknął.
- Jak nie! Edgar potrzebujesz pomocy!
Już nie zareagował. Jego oddech stawał się coraz słabszy a całe ciało zimne. Bałem się cholernie i wiedziałem, że praktycznie jesteśmy na końcu.
Otworzył oczy i spojrzał na mnie uśmiechając się delikatnie.
- Kocham cię - Jego głos był prawie niesłyszalny, chywciłem go za twarz i powiedziłem do niego kolejne słowa aby nie spał. - Bardzo cię kocham.
Widoczne było, że każde słowo sprawia mu ból ale uśmiechał się mówiąc te słowa. Klęczałem tak z chłopakiem na kolanach nie wiedząc co mam zrobić.
W moich oczach pojawiły się pierwsze łzy, które skapywały powoli na jego zaczerwienione ubrania.
I stało się najgorsze.
Chłopak opadł w moich ramionach a ja obserowałem załzawiony jak powoli zamykają mu się powieki. Po chwili z ust wyleciał ostatni oddech. Edgara już ze mną nie był.
Już nie oddychał. Nawet ledwie ale jego klatka piersiowa nie unosiła się wcale. Z każda sekundą ciało zaczęło robić się coraz bardziej zimne a ja coraz bardziej płakałem.
Wyłem kierując twarz w niebo czekając jednak na jakiś cud, który nigdy nie nastąpi. Najgorsza była świadomość, że to tylko i wyłącznie moja wina.
Odnalazłem swój dom w osobie, której tak bardzo nienawidziłem. A teraz tej osoby już nie było.
Edgar odszedł, zostawiając mnie tu samego.
Koniec
***
CZYTASZ
~Fangar~
FanfictionNOWE UNIWERSUM, WSZYSTKO NOWE!! Chłopak, który ma niejeden skryty problem i chłopak, który jest jego największym wrogiem. Ale czy aby na pewno tylko wrogiem.