Pov: Edgar
Obudziłem się już zmęczony. W ogóle to, że się obudziłem dobijało mnie ostatecznie. Z niechęcią i szybkością ruchów leniwca osiągnąłem zegarek, który stał obok na szafce i sprawdziłem godzinę.
Piąta pięćdziesiąt. Przetarłem oczy i rozciągnąłem się prostując plecy. Kręgosłup strzelał mi co w jakiś dziwny sposób było dość satysfakcjonujące.
Wracając do swojej niechęci wstałem z łóżka i poprawiłem swoje dresy z nadrukiem bakłażanów. Były trochę większe niż rozmiar, który ja noszę dlatego spadały mi co chwilę pomimo wszytej gumki.
Zamknąłem za sobą drzwi i odrazu udałem się do kuchni aby zajrzeć do lodówki. W zasadzie zajrzałem tam po nic bo była pusta. Przed wyjazdem na ten obóz posprzątałem w niej wyrzucając niepotrzebne i już po terminie rzeczy oraz zjadłem te dobre co nie było do mnie podobne. Ja nie jadłem.
Z wiszącej szafki wyjąłem litrowy kubek i zrobiłem sobie w nim kawę. Tak abym miał pewność, że albo siądzie mi serce albo będę pełen energii.
Zabierając gotowy już parujący napój wyszedłem z kuchni i przechodząc przez salon udałem się na taras. W między czasie zdążyłem spojrzeć na śpiącego na kanapie Fanga, który wyglądał conajmniej jak siódmy krąg nieszczęść.
Jedna ręka zwisała mu na podłogę a drugą trzymał się za brzuch. Nogi w kolanach miał wyprostowane a kocem nakryty był od bioder w dół przy czym połowa materiału spadała na podłogę. Miał rozpuszczone włosy dlatego targały mu się w każdą stronę tworząc wielki chaos.
Prychnąłem do siebie uśmiechając się delikatnie i otworzyłem drzwi tarasowe. Gołymi stopami stanąłem na deskach i na placach podreptałem do huśtawki.
Usiadłem na poduszkach i odstawiłem kawę na stolik przed sobą. Poprawiłem swoją grzywkę bo wpadała mi do oczu i sięgnąłem po kawę. Wziąłem kilka małych łyków aby potem pozachwycać się ciszą jaką zostałem obdarzony.
Wiem, że przez następne pięć dni będę musiał i tak słuchać gadania mojego już prawie nie wroga bo od jego pobytu tutaj minęło dopiero dwa mi.
Trochę na rękę mi to ale trochę nie bo lubię ciszę, samotność i tylko swoją obecność ale z drugiej strony nie lubię swojej obecności i przyjemnie mi się siedzi z kimś z kim nie muszę rozmawiać a tylko słuchać. No i wiedziałem, że przy nim nic sobie nie zrobię a jak bym był sam to pewnie zrobił bym coś.
Zacząłem palcami jeździć po bliznach. Uśmiechałem się delikatnie bo już nie bolały na ciele, ale bolały w głowie. Okłamałem go. W szkole był moim jedynym problemem i każda blizna należy do niego. Uczyłem się dobrze a więc z nauką nie miałem problemu. Tylko on. Pierwszy z pierwszych.
Podnosiłem się lekko aby łatwiej mi było ugiąć nogi w kolanach i przyciągnąć je do siebie. Znów napisałem się kawy wylewając sobie trochę na brzuch. Starłem to dłonią rozmazując jeszcze bardziej dlatego zmuszony byłem wstać i wrócić do domu.
Odstawiłem kawę i wstałem aby wejść do domu i złapać za pierwszy lepszy papier a by wytrzeć mokrą plamę.
Cicho otworzyłem drzwi i zerknałem w stronę jeszcze śpiącego chłopaka. Przekonałem szybko obok niego i udałem się do kuchni aby urwać jeden listek papieru.
Powoli, wycierając plamę ruszyłem spowrotem w stronę tarasu ale z mojego przemieszczania wyrwał mnie głos Fanga.
- Ładny bakłażan.
- Co kurwa!?
Automatycznie spojrzałem się bardziej w dół przytrzymując sobie dyskretnie spodnie bo przez to, że są za duże ,niebezpiecznie się osunęły.
Fang zaśmiał się podnosząc do siadu i poprawiając swoje rozczochrane włosy.
- Nie ten bakłażan.
Wstał i podszedł do mnie aby wyjąć mi papier z rąk. Ukucnął i sam ze skupieniem na twarzy wytarł klejące się miejsce, które już zdążyło wyschnąć samo. Wytarł kawę a potem pocałował mnie w to miejsce. Jakby zrobił to dwadzieścia centymetrów niżej to serio było by w bakłażana.
Podniósł głowę i spojrzał się na mnie uśmiechając. Za chwilę przygryzł wargę ale nie spuszczał ze mnie wzroku.
Jakby ktoś zobaczył nas od boku to by pomyślał, że robimy coś homo-niewiadomo ale nie, jeszcze nie.
- A zrobisz coś dla mnie?
- Co?
- Zaśpiewasz jeszcze raz tą piosenkę.
- Jak nie będziesz mnie całował to tak.
- Wiesz, że będę.
Złapałem go za nadgarstek aby wstał i podprowadziłem pod kanapę. Usiadłem włączając piosenkę i z pierwszymi nutami zacząłem ją śpiewać. Biedna kawa wystygnie do końca.
Fang usiadł na moich kolanach tak jak ostatnim razem i z wielkim uśmiecham na ustach zaczął całować mnie po szyi w moim czułym punkcie.
Piosenka już dobiegała końca i mój śpiew także a więc milkłem powoli. Fang przestał mnie całować ale zaśmiał się w moją skórę opierając głowę o ramię.
- Edgar, stanął ci.
- Wiem.
_________________________________A wiecie co jest najlepsze. Ja nie lubię bakłażanów. W sensie jako warzywo czy tam owoc. Nie wiem google mówi że bakłażan to warzywo i owoc jednocześnie w więc xD trochę.
Krótki ten rozdział ale trochę mi się nie chciało więc cieszyć się że wgl tyle jest
O macie tu Mortisa.
♥️♥️
Dobrego i do następnego!
CZYTASZ
~Fangar~
FanfictionNOWE UNIWERSUM, WSZYSTKO NOWE!! Chłopak, który ma niejeden skryty problem i chłopak, który jest jego największym wrogiem. Ale czy aby na pewno tylko wrogiem.