XV

297 20 3
                                    

ENID POV:

Ostatnie dni, a w sumie tygodnie... były dość szalone. Bardzo szalone. Cała sprawa z Wednesday mnie przytłaczała, a nie mogłam zapomnieć o Rave. Czułam się winna całej tej sytuacji. Jak mogłam zrobić takie rzeczy osobie, którą uważałam za sens mojego życia? Jak mogłam postąpić w taki sposób? Jakim moralnie zniszczonym człowiekiem trzeba być, by upaść tak nisko jak Enid pierdolona Sinclair.

Wprowadzenie się do pokoju Yoko było poniekąd zbawieniem, ale gdyby spojrzeć na drugą stronę medalu miałam coraz to bardziej dość przebywania tutaj. Pokój jest dwuosobowy, a nie trzy, to jest już jeden duży problem, ponieważ Yoko dobrała kolejne „współlokatorki" na tygodniowe nocowanie, które ciągnie się już dłużej niż zakładano, kolejnym jest wieczny chaos - mnóstwo ludzi, nocne parapetówki czy palenie, które niemiłosiernie drażni moje nozdrza, gdyż są bardziej wrażliwe niż innych, za to przy Wednesday było spokojnie... cisza, spokój, zapach starych książek oprawionych w skórę, a czasem w nocy również granie na wiolonczeli. To nie tak, że nie lubię imprezowego życia, wręcz przeciwnie, jednak w tym momencie, gdy jestem wrakiem człowieka jest to nie do zniesienia... Teraz jestem w stanie docenić tą ciszę jaką ona mi dawała. Tą ciszę, którą teraz tak bardzo pragnę i potrzebuje. Faktem jest, że Yoko mi pomaga, weźmie w swe ramiona i wytrze moje łzy każdej nocy, czego nie zrobiłaby Addams, ale na przerwach muszę kłamać dziewczynom, że idę do toalety czy spotkać się z Ajaxem, tylko po to aby posiedzieć za jedną wierzbą w ogrodzie, pooddychać i pobyć chwile sama.

Wzdrygnęłam się, gdyż pomimo tego że dni robią się coraz to cieplejsze, to jednak noce są nadal mroźne. Stałam przy oknie które było otwarte na oścież, ponieważ dziewczyny znów paliły papierosy. Poczułam szturchniecie w biodro oraz ten niemiłosierny smród tytoniu.

- Nad czym tak myślisz Sinclair?- zapytała półszeptem Yoko, gdy za nami parę dziewczyn nadal plotkowało o nowej dziewczynie Xaviera. Nie mogłam słuchać o tym chłopaku i czuje do niego odrazę, choć to ja powinnam czuć odrazę do siebie za to co zrobiłam. - Znów Wednesday Addams?- dodała po chwili z odrazą.

- Nie.- odpowiedziałam krótko.

- Wiesz że cię kocham, uwielbiam, ale Addams nie może być twoją kolejną zabawką czy plastrem do próby zalepienia rany. Ona musi się wygoić.- do płuc wzięła kolejną dawkę nikotyny. Nie mogłam słuchać jej durnego gadania.

- O czym ty w ogóle mówisz?- podniosłam delikatnie głos.

- Wiesz o czym mówię.- mówiąc to wypuściła dym prosto w moją twarz. Pomachałam chwile rękoma aby odgonić go, ale to na marne, smród już dawno przesiąkł mnie i moje ciuchy.

- Nie mam za cholerę pojęcia o czym ty do mnie mówisz.- powiedziałam to za głośno, o wiele za głośno, gdyż w pokoju nastała całkowita cisza i czułam jak wzrok każdego ląduje na mnie wypalając mi dziurę z tyłu głowy. Poczułam jak moje policzki zaczęły się palić ze wstydu, a do oczu napływać łzy, które na szczęście szybko przegoniłam. - Z resztą nie ważne. Położę się już spać, jestem zmęczona.- w rzeczywistości byłam zmęczona, lecz wiedziałam że dzisiejszej nocy również nie zasnę, tak jak każdej poprzedniej. Ruszyłam w stronę mojej „dostawki", która była po prostu kanapą... od tygodni śpię na niej, a każdego ranka wstaje jakby przeszło przeze mnie stado koni. Nagle w całym pokoju zgasło światło.

- Co wyście zrobiły?- zapytała z przerażeniem jedna dziewczyna, której imienia nie pamietam i nie interesowało mnie ono nigdy jakoś szczególnie, ale była tu, na łóżku Yoko.
Wszystkie jednogłośne stwierdziłyśmy, że to nie przez nas nie ma światła.

- W całym akademiku nie ma prądu.- stwierdziła Yoko wyglądając za okno, po czym wróciła do środka pokoju.

- Dziwna sytuacja...- odpowiedziała druga dziewczyna, której imię zdawało się być Alex. Mój wzrok na szczęście szybko przyzwyczaił się do mroku, który zapadł. Jedyne światło jakie było do dyspozycji to Księżyc, choć nawet on dziś nie świecił tak mocno jak zazwyczaj. Po chwili również wyjrzałam za okno, a w ogrodzie zauważyłam nieznajome zakapturzone postacie, które biegły w stronę akademika. Poczułam nieprzyjemne mrowienie oraz prąd, który przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa. Nagle do głowy przyszła mi jedna przerażająca myśl. Zaczęłam nerwowo otwierać szuflady i grzebać w nich nie zważając na to jaki bałagan przy tym zrobię.

Wenclair - Slightly DifferentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz