✨ Rozdział ✨7✨

94 23 39
                                    

– To na pewno tu? – spytałem, spoglądając na wgraną w telefonie nawigację GPS.

– Widzisz w pobliżu jakąkolwiek inną świątynię? Pięć razy sprawdzaliśmy – prychnął Victor.

– Może coś przeoczyłem... – mruknąłem, kucając obok przyjaciela. Pośpiesznie przeglądałem mapę, lecz najbliższe miejsce, które w miarę pasowałoby do opisu z Księgi, znajdowało się wiele kilometrów stąd.

– Widzisz, nic nie przeoczyliśmy – stwierdził spokojnie, zerkając mi przez ramię. – Nie ma sensu marnować czasu. – To mówiąc Vic cofnął lekko wózek i nakierował koła na leśną ścieżkę, z której wcześniej zboczyliśmy. – Dan, wszystko w porządku? – zaniepokoił się, gdy ja nie drgnąłem.

Pogrążony w rozmyślaniach, spoglądałem na prawdopodobny punkt naszej podróży. Z jakiegoś powodu nie byłem w stanie wykonać żadnego ruchu. Może to przez wątpliwości?

– Czuję się, jak złodziej – przyznałem cicho, nie obdarowując towarzysza nawet krótkim spojrzeniem.

– Dan... – zaczął przyjaciel, lecz nie pozwoliłem mu dokończyć.

– To trochę dziwne, nie uważasz, Vic? – Zerknąłem na niego z gniewem. – W zasadzie jak wyobrażasz sobie zdobycie tego pieprzonego fragmentu Kamienia Życzeń? O ile, oczywiście, cokolwiek tam jest. Może zamiast marnować tutaj czas, powinienem skupić się na przygotowaniach do pogrzebu i błaganiu rodziny Chrisa, by pozwolili mi zostać w jego mieszkaniu do chwili, aż czegoś sobie nie znajdę? Chyba jeszcze dziś obdzwonię ekipę z pytaniem, czy ktoś ma wolny pokój.

– Nie musisz do nikogo dzwonić, możesz zamieszkać ze mną – powiedział łagodnym tonem Vicotr, lecz wyczułem pewne napięcie w jego głosie.

– Nie chcę ci się narzucać i tak już wiele dla mnie zrobiłeś.

– Dan, jesteś dla mnie jak młodszy brat, zawsze będę się o ciebie troszczyć – zapewnił przyjaciel.

– Dzięki, to miłe z twojej strony. – Posłałem mu niemrawy uśmiech i podniosłem się. Wskazałem na trzymaną w objęciach Księgę. – A co, jeśli to wszystko jest jedną, wielką bzdurą, nędzną bajeczką, opowiadaną dziecku przed snem?

Victor spoglądał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, analizując każde słowo.

– No, powiedz coś! – zażądałem. Nie mogłem już znieść przedłużającej się między nami ciszy. Spiorunowałem go wzrokiem. Chyba podświadomie chciałem się pokłócić, ale dlaczego, tego już nie wiem. Czy to przez żałobę? Ponoć każdy przechodzi ją inaczej.

– A co, jeśli to wszystko jest prawdą? – odezwał się wreszcie.

– A jeśli nie? – upierałem się przy swoim, lecz butny nastrój ulotnił się.

– A jeśli tak? – Wyczułem w jego głosie nutkę rozbawienia. – Dan, możemy w ten sposób spierać się do końca świata, nie lepiej odwiedzić tę przepiękną Świątynię i przekonać się, czy w środku znajdziemy fragment Kamienia Życzeń? Co masz do stracenia?

– W zasadzie nic, chyba, że zostanę przyłapany na kradzieży... – mruknąłem pod nosem.

– A co masz do zyskania? – spytał podchwytliwie, doskonale znając odpowiedź.

– Wiesz co – odparłem cicho, unikając wzroku przyjaciela. – Ale czy tak można? Chris nie żyje... – jęknąłem, czując pod powiekami kłujące łzy. Odruchowo zacisnąłem palce na złotym kluczyku. – Czy można przeciwstawiać się naturze i bez konsekwencji przywracać komuś życie?

✨Moc Życzeń✨ Boy x BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz