✨Rozdział✨5✨

109 22 98
                                    

Powrót do mieszkania Christophera to istny koszmar.

Nie przypuszczałem, że będzie mi aż tak ciężko...

Po przekroczeniu progu wszystko wyglądało, jak zawsze, jakby Chris za moment miał wyskoczyć z salonu z pretensjami, że znów zasiedziałem się u Victora lub wcisnąć mi do ręki kolejny bzdurny, kolorowy magazyn sportowy z jego zdjęciami i wywiadem.

Odruchowo krzyknąłem w pustym korytarzyku, że już wróciłem do domu. Księgę i fragment Kamienia Życzeń położyłem, na małej szafce przy wejściu, zdjąłem buty i nasłuchiwałem, by zorientować się, gdzie jest mój chłopak.

– Przecież jego tu nie ma – uświadomiłem sobie, ponownie walcząc z napływającymi do oczu łzami. Och, co ja bym dał, by ponownie zobaczyć ten irytujący, triumfalny uśmieszek, kiedy jego fotka ląduje na okładce kolejnego tabloidu lub znów usłyszeć, jak się przechwala, że jest sławny, wspaniały i uwielbiany przez wszystkich! Oddałbym swoją duszę, by pokłócić się z ukochanym o jakieś wymysły Przeklętego Maxa albo chociaż usłyszeć, jak wypomina mi, że za dużo czasu spędzam z Victorem lub za późno wróciłem.

Upadłem na kolana, przypominając sobie, że wczoraj przed startem nie dałem mu całusa w policzek, jak to miałem w zwyczaju. Co mi strzeliło do głowy i skąd ten durny tekst „nie zasłużyłeś sobie"?! Przecież nikt tak nie zasłużył na moje pocałunki, jak Chris! On był całym moim światem, bez niego ja nie istnieję. To Chris dał mi dach nad głową pięć lat temu, pokazał, kim naprawdę jestem, pomógł skończyć szkołę i załatwił pracę. Co ze mnie za partner, że nawet w pełni nie odwdzięczyłem się za jego dobroć? Dlaczego ostatnio tak często kłóciliśmy się?!

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że mój chłopak lubił, gdy byłem o niego zazdrosny i nie zdziwiłbym się, gdyby nie raz nakłaniał Elizę do jakiegoś durnego zachowania, byle tylko podnieść mi ciśnienie i z satysfakcją obserwować moją reakcję. On taki już był, ale to nie oznacza, że ja mogłem okazywać jakąś niewdzięczność. Nawet, gdy mnie ranił, powinienem się uśmiechać i bez gadania przyjmować wszystko, co mi ofiarował. Gdybym bardziej panował nad nerwami, wszczynał mniej sprzeczek lub w ogóle żadnych, ukrywał niechęć do menedżera i podstawionej Elizy, wtedy sprawy mogłyby potoczyć się inaczej. Może to ja jestem sprawcą tego wypadku? Może nie powinienem tak reagować na sesję zdjęciową? Nie powinienem go denerwować przed samym wyścigiem. Może gdyby Chris nie był tak zdenerwowany moim marudzeniem, nie straciłby panowania nad pojazdem i wciąż by żył?

To moja wina, że przyszły mistrz świata wyścigowego zginął tragicznie...

Z ponurych rozmyślań wyrwał mnie upominający się o uwagę telefon w kieszeni jeansów.

– No? – odebrałem.

– Pociągi kursują mniej więcej co dwie godziny: o dwunastej, czternastej, szesnastej...

– Dasz radę wyrobić na ten w południe? – Z trudem podniosłem się z klęczek i sięgnąłem do szafy po torbę.

– Bez problemu. A ty, Danielu?

– Nie wytrzymam w tym mieszkaniu dłużej, niż to konieczne – mruknąłem pod nosem, ledwo tłumiąc szloch.

– W takim razie postanowione. Dan... – Victor zawahał się.

– Tak? – Pociągnąłem nosem, z każdą sekundą z coraz większym trudem opanowując kolejny napad płaczu.

– To nie twoja wina. Proszę, nie obwiniaj się o coś, co było nieszczęśliwym wypadkiem.

– Ale to ja ostatnio go wkurzałem i nie dałem mu całusa w policzek i... – Słowa utknęły mi w gardle, a z oczu wypływało coraz więcej łez.

✨Moc Życzeń✨ Boy x BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz