✨Rozdział ✨16✨

87 17 119
                                    

I oto nadeszła ta z dawna wyczekiwana chwila... Już za moment Daniel wypowie życzenie... 😊
Mam nadzieję, że jesteś na to gotów, mój Kochany Smoku... 😏

Przed Tobą kolejny bardzo emocjonalny rozdział...
Podziel się że mną swoimi wrażeniami, nie ukrywaj ich, komentuj... 🤩✨~°~✨~°~✨~°~✨~°~✨

Ostatni dzień naszej niezwykłej podróży postanowiliśmy spędzić na przyjemnościach. Z samego rana pożegnaliśmy się z Sarą, Vanessą i pozostałymi mieszkańcami wioski rybackiej i ruszyliśmy dalej. Albo raczej cofnęliśmy się. Obaj nie do końca wiedzieliśmy, gdzie iść i co ze sobą zrobić. Zgodnie z informacjami w Księdze Kamień Życzeń samoistnie połączy się i spełni życzenie niezależnie od tego, gdzie akurat będziemy przebywać, a ponieważ żaden z nas nie miał ochoty pakować się do pociągu, postanowiliśmy działać instynktownie.

W pierwszej kolejności wróciliśmy do miasteczka, gdzie dzień wcześniej przywiózł nas Ron. Co prawda miejsce to nie oferowało jakiś wygórowanych form rozrywki, ale postanowiliśmy się rozejrzeć. Akurat zbliżaliśmy się do dworca autobusowego, gdy coś mnie tknęło, by wskoczyć do pierwszego lepszego pojazdu. I to był strzał w dziesiątkę! Dzięki temu znaleźliśmy się w mieście, do którego przybył objazdowy lunapark.

Na widok parku rozrywki bardzo się ucieszyłem. Od razu w zmęczonym umyśle ukazały się jedne z moich najlepszych wspomnień.

To była nasza pierwsza randka, ledwo docierało do mnie, że mogę być w związku z innym mężczyzną, rodzina jeszcze nic nie wiedziała i żyłem w błogiej nieświadomości, jakie okrutne i brutalne potrafi być życie. Pamiętam, jakby to było wczoraj, spotkaliśmy się z Chrisem na stacji metra, spaliłem buraka, gdy publicznie pocałował mnie w policzek i odetchnąłem z ulgą, że otoczenie nie zwraca na nas większej uwagi. Gdy wsiedliśmy do odpowiedniej linii metra próbowałem dowiedzieć się, gdzie jedziemy, lecz mój chłopak cały czas uśmiechał się tajemniczo i mówił, że to niespodzianka. Jednocześnie byłem podekscytowany i sfrustrowany. Co prawda trochę denerwowałem się w tłumie, ale imponowało mi, jak Chris potrafił uspokoić moje skołatane nerwy i tak zagadać, że prawie nie dostrzegałem obcych ludzi.

Chris, jak każdy, miał swoje wady i zalety, ale tylko on ze swoją niewyczerpaną wprost energią, potrafił wywołać u mnie takie salwy śmiechu, że aż skręcałem się trzymając za brzuch, a z nosa wydobywały się bąbelki smarków. Często zastanawiałem się, jak wyglądałoby nasze życie i związek, gdyby ktoś inny, a nie Przeklęty Max, został jego menedżerem?

Oczywiście na naszą pierwszą randkę Christopher postawił na jeden z klasyków – wesołe miasteczko! Nigdy wcześniej nie bawiłem się tak dobrze, jak z nim. Gdy jeździliśmy na rollercoasterze, piszczałem, jak mała dziewczynka, gdy wściekałem się, że nie mogę strącić posklejanych słoików piłeczką tenisową, pocieszał mnie i zachęcał do dalszych prób. W końcu sam, by mnie pocieszyć, wygrał gdzieś miniaturowego misia z serduszkiem i jako breloczek ta maskotka do dziś doczepiona jest do moich kluczy. Podczas szalonego dnia pełnego najróżniejszych przygód, w pewnym momencie Chris zabrał mnie na przejażdżkę tunelem miłości. Wtedy z dala od wścibskich spojrzeń pierwszy raz pocałowaliśmy się, jak prawdziwa para...

Dlatego teraz, mając w pamięci same dobre chwile, z radością godną małego dziecka, godzinami plątałem się z Victorem u boku między różnorodnymi atrakcjami, korzystając z większości z nich i zajadając się najróżniejszymi przysmakami, oprócz lodów. Vic nie mógł zrozumieć, dlaczego, skoro dzień jest ciepły i słoneczny, nie mam ochoty na lody. Victor jest moim najlepszym przyjacielem, ale mimo to nie chciałem opowiadać mu o tym, jak któregoś upalnego dnia kupiłem sobie mega porcję lodów, przed którą ostrzegał mnie partner. Szybko zrozumiałem dlaczego usiłował mnie powstrzymać, gdy słodki przysmak zaczął się roztapiać i spływać lepkimi strużkami po moich palcach. Wtedy jeszcze Chris nie był znany i nie ukrywał się ze swoimi preferencjami, więc jak zobaczył lodową wpadkę, postanowił trochę mi podokuczać i bardzo zmysłowo zlizywał z moich dłoni upłynnione lody. Gdy byłem już mocno podniecony, odsunął się ode mnie i stwierdził, że zaraz spóźnimy się na obiad do jego rodziców. Christopher świetnie się bawił, gdy zażenowany cichym szeptem błagałem go, by pomógł mi uporać się z „małym problemem". Tamtego dnia pierwszy raz trafiliśmy do hotelu na godziny, a później mój rajdowiec zwalił na mnie ponad godzinne spóźnienie...

✨Moc Życzeń✨ Boy x BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz