✨ Rozdział✨4✨

134 25 85
                                    

Ostrożnie, by niczego nie zniszczyć, kartkowałem Księgę starą, jak sam świat. W pewnym momencie przyłapałem się na tym, że zamiast czytać tekst, ja podziwiałem magiczny kunszt. Każda karta była gruba, sztywna, lekko sfatygowana na brzegach i gdzieniegdzie przebarwiona. Ale nic tak naprawdę nie było zniszczone, zupełnie jakby Księga sama „ozdobiła się" w ten sposób, by wyglądać bardziej poważnie i magicznie. Pokręciłem głową, skąd mi to przyszło na myśl?! Zbity z tropu wzrokiem powróciłem do podziwiania nieziemskiego przedmiotu.

Pismo użyte w Księdze wyglądało na starodawne. Piękne, staranne, ze zmyślnymi zawijasami, w nieznanym mi języku. Na szczęście nie musiałem martwić się, że czegoś nie zrozumiem, wystarczyło chwilę dłużej patrzyć w jeden punkt, by w umyśle czytelnika samoistnie zrodziło się tłumaczenie danego fragmentu.

Treść magicznej Księgi również była zadziwiająca. Spodziewałem się enigmatycznych zagadek, zapisanych wymarłym językiem, niemożliwych do rozszyfrowania, a nie niemalże podanej na złotej tacy aktualnej listy, gdzie znajdują się fragmenty Kamienia Życzeń. I wzmianki, która chyba najbardziej mnie zaskoczyła – Kamień Życzeń, który chcę skompletować nie jest jedyny! Jest ich wiele w różnych zakamarkach świata. Pytanie tylko, kto i dlaczego je stworzył? O ile, oczywiście, to prawda, a nie jakiś durny, okrutny żart.

Ostrożnie przewróciłem stronę. Zaraz za aktualną listą lokalizacji jakiś tajemniczych Strażników wymienione były adresy, gdzie we wcześniejszych okresach przebywały poszczególne fragmenty Kamienia Życzeń. Zamrugałem zaskoczony, gdy zobaczyłem nazwisko mojego prapradziadka.

Kolejne karty Księgi przedstawiały w punkach chronologicznie wypisane spełnione życzenia, kto, o co i kiedy prosił. Z fascynacją czytałem o najróżniejszych prośbach osób, które miały do czynienia z Kamieniem Życzeń przede mną. Niektóre z marzeń były bardzo przyziemne, jak na przykład nowy samochód czy możliwość podróży do jakiegoś miejsca albo przywrócenia praw rodzicielskich. Niekiedy dostrzegałem życzenia typu odzyskania czy naprawienia czegoś, jedno dotyczyło nawet posklejania rozdartego czeku na okrągłą sumkę. Widziałem również wiele próśb o zdrowie, usunięcie raka czy wybudzenie kogoś ze śpiączki. Niekiedy, ale to bardzo rzadko ktoś zdesperowany prosił o zwrócenie życia innej osoby. To dało mi nadzieję, że naprawdę uda się wskrzesić Christophera!

Upiłem łyk herbaty i prawie się nie oplułem, gdy zobaczyłem jedno ze spełnionych życzeń. „Błagam o zdrowie dla mojej ciężarnej żony, bezproblemowy poród i zdrowe dziecko". A więc to jest rozwiązanie naszej rodzinnej legendy!

Dziadek mi opowiadał, że mało brakowało, a jego ojca nie byłoby na tym świecie. Podczas ciąży jego babcia, a moja praprababcia ciężko zachorowała i praktycznie z dnia na dzień słabła. Medycyna w tamtym czasie kulała i nie było żadnych szans na precyzyjną diagnozę, o leczeniu już nawet nie wspominając. Co prawda wszystkie kobiety ze wsi, gdzie mieszkali, od razu ruszyły na ratunek, ale ich ziołowe napary jedynie chwilowo przynosiły ukojenie w bólu, w ogóle nie poprawiając stanu praprababci. Z tego, co mi opowiadano, wynikło, że prapradziadek bardzo ją kochał, a ta ciąża to był ich pierwszy, gorliwie wymodlony, wymarzony potomek. I ponoć prapradziadek nie mógł pogodzić się z myślą o rychłej, nieuchronnej stracie ukochanej i dziecka. Z tego, co wiem prawie zaniedbał pracę na roli, gdyby nie uczynni sąsiedzi, zagłodziłby zwierzęta, bo całe dnie i noce przesiadywał przy łóżku ciężarnej błagając o cud.

Któregoś dnia, gdy z praprababcią było już bardzo źle, jej mąż nagle zniknął. Zostawił chorą pod opieką jej rodziców i gdzieś się udał. Wszyscy myśleli, że wznosi modły w pobliskim kościele, ale przez kilka dni, podczas których praprababcia słabła z każdą godziną, nikt nigdzie nie widział prapradziadka. Zniknął, jak kamień w wodę. Oczywiście zaraz zaczęły krążyć plotki o jego ucieczce, ludzie przeganiali się z pomysłami do jakiej to kochanki odszedł i gdzie go nie widywano z tajemniczymi nieznajomymi i tak dalej. Jakby praprababcia nie miała dość problemów na głowie, niestworzone historie o rzekomym, niesprawdzonym romansie jej męża dodatkowo wykańczały ją i rozdzierały serce chorej na strzępy. Prapradziadka piętnowano na każdym kroku, wypominając porzucenie żony przy nadziei na łożu śmierci.

✨Moc Życzeń✨ Boy x BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz