Rozdział 2

149 4 0
                                    

VINCENT

Następnego dnia znów zauważyłem dziewczynę spacerującą po ogrodzie z dzieckiem. Jej naturalna elegancja w połączeniu z czułością, jaką okazywała Leo, sprawiły, że byłem pewny, iż będzie idealną opiekunką. Obserwowałem ją przez okno swojego gabinetu, podziwiając sposób, w jaki przyciągała dziecięcą uwagę i jednocześnie sprawiała, że cały ogród zdawał się rozkwitać jej obecnością. 

Po kilku godzinach pracy usłyszałem rozmowę dobiegającą z salonu. Rozpoznałem głos mojej matki i szybko zdałem sobie sprawę, że celowo próbuje poznać dziewczynę. Moja matka zawsze miała talent do wnikania w życie innych, zwłaszcza gdy chodziło o osoby, które uważała za ważne dla naszej rodziny. Nie chciałem jej wystraszyć tą nagłą i niezapowiedzianą interwencją, więc szybko wyszedłem, by przerwać tę scenę. Wszedłem do pokoju czując wzrok matki na sobie.

„Witaj, synku, wreszcie postanowiłeś opuścić gabinet?" – zapytała z uśmiechem, wyraźnie rozbawiona.

Dziewczyna od razu się odwróciła, zerkając na mnie przelotnie. Była młoda, miała delikatne rysy twarzy, a jej oczy były pełne ciepła i empatii. Usiadłem w fotelu naprzeciwko, starając się nie wyglądać na zbyt nachalnego.

„Też się cieszę, że cię widzę, mamo" – odpowiedziałem, a potem dodałem: „Dzień dobry, Hope. Nie mieliśmy okazji się wcześniej poznać. Jestem Vincent Ravenscroft." Uśmiechnąłem się, próbując wprowadzić ciepłą atmosferę.

Hope wyglądała na zaskoczoną moją obecnością, ale szybko odzyskała opanowanie i odpowiedziała uprzejmym uśmiechem.

„Miło mi pana poznać, panie Ravenscroft" – odparła.

Patrzyłem na nią jak na obrazek. Jej spokój i delikatność były jak balsam dla duszy. Matka wstała z kanapy, gotowa nas zostawić.

„Będę się już zbierać. Miło było cię poznać, Hope" – powiedziała moja matka, z subtelnym uśmiechem.

„Wzajemnie" – odpowiedziała dziewczyna z uprzejmym uśmiechem.

Gdy zostaliśmy sami, postanowiłem wykorzystać tę okazję, by lepiej ją poznać.

„Jak ci idzie pierwszy dzień pracy?" – spytałem, chcąc przełamać lody.

„Myślę, że daję sobie radę, ale z takim kochanym dzieckiem ciężko jest nie podołać" – odpowiedziała Hope, patrząc z miłością na Leo, który bawił się obok.

„Też tak myślę" – odparłem, widząc, że jej napięcie nieco się zmniejszyło. Jej szczerość i oddanie były ujmujące. Postanowiłem zmienić temat, by jeszcze bardziej ją uspokoić.

„Będziesz przychodzić tu codziennie?" – zapytałem, ciekawy jej planów.

„Chyba tak, ale jeszcze nie wiem, co z weekendami" – odpowiedziała, wzruszając ramionami. Była naturalna i bezpośrednia, co jeszcze bardziej mnie do niej przekonało.

„Wiesz, moja szwagierka pewnie wyjdzie na zakupy lub pójdzie do spa" – dodałem z uśmiechem, a Hope wreszcie spojrzała na mnie bardziej otwarcie.

„Nie chcę być niegrzeczna, ale zauważyłam, że chyba jej nikt nie lubi, choć nie wiem, dlaczego. Wydawała się bardzo miłą osobą" – szepnęła, jakby bała się, że ktoś ich usłyszy.

„Spokojnie, jesteśmy tu sami. To nie jest kwestia nie lubienia, Anna potrafi być naprawdę urocza, lecz nie pasuje do mojego brata" – zapewniłem, próbując rozwiać jej wątpliwości.

Hope wydawała się zdezorientowana rozmową i skupiła uwagę na Leo. Jej subtelne gesty i sposób, w jaki z nim rozmawiała, były pełne miłości i troski. Przez chwilę patrzyłem na nią, jakby była częścią mojej rodziny.

Sekretne pragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz