Rozdział 30

44 4 0
                                    


Rankiem, przecierając oczy, usiadłam na łóżku, czując obok siebie pustą przestrzeń. Dotknęłam dłonią prześcieradła, gdzie zazwyczaj spał Vincent, ale teraz było zimne. Westchnęłam, wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, starając się obudzić i przygotować na nadchodzący dzień. Przed lustrem wykonałam delikatny makijaż, układając swoje falowane włosy.

Weszłam do garderoby, zastanawiając się, co na siebie założyć. Pogoda była już chłodniejsza, więc wybrałam swoje ulubione jeansy, ciesząc się, że jeszcze się w nie mieszczę. Do tego dobrałam białą koszulkę oraz oversizową czarną marynarkę. Przejrzałam się w lustrze, zakładając delikatną biżuterię, która dopełniła moją stylizację.

Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Mężczyźni, Vincent i Marco, siedzieli przy stole, popijając kawę. Byli tak pochłonięci rozmową i wpatrzeni w ekran laptopa, że nie zauważyli mojego wejścia. Przygotowałam sobie herbatę i zajrzałam do lodówki, spodziewając się znaleźć coś na śniadanie. Niestety, lodówka była pusta. Zmarszczyłam brwi, zamykając ją.

Odwróciłam się i spojrzałam na Vincenta, który poczuł mój wzrok na sobie i spojrzał na mnie z lekkim zniecierpliwieniem. „Dlaczego nie ma jedzenia?" zapytałam cicho, zdezorientowana.

„Gosposia nie zrobiła zakupów, ponieważ ma wolne," mruknął, wracając wzrokiem do ekranu.

„Jak to? Dlaczego?" dopytywałam, stawiając kubek herbaty na wyspie kuchennej.

„Ponieważ teraz ty zajmiesz się domem," odpowiedział, nie patrząc na mnie.

„Mogłeś mnie uprzedzić," odparłam z irytacją w głosie, ale Vincent nie odpowiedział. Wstał, zbierając dokumenty oraz laptopa.

„Wychodzę do pracy," powiedział sucho, kierując się do wyjścia. Marco również wstał, gotów do wyjścia, ale nagle się odwrócił i powiedział: „Zapomniałem ci powiedzieć, w sobotę jest mój ślub z Sofią." Po tych słowach, wyszedł bez żadnego wyjaśnienia.

Zdezorientowana usiadłam przy wyspie, próbując to wszystko zrozumieć. Informacja o ślubie Marco i Sofii była jak grom z jasnego nieba. W mojej głowie kłębiły się myśli, a serce biło jak oszalałe.

Dopijając ostatnie łyki swojej herbaty, wstałam powoli, czując, jak ciepło napoju rozchodzi się po moim ciele. Delikatnie odłożyłam filiżankę na stół, chwyciłam swoją torebkę i skierowałam się do drzwi. Słońce leniwie wpadało przez okna, tworząc złote plamy na podłodze. Wychodząc z domu, zauważyłam ochroniarza stojącego nieopodal.

"Przepraszam, proszę przygotować samochód, pojedziemy na zakupy," powiedziałam, uśmiechając się uprzejmie, choć z pewną determinacją.

Ochroniarz spojrzał na mnie zaskoczony, po czym spokojnie odpowiedział:

"Pan Ravenscroft nie mówił nic o wyjeździe."

"To proszę do niego zadzwonić i poinformować," odpowiedziałam zdecydowanie.

Skinął głową i odszedł na kilka kroków, by wykonać telefon. Obserwowałam go, jak cicho rozmawiał, co jakiś czas spoglądając na mnie kątem oka. Po chwili odwrócił się w moją stronę.

"Pan Ravenscroft kazał przekazać, że zakupy zostaną przywiezione za godzinę, a pani ma zostać w domu," oznajmił, po czym odszedł, zostawiając mnie samą z moimi myślami.

Wściekłość narastała we mnie z każdą sekundą. "Co on sobie wyobraża?" myślałam, wracając do domu. Rzuciłam torebkę na szafkę w przedpokoju, czując, jak frustracja wzbiera we mnie coraz bardziej. Nie mógł mnie tak po prostu zamknąć w domu i odciąć od świata. To było nienormalne.

Sekretne pragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz