Rozdział 14

70 4 0
                                    


Kiedy wjechałam na teren ośrodka, miejsce wyglądało dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam. Wielki budynek otoczony pięknym ogrodem przypominał raj. Zatrzymałam samochód na parkingu, podziwiając elegancką architekturę i zielone alejki, które prowadziły do głównego wejścia. Wysiadając, zauważyłam pracownika resortu, który podszedł, aby pomóc z bagażami. Uśmiechnęłam się wdzięcznie i podziękowałam, oddając mu walizkę. Ruszyłam w kierunku recepcji, starając się pochłonąć każdy szczegół otoczenia.

„Dobry wieczór, miałam rezerwację na nazwisko Anderson" – powiedziałam uprzejmie, zwracając się do recepcjonistki za biurkiem.

„Dobry wieczór, oczywiście, już sprawdzam" – odpowiedziała uśmiechnięta kobieta, szybko przeszukując system.

Czekałam cierpliwie, a kiedy poproszono mnie o dokument tożsamości, podałam go bez wahania. W międzyczasie zauważyłam Marca, rozmawiającego z innym mężczyzną przy barze. Zadrżałam lekko, starając się uniknąć ich wzroku.

„Proszę pani, apartament numer 580 na ostatnim piętrze" – powiedziała recepcjonistka, podając mi kartę z uśmiechem.

Chwyciłam kartę, po czym odwróciłam się, gotowa ruszyć w kierunku windy prowadzącej do mojego pokoju. Jednak w tym samym momencie, nim zdążyłam zrobić krok, wpadłam na kogoś. Poczułam silny chwyt, który mnie podniósł, a kiedy spojrzałam w górę, zobaczyłam oczy Marco, wpatrujące się we mnie zaskoczone.

Na chwilę zamarłam, wstrzymując oddech, czując, jak serce w mojej piersi wstrzymuje bicie. Wpatrywałam się w niego, w milczeniu, zderzając się z jego wzrokiem. W tej krótkiej chwili, która wydłużyła się, byłam w stanie dostrzec każdą smugę emocji na jego twarzy.

„Hope, witaj. W końcu się pojawiłaś" – powiedział Marco, przerywając ciszę.

Uśmiechnęłam się słabo, chcąc jak najszybciej zniknąć z jego pola widzenia. Mdłości zaczynały narastać, a jedynym moim pragnieniem było być sama.

„Hej, Marco. Tak, idę się trochę odświeżyć po podróży" – odpowiedziałam, próbując utrzymać spokojną minę.

„Jasne, dam znać Sofii, że już jesteś" – powiedział, kiwając głową.

„Dzięki" – odpowiedziałam szybko i skierowałam się w stronę windy. Oddychałam głęboko, próbując ukoić mdłości, ale nie wiedziałam, jak przetrwam cały ten weekend.

Weszłam do swojego pokoju, z ulgą odstawiając walizkę na bok. Pokój emanował spokojem i komfortem, a z okna rozpościerał się widok na piękny ogród. Rozglądając się po przestrzeni, poczułam, że wreszcie mogę się zrelaksować. Decydując się na chwilę odpoczynku na świeżym powietrzu, wyszłam na taras. Tam, otwierając szeroko oczy, przywitał mnie bajeczny widok. Ogród roztaczał się w całej swojej piękności, a jezioro dodawało uroku krajobrazowi. To był moment, który sprawił, że poczułam się naprawdę szczęśliwa. Wzdychając z zachwytem, wdychałam świeże powietrze, które łagodziło moje mdłości.

Nagle jednak hałas z sąsiedniego tarasu przerwał moje błogie rozmyślania. Obróciłam głowę i spostrzegłam postać mężczyzny, opartego o poręcz. Zwrócony plecami do mnie, wydawał się być skupiony na czymś. Jego postawa i sylwetka wydawały się znajome, co wywołało we mnie niepokój. Kiedy jednak mężczyzna się odwrócił i spojrzał na mnie, moje serce stanęło w miejscu.

„Hope," powiedział, zbliżając się, podczas gdy cofałam się ku drzwiom. „Nie chcę rozmawiać," wykrztusiłam z bólem w sercu, unikając jego wzroku.

„Ale proszę, poczekaj. Tak długo cię nie widziałem," starał się przekonać, patrząc na mnie z bólem w oczach. Jednak nie mogłam znieść jego obecności. Czułam, jak mdłości zaczynają mnie przygniatać coraz bardziej, więc bez słowa uciekłam do łazienki, pozostawiając Vincenta samotnego na tarasie.

Sekretne pragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz