Rozdział 9

80 4 0
                                    


Po tygodniu zamknięcia w domu Vincenta skupiłam się wyłącznie na opiece nad Leo. Jego nieskończona energia i niewinny uśmiech były dla mnie jedynym źródłem radości w tym trudnym czasie. Opieka nad nim pozwalała mi na chwilę oderwać się od myśli o Vincencie i całej tamtej sytuacji. Kiedy byłam z Leo, świat wydawał się jaśniejszy, a ciemne chmury, które mnie otaczały, chwilowo się rozwiewały.

Jednak w momentach, gdy musiałam przebywać w towarzystwie Vincenta, starałam się ukryć swoje emocje. Nie chciałam, by reszta rodziny zauważyła, jak naprawdę się czuję. Unikałam kontaktu z nimi, nawet gdy próbowali nawiązać rozmowę i przyciągnąć moją uwagę. Udawałam, że wszystko jest w porządku, choć w głębi duszy czułam się zupełnie inaczej. Każda chwila spędzona z nimi była dla mnie ogromnym wysiłkiem emocjonalnym.

W końcu postanowiłam, że muszę znów spróbować opuścić ten dom. Myśl o ucieczce kiełkowała w mojej głowie każdego dnia. Pewnego ranka, gdy jeszcze wszyscy spali, wstałam wcześnie i ubrałam się w sportowy strój. Pod pretekstem porannego biegania w parku zabrałam ze sobą słuchawki i telefon. Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie szybko przygotowałam odżywczy koktajl. Usiadłam przy wyspie kuchennej, spoglądając przez okno i czując powiew wolności.

Wtedy do kuchni wszedł Marco, poprawiając krawat. Zdziwił się, widząc mnie tak wcześnie na nogach. "Dzień dobry, Hope. Wstałaś dziś wyjątkowo wcześnie," stwierdził, przygotowując sobie kawę.

Odpowiedziałam mu uśmiechem, ale w moim sercu tliło się niepokojące uczucie, kiedy w kuchni pojawił się Vincent. Miał na sobie mój ulubiony szary garnitur i trzymał teczkę z dokumentami. Jego intensywne spojrzenie sprawiło, że opuściłam wzrok na dłonie.

Gdy Vincent usiadł obok mnie, poczułam, jak nerwy drżą w moim ciele. Czy on faktycznie będzie tak spokojnie siedział obok mnie, pijąc poranną kawę? Tajemnicze spojrzenie mężczyzny sprawiło, że serce zabiło mi mocniej, ale musiałam się zebrać i skupić na trzymaniu emocji na wodzy.

"Witaj, Marco," odezwałam się, starając się brzmieć spokojnie. "Tak, dzisiaj postanowiłam trochę pobyć na świeżym powietrzu przed pracą," odpowiedziałam, kładąc nacisk na słowo "praca".

Marco uśmiechnął się, ale jego spojrzenie zdawało się przenikać przez mnie. "Mam nadzieję, że będziesz miała udany poranek," powiedział, podnosząc filiżankę do ust.

Nie mogąc znieść dłużej przygnębiającej atmosfery, odwróciłam uwagę od rozmowy między Marco a Vincentem i skupiłam się na wyobrażeniu sobie, jak to będzie, kiedy wreszcie będę mogła odejść. Siedząc tam, obserwując bramę przez okno, marzyłam o wolności, której tak desperacko pragnęłam.

Gdy rozmowa mężczyzn dobiegła końca, podniosłam się, śledząc ich ruchy. Vincent zauważył moje podejście i odwrócił się w moją stronę, sprawiając, że poczułam się nagle spięta. "Wybierasz się gdzieś?" zapytał ostrożnie, a moje serce zabiło mocniej.

"Chciałam pobiegać w parku, może mnie tam podrzucicie po drodze do pracy?" odpowiedziałam, starając się ukryć swoje niepokoje za niepewnym uśmiechem.

Vincent spojrzał na mnie, wydając z siebie dźwięk zniecierpliwienia. "Powiedziałem ci już, że na razie stąd nie wyjdziesz," oznajmił, a ja poczułam, jak płomień gniewu wybucha w moim wnętrzu.

"Minął tydzień. Nie mogę dłużej siedzieć w tym domu. Co się zmieniło od ostatniego razu, kiedy mogłam swobodnie wychodzić?" ripostowałam, zrywając się z emocji.

"Nie będę z tobą dyskutował na ten temat. Masz duży ogród, możesz sobie pobiegać wokół domu," stwierdził sucho, dodając ciszej: "Nie bądź niegrzeczna, kochanie." Słowa te sprawiły, że poczułam się, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.

Sekretne pragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz