Rozdział 3

125 3 0
                                    

 Idąc korytarzem, czułam na sobie wzrok domowników, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Skierowałam się prosto do pokoju Leo, gdzie chłopiec bawił się na dywanie. Widząc mnie, uśmiechnął się szeroko, a ja poczułam, jak moje serce się uspokaja. Praca z Leo była dla mnie ucieczką od zamętu, który panował w tym domu.

Przez cały dzień starałam się skupić na opiece nad Leo, jednak myśli o Vincencie i o tym, co się stało, wciąż wracały. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję. Muszę zrozumieć, co naprawdę chcę i jakie ryzyko jestem gotowa podjąć.

Codziennie pojawiałam się w pracy, gdzie poświęcałam czas na opiekę nad Leo. W dniach poprzedzających bal zauważyłam subtelne zmiany w zachowaniu Vincenta. Jego uwaga zdawała się być rozproszona, a nasze wspólne chwile stawały się coraz rzadsze. Moje obawy rosły, ponieważ niepewność co do naszej relacji budziła we mnie niepokój.

W tych dniach również rzadziej spotykałam resztę rodziny. Anna pojawiała się głównie wieczorami, pomagając uśpić Leo, ale nasze kontakty ograniczały się do krótkich, wymuszonych rozmów.

Pewnego dnia, podczas spaceru z Leo, zobaczyłam Annę na podwórku i zaproponowałam, aby dołączyła do nas. Uśmiechnęła się i zgodziła, ale kilka minut później jej teściowa pojawiła się niespodziewanie, przerywając naszą chwilę. Nakazała ustalenie menu na wieczorną kolację, co skutecznie przerwało nasz planowany spacer. Czułam, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam, jak o tym porozmawiać z Anną.

Wreszcie nadeszła sobota, a z nią oczekiwany bal. Siedziałam w swoim mieszkaniu, dopieszczając ostatnie szczegóły makijażu. Emma towarzyszyła mi, delektując się lampką wina i snując wyobrażenia o przyjęciu, na które również chciała pójść. Delikatnie podkreśliłam rysy twarzy i związałam włosy w elegancki kok. Zamierzałam założyć sukienkę z głęboko odkrytymi plecami, licząc na reakcję Vincenta. Uwielbiałam budzić w nim pragnienia.

Spojrzałam na siebie w lustrze, stwierdzając, że jestem gotowa.

"Wyglądasz przepięknie." stwierdziła Emma zadowolona.

"Tak myślisz? Strasznie się stresuję." powiedziałam zdenerwowana.

"Vincent oszaleje na twój widok." śmiała się. W duchu śmiałam się z jej entuzjazmu, choć serce biło mi mocniej z mieszanki podekscytowania i niepokoju.

Zbierając się do wyjścia, zeszłam na dół, gdzie kierowca już na mnie czekał. W drodze wpatrywałam się w szybę, próbując skupić się na widokach za oknem, lecz to nie pomagało mi się uspokoić.

Kiedy wysiadłam z auta, spojrzałam na oświetloną światłami willę. Wyglądała zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Kierując się w stronę drzwi, czułam na sobie spojrzenia innych gości. Wszyscy wyglądali tak elegancko i zamożnie, że zaczęłam zastanawiać się, co ja tam robię.

Chwyciłam kieliszek szampana i przemierzałam tłum, obserwując wszystko dookoła. Matka Vincenta zauważyła mnie i serdecznie przywitała.

"Cieszę się, że jesteś, Hope. Wyglądasz olśniewająco." powiedziała, a ja odpowiedziałam uśmiechem. Po chwili pojawił się Vincent, co jeszcze bardziej mnie zestresowało. Sądziłam, że będę miała jeszcze chwilę czasu przed naszym spotkaniem.

"Witaj, Hope." pochylał się, aby mnie przywitać, po czym szepnął mi do ucha: — Cudownie wyglądasz, kochanie. — Czułam, jak rumieniec wstępuje mi na policzki, a Elsa patrzyła na nas z wyraźnym zadowoleniem.

"Matko, czy mogę porwać Hope na chwilę?" zapytał, obejmując mnie w talii. Jego uśmiech był uroczy, ale nagle zacisnął szczęki.

Spoglądając na niego, uśmiechnęłam się lekko pod nosem.

Sekretne pragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz