- Ale miałem dziwny sen - powiedział Antek przeciągając się rano po przebudzeniu. Wstał i odsłonił okno.
- A kuku! Cześć Antku! - zawołał żwawo witrażyk po czym zeskoczył z szyby na parapet. Chwilę szamotał się z kawałkiem klejącej taśmy. Antek poprzedniego dnia nakleił mu ją z tyłu głowy w ten sposób wieszając go na szybie. Taśma lepiła się do wszystkiego i gdy ją chwycił, zaraz przyczepiała się do jego rąk. W końcu udało mu się ją odczepić zostawiając taśmę na framudze okna.
- Cześć Zosiu - przywitał się z dziewczynką, która też już się obudziła.
- Witrażyku, potrafisz mówić i się ruszać! - radośnie krzyknęła Zosia. Zerwała się z łóżka i podbiegła do okna.
- Aaa taak...Cześć... - wydusił z siebie zdziwiony chłopiec. Po chwili jego twarz przybrała poważną, dorosłą minę i z powagą dodał - już nic mnie w życiu nie zdziwi.
- Ale jesteś zaskoczony, co? - witrażyk zwrócił się do Antka.
- Niee... wcale... śpisz sobie śpisz, a tu ożywa witrażyk - chłopiec dalej mówił poważnym tonem.
- Mam na imię Witek.- przedstawił się witrażyk.
Gdy mama weszła do pokoju, również dowiedziała się, że witrażyk ożył. Zareagowała na to bardzo spokojnie i jakby nigdy nic, zaprosiła dzieci na śniadanie.
Antek posadził sobie na dłoni Witka i poszli z Zosią zjeść posiłek. W salonie był włączony telewizor.
„Kury połykają małe kamienie, żwirek i piasek. To pomaga im w trawieniu. Te połknięte kamienie, żwirek i piasek trą się potem w żołądku i rozdrabniają pokarm jak zęby, których przecież kury nie mają. "- mówił jakiś pan w telewizorze.
Coś takiego, pomyślał Witek. Po czym sam zgłodniał i nabrał apetytu, tyle że nie na kamienie oczywiście. Dla witrażyków najlepszym jedzeniem jest światło słoneczne. Z tego biorą swoją energię a także siłę. Poprosił więc Antka by postawił go przy oknie.
Rozłożył ręce oraz nogi jak rozgwiazda, a następnie przylgnął do szyby. Mimo, że była ona bardzo zimna, nie odczuwał chłodu. Teraz promienie słoneczne przenikały na wskroś jego małe ciałko, wpadając kolorowym światłem do pokoju. Spojrzał w dół. Chociaż był na parterze stwierdził, że jest bardzo wysoko.
Zrobiło się jak zwykle małe, poranne zamieszanie z ubieraniem, ścieleniem łóżek i myciem. Kiedy dzieci przygotowały się do dalszej części dnia, Antek powiedział:
- Idziemy bawić się w śniegu.
Wszyscy się ciepło ubrali, Zosia znalazła nawet czerwone spodnie, sweter i brązowe buty dla misia, które pasowały na Witka. Witrażyk kręcił nosem przy zakładaniu spodni gdyż uważał, że wyglądają jak "stare gacie". Dziewczynka tłumaczyła mu, że są jedynie trochę wyblakłe i rozciągnięte w praniu ale świetnie nadają się do zabawy w ogrodzie czy też na podwórku. Witrażyk za namową założył je również.
Kiedy dzieci wyszły z domu, Antek zaczął coś lepić ze śniegu a Zosia powiedziała do Witka:
- Podejdźmy do kwietnika, kogoś ci pokażę.
- Dobrze- zgodził się Witek- ale żeby się nie zgubić w naszym ogrodzie, będziemy znaczyć ślad kamieniami- dodał.
- Nie no bez sensu- odpowiedziała Zosia.
- Dlaczego bez sensu? Przecież tu nie ma kur!- zawołał witrażyk.
- Nie o to mi chodziło ale w sumie racja- podeszli do kwietnika a witrażyk w tym czasie znaczył drogę kamykami wygrzebanymi z przydomowego skalniaka.
O tej porze roku w kwietniku zieleniły się tylko drobne iglaki. Zosia otworzyła stojący w nim lampionik i wyciągnęła z niego mała istotkę. Ubrana była w beżoworóżowy płaszcz spod którego wystawała różowa sukienka. Na głowie miała różową czapkę, na nogach białe rajtuzy i brązowe buty. Jej twarz była promienna, włosy jasnobrązowe a oczy niebieskie.
- Dzień dobry Kwietnikowa Dziewczynko, przedstawię ci kogoś. - powiedziała zwracając się do malej istotki - To jest witrażyk Witek.
- Cześć Kwietnikowa Dziewczynko, znaczę drogę kamieniami bo nie ma tu kur.- powiedział witrażyk.
Jeszcze chwilę rozmawiali o kurach a potem Zosia włożyła małą dziewczynkę do rękawiczki specjalnie w tym celu przyszytej do kurtki. Witek stał na śniegu, tylko lekko się w nim zatapiając.
- Chodźcie zrobimy aniołki na śniegu! - zawołał Antek
- Tak! - zawołali pozostali i...Bęc! Dzieci i witrażyk leżeli machając rękoma i nogami jak pajacyki.
- Robimy aniołki na śniegu jak UFO kręgi w zbożu! - wołał Antek.
Wtem Zosia znieruchomiała. W oddali na niebie zobaczyła ciemny kształt, coś jakby chmurę a raczej chmarę małych, czarnych elementów. Wyglądało to trochę tak, jakby ktoś rozsypał na niebieskim obrusie mak, tyle że cząsteczki kotłowały się między sobą. Właściwie, wyglądało to bardziej jak szarańcza lub ogromny rój pszczół.
- Spójrzcie, co to? - zapytała ze strachem w głosie.
Wszyscy kompani zabawy stali i wpatrywali się w dziwny obiekt.
Ciemna plama na niebie robiła się coraz większa i większa. Zbliżała się.
- Czy to pszczoły? - zapytała Zosia.
- Nie, to nie ta pora roku... - odparł Antek wpatrując się w tajemniczy obiekt tak mocno, że nawet nie mrugał oczami.
Zimny wiatr owiał twarze dzieci marszcząc im nosy oraz mrużąc oczy. Robiło się coraz ciemniej i chłodniej. Dziwny obiekt przysłonił słońce, zawisł nad okolicą jak podwieszany sufit. Wydawało się, że świat stał się mniejszy a przede wszystkim niższy.
- To nie jest dobre... - szeptem powiedział Antek. Chwilę popatrzył i nagle krzyknął: - W nogi, do domu, wszyscy!
Chwycił na ręce witrażyk a potem szturchnął Zosię gdyż ta stała w osłupieniu przyglądając się zjawisku. Po chwili jednak oprzytomniała i dzieci wbiegły do domu. Antek zamknął drzwi na klucz. Podbiegli do okna.
- Mamo, mamo, coś dziwnego się stało! - zawołała Zosia.
- Co się dzieje? - zaniepokoiła się mama.
Lecz zw tym momencie tajemnicza, ciemna chmura a raczej chmara punktów odleciała. Na zewnątrz znowu przyjemnie świeciło jasne, piękne słońce.
- Ach rozumiem, tak się bawicie. - powiedziała mama wyjrzawszy przez okno.
- Nie, nie, naprawdę. - zapewniała Zosia. - Co to mogło być? - zwróciła się do Antka.
- Nie wiem, ale pewnie wkrótce się dowiemy.
CZYTASZ
Przygody witrażyka Witka, czyli opowieść z okazji Dnia Życzliwości (ukończone)
AdventureOpowieść o tym, że warto w sobie pielęgnować pozytywną energię a niesiona w sercu życzliwość i dobro również wobec siebie samego, może zaowocować w nieoczywisty sposób. Główne przesłanie bajki znajduje się w ostatnim (dziesiątym) rozdziale ;-). Bajk...