6. Zima na zawsze

18 10 32
                                    

Uwaga! Rozdział szósty zawiera dwa brzydkie słowa i prawie zawiera jedno jeszcze brzydsze, tak więc ostrożnie;-)

Witrażyk ruszył w kierunku śnieżnego domku. Nagle z trzaskiem otworzyły się drzwi i pojawiły się w nich dwie białe postacie. Były dość pękate. Na pierwszy rzut oka wyglądały jak pompony od czapki, tyle tylko, że same miały wielkie czapy z pomponami. Tak też teraz w myślach nazwał je witrażyk- Pompony. Ich strój był cały w kolorze białym. Miały na sobie wełniane swetry i wielkie czapki z pomponami oraz w filcowe buty. Ich długie białe brody a także wąsy, znad których wystawały różowe nosy, zlewały się z ubraniem. Spod czapek, naciągniętych aż na kark oraz do białych brwi, wystawały białe grzywki. Ich nogi były krótkie a ręce nieproporcjonalnie długie.

Pompony schyliły się i podniosły skrzynię stojącą obok nich.

- Iii raz!- komenderowały sobie nawzajem. Wyniosły skrzynię przed budynek a potem postawiły na pozostałych. Energicznie otrzepały dłonie i w pośpiechu wróciły do budynku, zamykając z trzaskiem drzwi.

Ale co to?!

Drzwi z powrotem otworzyły się z hukiem i znowu pojawiły się w nich te same Pompony. Dopiero teraz ich umysły odszyfrowały to, co wcześniej zobaczyły oczy. Otóż stało przed ich domkiem dziwne, kolorowe, półprzezroczyste stworzenie.

Zaciekawione Pompony podeszły bliżej. Obeszły Witka dookoła, mierząc go wzrokiem jak krawiec swojego klienta przed zdjęciem miary, albo celnik skanerem na odprawie, gdy zapiszczy bramka. Zaczęły między sobą coś szeptać, od czasu do czasu spoglądając na witrażyka. Witek też zaczął im się dokładniej przyglądać. Teraz zauważył, że mają duże, błękitne oczy a nosy są podobne do spłaszczonej bułki. Zakończone różowymi dłońmi ręce, sprawiały wrażenie silnych. Dostrzegł też wytłoczony na ubraniach połyskujący deseń w kształcie płatków śniegu. Stworzenia wyglądały przyjaźnie, jednak w ich dużych, kryształowych, błyszczących oczach było coś niepokojącego.

Nagle postacie wbiegły z powrotem do domku. Witek, widząc takie zachowanie chciał już odejść. Lecz oto nagle drzwi znowu otworzyły się na całą szerokość a wejście szczelnie zapełniło się licznymi, płaskimi nosami oraz wpatrzonymi w niego, niebieskimi oczami. Po chwili okrągłe Pompony wysypały się z budynku jak dropsy z pudełka i ustawiły się w nierównym szeregu. Dwa z nich, w tym jeden najmniejszy z całej reszty (za to z największą czapką) a drugi największy, wysunęły się na przód. Jeszcze chwilę postały, popatrzyły. W końcu najmniejszy podszedł do Witka i zagabnął:

- Kim jesteś?

- Jestem witrażykiem. - oznajmił Witek

- Jesteś z ogłoszenia? - kontynuował Pompon.

- Yyy, z papieru. - odparł zdezorientowany witrażyk.

- Ale skąd jesteś, z ogłoszenia? - drążył temat Pompon.

- Yyy, z szyby.- wystękał Witek.

Najmniejszy cofnął się do największego.

- To witrażyk. Z szyby. - powiedział.

- Wspaniale, prawdziwy witrażyk i to z szyby, nie było tu nikogo takiego u nas. - ucieszył się największy.

- A pokaż ręce. - tonem ani to proszącym, ani rozkazującym powiedział do Witka najmniejszy Pompon. Zaskoczony witrażyk wyciągnął przed siebie ręce.

- Świetne, będzie się nadawał! - rozległy się okrzyki zachwytu, największy przytaknął głową, po czym Pompony otoczyły Witka, chwyciły go pod pachy i radośnie podskakując, paplając jeden przez drugiego, zaczęły prowadzić witrażyka do swojej wieżyczki.

Przygody witrażyka Witka, czyli opowieść z okazji Dnia Życzliwości (ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz