Rozdział 14

210 11 9
                                    

*4 lata temu*

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Przetarłam oczy, po czym usiadłam. Pomieszczenie było szare i z betonu. Ściany były zniszczone i brudne. Po mojej prawej, stała mała szafka i komoda, było też tam zakratowane duże okno. Łóżko na którym siedziałam było dwu piętrowe. Skierowałam wzrok na metalowe drzwi przede mną. Wyglądały jak więzienne. Wstałam i powoli podeszłam, złapałam klamkę, która oczywiście nie ruszyła się. To było do przewidzenia.  Odwróciłam się i ujrzałam lekko otwarte, zniszczone drzwi. Uchyliłam je i zajrzałam do środka, była to mała łazienka. Prysznic, toaleta i umywalka na której leżało mydło, pasta do zębów i dwie szczoteczki , jedna niebieska, druga zielona. Wisiało też nad nim lustro, ale nie było w najlepszym stanie, brudne i trochę popękane. Nic ciekawego do oglądania, wyszłam i zamknęłam drzwi. Oparłam się o ścianę i zsunęłam się po niej na podłogę. Wtedy spojrzałam na łóżko, czyżby ktoś tu mieszkał? Do tego te dwie szczoteczki... na razie odgoniłam te myśli, nie pora teraz na to. Było tu cicho i ponuro, do tego byłam tu sama. Skuliłam się przytulając nogi do ciała. Gdzie ja jestem? Czemu tutaj jestem? I jak tu się znalazłam? Zadawałam sobie mnóstwo pytań, ale odpowiedzi zero. Mam trochę zamglone wspomnienia...pamiętam, że wracałam do domu, do mamy i taty...a później...nie wiem, nie mogę sobie przypomnieć. Bałam się. Miałam złe przeczucia. W pewnym momencie poczułam coś na ręce, była to jakaś czarna branzoleta, nie jest moja... Niespodziewanie usłyszałam odgłos kroków, błyskawicznie wstałam i uważnie obserwowałam stalowe drzwi. Po chwili do pomieszczenia weszli dwaj mężczyźni, jeden był bardzo wysoki i mocno umięśniony, drugi zaś był trochę niższy lecz nie brakowało mu mięśni. Oboje mieli ciemne maski zakrywające usta i nos, można było ujrzeć ich oczy, jeden miał bliznę przy oku. Ich mundury były czarne, mieli paski z bronią, radiem i przeróżnymi rzeczami. Moją uwagę przyciągnęło wyróżniające się szkarłatne logo z lewej strony klatki piersiowej. Przedstawiało czaszkę z mackami ośmiornicy, był trochę straszny, od patrzenia na niego, ciarki mnie przeszły. W pewnym momencie w moją stronę ruszył facet z blizną, panikowałam, cofnęłam się na tyle ile pozwalał mi rozmiar pokoju. Stał przede mną dłuższą chwile, po czym wyciągną kajdanki.

-Ręce.-powiedział poważnym, ale też zmęczonym głosem. Wolałam się nie kłócić. Wystawiłam drżące dłonie, i wkrótce potem zakneblował mi je. Złapał za nie mocno i gwałtownym ruchem pociągną za sobą. Poczułam mocny ból w nadgarstkach. Będą siniaki. Wyszliśmy na korytarz. Było tu ponuro i mrocznie. Czułam się jak w szpitalu i więzieniu jednocześnie. Z każdym krokiem mój oddech przyśpieszał, a serce biło mocniej. Byłam cała spięta, nie mogłam się uspokoić. Mój lęk przeplatał się z tęsknotą za domem i rodziną. Nie chcę tu być. Chcę do mamy, taty i Sydney... powstrzymywałam łzy. Nim się zorientowałam staliśmy przed ciemnymi drzwiami. Jeden z facetów popchnął mnie i kazał wejść. Lekko wahając się chwyciłam zimną klamkę i weszłam do środka. Panował tu półmrok. Czułam się jak bym weszła do sali przesłuchań.  Był prosty z wyglądu, miał szare, nudne ściany. Z prawej było lustro, na pewno weneckie. Na środku pomieszczenia stały dwa krzesła na przeciw siebie. Podeszłam do nich powoli i usiadłam na tym bliżej mnie. Siedziałam i czekałam nawet nie wiedząc na co. Cisza była nie do zniesienia przeszywała mnie na wskroś. Jedyne co zagłuszało tą ciszę było bicie mojego serca, lecz ustało po usłyszeniu otwieranych drzwi. Ten dźwięk wydobył ze mnie wielki niepokój i strach. Po chwili z ciemności wyłonił się wysoki i szczupły mężczyzna, ale z muskularną budową ciała. Jego twarz była poważna i surowa, zdobiło ją kilka blizn. Ubrany był w ciemny strój z elementami skóry i metalowych akcentów. Usiadł na przeciwko mnie i niespodziewanie uśmiechnął się. Poczułam dyskomfort, to nie był szczery uśmiech, widać było tą sztuczność.

-Witaj , miło cię poznać....- jego głos był głęboki i lekko surowy, przypominał trochę dźwięk szabli wyciąganej z pochwy.- obiekcie 17.- co? jaki obiekcie 17? Ja mam imię! Zebrałam się na odwagę i odezwałam.

/ZAWIESZONE/Brooklyn: Wybranka perły/Avengers_H2O_Wystarczy kroplaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz