Wdech i wydech...
Nosem do środka, na zewnątrz ustami...
Policz powoli do dziesięciu...
Zamknij oczy i rozluźnij się...
Jesteś bezpieczna. Nic Ci nie grozi...Ćwiczyła wszelkie jej znane techniki relaksacyjne niczym mantrę. Krążyła po pokoju gościnnym należącym obecnie do Ominisa w kółko zapewne już od dawna wydeptując dziurę. Blondyn zadeklarował, że zostanie na noc, aby dobrze pomóc jej się przyszykować na jutro.
Sebastian mimo bycia Panem Domu, nie miał prawa głosu w tej sprawie. Nie miał również obecnie wstępu do pomieszczenia, w którym przebywali.
Podczas, gdy ona dreptała po pokoju, Ominis znudzony bawił się różdżką czekając, aż się uspokoi i da mu dojść do słowa. Od lat wiedział, że próba podejmowania z nią jakiejkolwiek dyskusji w momencie zafiksowania jej na jakimś temacie było równie bezcelowe co próba w trakcie piątego roku nauki w Hogwarcie wybicia Sebastianowi pomysłu dalszego poszukiwania lekarstwa dla Anne w czeluściach czarnej magii.
Spokojnie nalał herbatki z imbryka do przygotowanych wcześniej śnieżnobiałych filiżanek przyozdobionych nieznacznie srebrzystym okręgiem na obwódce i srebrzystym uchem. Minimalizm, aczkolwiek elegancki w swojej prostocie.
— Zaraz serio wydepczesz dziurę piętro niżej Craven — odezwał się z przekąsem Gaunt.
Stanęła w połowie kroku wyrzucając momentalnie mantrę z myśli.
— Hę? — wydała jedynie z siebie odgłos reagując mało inteligentnie.
Ominis złapał się za czubek nosa marszcząc przy tym na moment brwi. Następnie po teatralnym westchnięciu wskazał miejsce naprzeciwko siebie wraz z czekająca na nią filiżanką świeżo zaparzonego naparu.
Niczym posłuszny kot podreptała do stołka zasiadając na wyznaczonym miejscu i zwyczajowo jak kiedyś wyciągnęła nieśmiało dłoń, którą on odszukał i delikatnie ujął w swoich nieskazitelnych delikatnych dłoniach i długich palcach jak u pianisty, a także przyjemnej chłodnej temperaturze.
Niejedna panna zarumieniłaby się zapewne pod wpływem delikatnego ominisowego dotyku, lecz nie ona. Dla niej był to tylko ich gest przyjacielskiego wsparcia. Gest wzajemnej otuchy, który pozwalała sobie dzielić z jednym z nielicznych sojuszników. Jej długoletnim strażnikiem, który dbał o nią duchowo z ukrycia.
— Naprawdę nie masz czego się bać. Naprawdę nie mają nic Ci do zarzucenia. Pójdziemy tam razem i wyjemy wszystkie kruche maślane ciasteczka, którymi minister lubi się opychać. Zadadzą Ci kilka pytań o to co robiłaś w ostatnim czasie i jakie są Twoje plany na przyszłość. Będę tam razem z Tobą i dopilnuję, aby nie doszło do żadnej prowokacji z ich strony. Ciężko mi przyznać Sebastianowi rację, ale naprawdę wszystko będzie dobrze — powiedział spokojnym głosem, a ona cicho przytaknęła słuchając jego zapewnień jak zaczarowana.
Puścił jej dłoń i sięgnął w stronę swojej filiżanki, by upić małego łyka herbaty o zapachu dzikiej róży. Zachęcona jego gestem chwyciła również swoją filiżankę uprzednio dodając do niej dodatkowo łyżeczkę różanej konfitury. Upiła sporą ilość napoju zachwycając się cudownym smakiem napoju.
Na twarz Ominisa na chwilę wkradł się uśmieszek pewności siebie, zanim rozsiadł się wygodniej na fotelu nonszalancko krzyżując nogi i opierając ramiona po bokach zagłówka.
— Jest tylko jeden mały szczegół... — zaczął tajemniczo pochylając się do przodu i opierając brodę o dłonie, które spoczęły z powrotem na jego kolanach.
Marie przełknęła ślinę bojąc się pytania, na które wolałaby nie odpowiadać.
— Powiedz mi proszę, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Gdzie byłaś i co zrobiłaś. I wiesz, że nie mam tu na myśli naszego spotkania w Feldcroft jakiś czas temu. Chce usłyszeć caaałą prawdę — powiedział przeciągając przedostatnie słowo.
CZYTASZ
Oczy szeroko zamknięte | Sebastian Sallow x MC
RandomJedna decyzja z przeszłości, przez którą znaleźli się w obecnym położeniu. Spotkanie po latach, którego się nie spodziewała, to podświadomie pragnęła i to z tym, który wprowadził ją w magiczny świat kilka lat temu i wywoływał od tamtego czasu niesko...