Czekając na powrót Setha i Annabeth, razem bądź każdego z osobna, Percy i Kendra zaczęli grać w kółko i krzyżyk kamykami. Sofia natomiast robiła obchód po zaułku w którym się znajdowali. Być może był to zbędny środek ostrożności ale dziewczyna wolała być pewna że nic im nie grozi. Po sześciu wygranych Percy'ego i trzech Kendry Sofia zaczęła się poważnie martwić. Annabeth i Seth już dawno powinni wrócić.
- Mam wrażenie, że stało się coś złego- stwierdziła
- jedyne co możemy zrobić to czekać- westchnęła z irytacją Kendra. Czekali jeszcze jakiś czas i właśnie kiedy podjęli decyzję o wyruszeniu na poszukiwania przyjaciół obydwoje wpadli do zaułka ciężko dysząc. Annabeth miała wiele szram a jej bluzka była mokra od krwi, a Seth miał zakrwawioną twarz.
- co poszło nie tak?- zapytała ostro Sofia, podchodząc i podając Sethowi chusteczkę. Nie marnowała czasu na bezsensowne pytania typu „czy wszystko w porządku?" Bo było widać że nie jest.
- dogoniła nas- odparł Seth ocierając twarz z krwi. Nie musiał mówić o kogo chodzi. - to znaczy dogoniła Ann, kiedy ja znalazłem bestia prawie ją dopadła. Udało mi się ją zabrać drogą powietrzną ale nie daleko, i tak już byłem zmęczony. Chimera goniła nas dalej i kilka razy musieliśmy odpierać jej ataki. Nie wiem za ile tu dotrze. -
- musimy się stąd zmywać- przyznał Percy opatrując ramię Annabeth. Kendra podała obojgu po kawałku ambrozji.
- jak się stąd wydostaniemy?- zapytała. Sofia zmarszczyła brwi w namyśle i po chwili powiedziała
- wy wchodzicie do tamtego domu - wskazała na dziurę w jednej z kamienic w której dawniej były drzwi. - ja idę tam- wskazała inna miejsce podobne do poprzedniego. - i cokolwiek by się nie działo, nie wolno wam wyjść z kryjówki- ostrzegła surowym tonem - kiedy dam wam znak wchodzicie w głąb domu i wychodzicie tylnymi drzwiami które widziałam kiedy robiłam obchód. Nie przejmujcie się mną, poradzę sobie. Zawsze sobie radzę-
- co ty chcesz...?- zaczął Seth ale Sofia uciszyła go jednym spojrzeniem
- idźcie już! -
- ale...-
- nie ma czasu na żadne „ale", idźcie!-
Zgodnie z planem cała grupa z wyjątkiem Sofii ukryła się w drzwiach (a raczej miejscu gdzie dawniej były drzwi) jednej z kamienic i z niepokojem obserwowaliście się wydarzy. Przez chwilę panowała całkowite cisza. Nikt się nie odzywał, tylko z oddali słychać było rumor przewracanych przez chimerę śmietników. Usłyszeli gwizd. Sofia dała znak. Spojrzeli po sobie i w ciszy ruszyli korytarzem o odrapanych i obsmarowanych graffiti ścianach. Zza ich pleców dobiegły odgłosy walki: szczęk broni, wściekłe krzyki dziewczyny i ryki bestii. Ale odgłosy te cichły stopniowo wraz z ich zbliżaniem się do kolejnej dziurze po drzwiach. Nagle dobiegł do nich jednak, zwielokrotniony przez echo w korytarzu kobiecy krzyk. Krzyk przepełniony bólem. Zatrzymali się.
-Sofia!-szepnął z przerażeniem Seth, odwrócił się gwałtownie i ruszył biegiem z powrotem obskurnym korytarzem
-Seth!- krzyknęła rozpaczliwie Kendra i pobiegła za bratem. Percy i Annabeth wymienili zaniepokojone spojrzenia i również ruszyli za rodzeństwem. W zaułku powitała ich cisza. Sofia leżała na ziemi bez ruchu, jakby była martwa. A może naprawdę była...?
- nie...! - Seth opadł na kolana przy jej boku. Sprawdził oddech - żyje!- zawołał do towarzyszy którzy czym prędzej do niego podbiegli. Annabeth zdjęła z ramienia plecak i wyjęła...bidon.
- Ty tak serio? Ona umiera nam na rękach a ty będziesz pić?- zapytała Kendra
-To nie jest woda tylko nektar. Napój bogów. Działa dla nas tak jak ambrozja tyle że jest płynny- wyjaśniła córka Ateny kiwając jednocześnie głową do Percy'ego aby podszedł do niej bliżej. Chłopak wykonał polecenia i podniósł Sofie do siadu a blondynka wlała jej do ust niewielką ilość napoju. Na pozór nic się nie zmieniło ale Sofia oddychała teraz zdecydowanie spokojniej, jakby spała. Bluzkę miała poszarpaną a przez dziury w materiale widać było głębokie szramy na klatce piersiowej, które pod wpływem napoju się nieco zasklepiły. Percy szybko i z wprawą obwiązał klatkę piersiową dziewczyny bandażem, podczas kiedy ona powoli odzyskiwała przytomność.
-Co się stało?- zapytał Seth kiedy tylko dziewczyna otworzyła oczy.
- Jak to co? Po prostu to praktycznie niemożliwe aby pokonać chimerę w pojedynkę. Kiedy zaczęło być bardzo źle i nie mogłam się już bronić udałam że umieram i ona mnie zostawiła ale nie miałam już siły żeby iść za wami a potem zemdlałam- wyjaśniła
-Mówiłaś że sobie poradzisz- mruknął z niezadowoleniem Seth
-Następnym razem wymyślmy plan który nie zakłada poświęcania nikogo- zaproponował Percy
-Dobry pomysł - przyznała Kendra - co teraz?-
-Teraz musimy tylko znaleść Faryzeuszy, odebrać im ostatnią część pieczęci, pojechać do Egiptu i wymyślić co to za miejsce gdzie ta pieczęć musi się znaleść, pójść tam a wtedy mądrość powie nam gdzie jest wyrocznia a my ją znajdziemy uwolnimy i wrócimy wspólnie do obozu. Zakładając że przeżyjemy do tej pory- wyjaśniła Anabeth nie ukrywając że nie sama nie uważa ze przeżyją tak długo
- najpierw skupmy sie tylko na pierwszych dwóch punktach tej listy- zaproponowała Sofia wciąż dość słąbo ale lepiej niż wcześniej. Zgodzili sie wszyscy. Szybko sie zebrali i ruszyli dalej nie przeczuwając że ci których szukają znajdują sie nie dalej jak cztery jardy* dalej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Jard to nieco mniej niż metr :)
CZYTASZ
Przepowiednia Dzieci Słońca
FanfictionKendra i Seth muszą opuścić Baśniobór i udać się na long Island do Obozu Herosów. Wyruszą na misję ale czy uda im się spełnić powierzone im zadanie? Czy usłyszą wszystkie części Przepowiedni Dzieci Słońca? PS. Na końcu opowieści będzie wersja po a...