lubrifiant
– Luke! – krzyknęła Clemence z kuchni. – Zostawiłeś tutaj lubrykant!
– Poważnie? – Michael spojrzał na młodszego blondyna z rozszerzonymi oczami.
– O mój Boże, zabiję się. – Luke skierował swoje długie nogi do zabałaganionej kuchni z papierkami rozrzuconymi na blatach i na wszystkich urządzeniach (co pewnie tworzyło zagrożenie pożarowe).
Wziął butelkę do ręki, chowając ją za plecami.
– Wow, truskawkowy smak. Nigdy nie sądziłem, że kręcą cię takie rzeczy – droczył się Mike, siadając na niebieskim krześle Tiffany'ego i opierając stopy w skarpetkach o krawędź stołu.
– Tato, proszę, przestań – błagała Clemence, siadając obok ojca na mniejszym krześle. – Sam to pomalowałeś?
– Tak, panienko – odpowiedział Luke, chowając wszystkie inne rzeczy, których czternastolatka i były kochanek nie powinni oglądać. – To mieszkanie było takie puste i niekolorowe. Spędziłem lata w ciemności, nie chciałem żadnej sekundy więcej.
– Mówiąc o meblach, kiedy byłeś ślepy, przesuwaliśmy meble codziennie o centymetr, żebyś na nie wpadał. A potem, dzień później, przesuwaliśmy je z powrotem.
– Byliście powodem moich połamanych palców. – Luke usiadł w swoim wojskowym niebieskim krześle, biorąc miskę M&M'sów i kładąc ją na środku. Jest dorosłym mężczyzną we własnym mieszkaniu, za przekąskę może robić niezdrowe jedzenie. – Czy Rosie wciąż tu mieszka?
– Tak myślę, od dawna jej nie widziałem – odpowiedział Michael. – Ona i Steve mają dzieci i żyją gdzieś prestiżowo. – Szanował matkę Clemence, dopóki coraz bardziej nie skracała wizyt C. Nie mógł znieść wyrazu twarzy swojej niebieskowłosej córki, gdy jej własna matka ją odrzucała.
Ona nie była błędem w oczach Michaela, ale może to tylko jego zdanie.
– I tak nigdy nie była fajna – Luke uśmiechnął się, próbując jeść małe słodycze kolorystycznie.
Luke był idolem Clemence, nawet jeśli nie widziała go prawie od dekady, jej myśli były wypełnione jego głosem, jego twarzą i jego oczami przez te wszystkie lata. Śledziła każdy centymetr jego twarzy własnymi oczami, to jak siedział na krześle i przeżuwał jedzenie. To jak słabo oświetlone pomieszczenie tworzyło cienie na jego twarzy; wszystkie małe blizny po jego operacji wciąż były widoczne.
– C zawsze lubiła mnie bardziej – kontemplował Mike, sięgając dłonią do miski ze słodyczami.
– Wciąż zapomina odebrać mnie ze szkoły przynajmniej dwa razy w tygodniu.
– To był jeden raz!
– Nieprawda!
Luke uśmiechnął się przez sposób, w jaki ta dwójka się zachowywała. Nic się nie zmieniło. Wciąż traktowali się jak najlepsi przyjaciele, których kłótnie zaczynają się od czegoś głupiego, jak wymawianie danego słowa, a kończą niedźwiedzimi uściskami.
Miłość, którą wydzielała dwójka Cliffordów była wystarczająca, by wypełnić pokój.
– Masz ładowarkę? Mój telefon tak jakby umarł kilka godzin temu – powiedział Michael, wysuwając komórkę z ciasnych spodni i trzymając ją w górze, jakby Luke potrzebował dowodu.
– Taki nieodpowiedzialny – zaśmiał się jak mała dziewczynka. – Ale tak, na górze, obok łóżka.
Michael szybko wyszedł na górę, spotykając się z destrukcją pokoju Luke'a.
~ * ~
– Okej, C, wiesz, że kocham cię na zabój...
– Chcesz wiedzieć ilu kolesi pieprzył mój tata? – spytała Clemence, uśmiechając się na swój przebiegły sposób.
– Zbyt dobrze mnie znasz. – Ton Luke'a był radosny, ale tak naprawdę chciał znać odpowiedź.
Zawsze myślał o Clemence jak o swojej córce, Michael nawet wysyłał mu jeden list co kilka miesięcy razem ze zdjęciami jej dorastania. Zawsze myślał, że (kiedyś) blondynka była jego.
Patrząc na nią teraz, naprawdę mogłaby być. Z metalem w ustach i włosami wypełnionymi różnymi produktami, mającymi uczynić je perfekcyjnymi. Jej wysoki chichot, jej niezdarność. To było tak, jakby dziewczynka była jego córką.
– Raz poszedł na randkę i wrócił do domu płacząc, bo ten gość miał psa imieniem Luke. Nie żartuję, zniszczyłeś tatę.
~ * ~
Michael podłączył swój telefon, siadając na łóżku i czekając aż komórka się zrestartuje. Czarna pościel pachniała Lukiem, Mike chciał się położyć i pochłaniać znajomy zapach. To była jedyna rzecz, która wydawała się normalna w Nowym Jorku.
Rozejrzał się po pokoju. Ubrania były rozrzucone, książki leżały na podłodze. Laptop Luke'a ładował się i też leżał na ziemi. Przylepne karteczki spadały ze ścian, zawierając przypomnienia, które nigdy nie zostaną spełnione.
Mike popatrzył na stolik przy łóżku, gdzie kostki do gitary leżały w fioletowym pudełku, było też kilka długopisów, płyt, butelka wody, ale tym, co wypełniło jego serce było oprawione zdjęcie Michaela i Clemence.
To było najnowsze zdjęcie, które Mike wysłał, kiedy ich dwójka (i rodzice Michaela) urządzili wycieczkę do Portland. Mike i C stali w deszczu, pozując przed kawiarnią Buddy, mała dziewczynka przyciskała usta do nieogolonego policzka Michaela, a jego twarz była zmarszczona jak u kociaka.
~ * ~
– Nie mówisz poważnie – powiedział Luke.
– Nie żartuję, nie uprawiał seksu od dziewięciu lat.
– Masz takie sprośne usta.
– Czy ty chociaż znasz mojego ojca?
CZYTASZ
friends ❃ muke
Fanfiction; sequel do historii ❝the boy with the white eyes❞ © fivesecondsofsheeran tłumaczenie: luke-hemings, 2015. edytowane: 19/07/30