6. Ja ciebie też nie

89 10 8
                                    

No i... Niespodziewanie minęły trzy lata. Może dwa i pół. Jak i kiedy? Kto to wie... Ale ponieważ ja nigdy nie potrafię odpuścić, bawimy się dalej!  Kto jeszcze pamięta, o co w tym wszystkim chodziło, ręka do góry.



Dopiero gdy Lily pokonała wąskie schody, pomyślała, że wygodniej byłoby jej użyć czarów, niż dźwigać ciężką tacę w rękach. A skoro miała zajęte obie, do drzwi musiała zastukać nogą. Nie doczekała się odpowiedzi... Kopnęła ponownie.

– Życzyłbym sobie, aby pozostawiono mnie w spokoju – odezwał się chłodno Severus ze swojej sypialni.

– Za późno. Sam się tu zjawiłeś, osobiście namieszałeś, więc nie możesz się teraz wycofać.

– Mimo wszystko podejmę ryzyko.

– Sev, przestań! – krzyknęła Lily, jeszcze raz z rozmachem waląc w drzwi. – To nie jest dobry moment, żeby się obrażać na cały świat.

– Nie tak całkiem cały...

– Na mnie tym bardziej! – oburzyła się. – Nie moja wina, że zachowałeś tak wiele szczegółów dla siebie. Mogłeś od razu powiedzieć mi wszystko. A teraz mnie wpuść, nie mam zamiaru wrzeszczeć przez drzwi. Dumbledore chce z nami porozmawiać. Dostałam wiadomość.

Zamek wreszcie szczęknął i drzwi stanęły przed nią otworem. Severus nie raczył się przywitać ani nawet wstać. Leżał rozciągnięty na łóżku – dokładnie tak samo jak młodszy Snape poprzednim razem – i czytał książkę. Kilka innych zalegało na stoliku, gdzie zostały ułożone w schludny stosik.

– No wreszcie – westchnęła Lily. – Co poskutkowało?

– Dumbledore.

– Jasne. Dlaczego miałbyś mieć jakiekolwiek względy w stosunku do mnie?

Postawiła tacę na łóżku, Severus nawet na nią nie zerknął. Spokojnie przewrócił stronę w książce. Lily za to uparcie świdrowała go wzrokiem. Miał na sobie tylko podkoszulek i spodnie od piżamy, zresztą za krótkie. Czyżby jeszcze urósł? To chyba niemożliwe w tym wieku, a jednak...

Był starszy, to jasne, i właśnie tak wyglądał. Ale dopiero teraz w pełni zrozumiała dlaczego. Nadal był bardzo szczupły i miał dziwnie zapadniętą klatkę piersiową – pewnie wskutek jakiejś dziecięcej krzywicy czy innego niedożywienia – ale już się nie garbił. Ramiona tego nowego Severusa były proste, szerokie i...

– Treningi Śmierciożerców – wyjaśnił, jakby jakimś cudem znał jej myśli.

Już nie interesował się książką, tylko nią. Patrzył uważnie na Lily znad okładki i uśmiechał się domyślnie. Szybko odwróciła wzrok.

– Co z nimi? – Udała, że nie rozumie.

– Przypominają wojsko. Oczywiście nie podlega im arystokracja, ale nisko urodzone mięso armatnie już tak. Jeśli chcesz służyć, musisz zasłużyć... Czy jakoś tak.

Odłożył książkę, spojrzał przelotnie na tacę z jedzeniem.

– Matka Evans pozdrawia – poinformowała Lily.

– Czy słusznie podsłuchałem, że idziemy również na obiad?

– Cóż... Jeden z was idzie, sami zdecydujcie który, skoro chętnych jest więcej niż miejsc. A tak poza tym... masz bardzo dobry słuch.

– Rzuciłem zaklęcie monitorujące na drzwi – wyjaśnił i po namyśle przysunął do siebie talerz. Foch chyba powoli mijał. – Któreś z was powinno o tym pomyśleć, ale co ja tam wiem.

Tempus opportunum | SnilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz