5. No i co mi zrobisz?

245 18 14
                                    


Lily odskoczyła od Severusa, gdy tylko aportowali się w ciemnej alejce przy Spinner's End. Bez słowa ruszyła przed siebie, głośno tupiąc, dzięki czemu od razu poznał, jak bardzo jest zirytowana. Tak samo zachowywała się mała Lily i Lily nastoletnia. Nic a nic się nie zmieniła, jej emocje nadal tkwiły głównie w nogach. Otworzyła z rozmachem drzwi domu Snape'ów i wmaszerowała do środka. Ledwo za nią nadążył, w dodatku miał poważne obawy, że oberwie drzwiami w nos.

– Okłamałeś mnie! – wybuchła, gdy tylko znalazła się w zabezpieczonym saloniku, z Severusem następującym jej na pięty. Zdezorientowanym jak cholera.

– Co takiego? – oburzył się. – Niby w jakiej kwestii?

– Gdzie jest twój Mroczny Znak? – wypaliła, mierząc w niego oskarżycielsko palcem. – Tyle się naopowiadałeś o tym, jakim to jesteś wielkim i groźnym Śmierciożercą, członkiem Wewnętrznego Kręgu... Więc gdzie masz znak? Ten znak, który widziałam na twojej ręce, kiedy nocowaliśmy w hotelu? Co się z nim nagle stało? Zniknął?!

Panna Evans skrzyżowała wojowniczo ramiona i patrzyła na niego świdrujacymi oczami spod podejrzliwie zmarszczonych brwi.

Była bystra, tyle musiał jej przyznać. Zaczął się bać, jakie wnioski wyciągnęła samodzielnie z tego niefortunnego splotu okoliczności.

– To nie twój interes – uciął zły bardziej na siebie niż na nią, ale z jego tonu trudno byłoby się tego domyślić.

Lily cofnęła się przed jego wściekłym spojrzeniem, ale nie odpuściła.

– Co jeszcze zmieniłeś? O czym mi nie mi mówisz? – zarzuciła go pytaniami. – Zaufałam ci, a ty nie powiedziałeś mi wszystkiego.

– Trudno.

– Skłamałam, aby uwiarygodnić twoją historię w Zakonie!

– Czyli już za późno. – Z pozorną obojętnością wzruszył ramionami. – Sama potwierdziłaś to kłamstwo.

– Podobno chodziło o mnie, tak? O odwołanie ślubu i przerwanie tragicznego łańcucha zdarzeń. A może wcale nie? Skoczyłeś w czasie, żeby ugrać coś dla siebie, prawda? Od jak dawna tu jesteś? Kiedy naprawdę się cofnąłeś? Przyznaj się!

Potrzebował chwili, żeby prześledzić tok jej rozumowania, a trudno było mu się skupić, gdy szmaragdowe oczy Lily iskrzyły, przepalając go niemal na wylot. Miała pewną teorię, ale szczęśliwie błędną.

– Skąd pomysł, że oba te wydarzenia nie miały miejsca w podobnym czasie? – rzucił i od razu tego pożałował.

Nie powinna tego wiedzieć.

Źrenice Lily rozszerzyły się ze zdumienia.

– Słucham? Nie wierzę w takie przypadki!

– Dlaczego miałby to być przypadek?

Skoro Severus już zaczął mówić, nie mógł się powstrzymać. Coś go kusiło... Chciał zobaczyć, jak zareaguje. Czy zrozumie? A może natychmiast wyprze ze śmiadomości nieprzyjemne wiadomości.

Snape stał spokojnie na środku salonu, Lily krążyła wokół niego, nie mogąc się zatrzymać z powodu nadmiaru energii.

– Co ma wspólnego mój ślub z twoim znakiem? Przecież te dwa fakty nie są w żaden sposób ze sobą powiązane! Dlaczego miałyby być?

Teraz był już zły. Wyraźnie to poczuł gdzieś w sobie. Zabolało go to, jak łatwo odrzuciła podobną możliwość. Czyżby naprawdę nie wiedziała? Nie miała za grosz empatii... Wyobraźni?

Tempus opportunum | SnilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz