18

117 4 4
                                    

Było już dość późne popołudnie gdy postanowiliśmy z chłopcami iść potrenować. Poszliśmy na boisko nad rzekę. Było ono bardziej sentymentalne. Za dzieckiem grałem tam z Gabim jeszcze zanim byliśmy z jakiej kolwiek drużynie. Później z Trenerem Evansem.

Przy boisku były jakieś dzieci. Które poznały nasza czwórkę. W końcu Gabi grał w Raimonie a my w reprezentacji kraju. Mogła było się spodziewać. Dzieci się nas pytały czy chcemy z nimi pograć. Szkoda było odmówić. A poza tym czemu nie. Trening nie ważne jaki ma dawać radość. A widzieć uśmiech na twarzach dzieci to miód na moje serce.

Graliśmy długo bo dopóki nie zrobiło się ciemno. Usiadłem na trawie patrząc na boisko gdzie Arion dalej trenował drybling z Gabim , a Victor z boku trenował strzały na bramkę. Tylko ja w sumie siedziałem. Przechyliłem się delikatnie do tyłu by poczuć pod swoimi plecami trawę. Spojrzałem w gwiazdy zaczynając się zastanawiać nad wszystkim.

Gwiazdy tej nocy były piękne. Takie wyraźnie i jasne. Włączyłem telefon aby zobaczyć godzinę. Było już dość późno ale kij w to.

Jeśli chodzi o Gabiego. W końcu nie wiem czy on coś do mnie ten teges czy raczej nie. Nie rozmawialiśmy o tym. W końcu ja za dużo nie umiem w takie rozmowy. Każdy o tym wiedział. Od zawsze nie umiałem rozmawiać o swoich uczuciach i uciekałem od tych rozmów. Nagle usłyszałem jak ktoś krzyczy moje imię. Więc się podniosłem a tu co... Dostałem piłką w buzię.

Usłyszałem głośny krzyk i śmiech Victora. Ten gnój. Spojrzałem na niego zdenerwowany nie widząc co go tak kurewsko bawi.

- JEZU NIE WIERZE- mówił strasznie głośno chłopak ocierając łzy śmiechu z oczów. - SŁYNNY PAN DI RIGO OBERWAŁ PO MORDZIE - chłopak mówił tak głosno że aż przechodzenie się na nas spojrzeli. Podszedłem do niego by walnąć mu w tył głowy.

Victor otworzył szeroko oczy i sam podniósł rękę aby mnie spoliczkować ale przede mną stanął Gabi a przed nim jeszcze Arion. Przez co oberwał najmłodszy. Spojrzałem na niego z Gabim gdy Arion powstrzymywał płacz i śmiech.

- Jezu Ari... Przepraszam nie chciałem cię uderzyć. - granatowo włosy wziął jego rękę w swoją i spojrzał w jego zaczerwienione policzko.

- no I co ty Victor robisz. - odezwał się zbulwersowany Gabriel który odepchnął go od Ariona. - głupki prawda? Będą się bić przy dzieciach- Gabi wziął Ariona za rękę i poszedł za linię boczna boiska.

- przy jakich dzieciach..?- zapytałem nie zrozumiale.

- Arion to 2 klasista jak by nie było.- zaśmiał się Victor.

- odezwał się wielki pan z liceum sportowego- zaśmiałem się chcąc tym dogrysc vixtorowi. Wiedziałem że ten kierunek to kierunek na który się najłatwiej dostać z Tokyo

- dobra zamknij się. Zobaczymy gdzie ty się za rok dostaniesz- odezwał prychajac pod nosem i zakładając ręce na piersi- idę przeprosić Ariona. - chłopak odwrócił się ode mnie po czym znów poczułem że piłką londuje w moim brzuchu.

Jasna kurwa cholera.

- zabije tego gnoja.- złapałem się za brzuch i położyłem się na boisku.

Nagle poczułem szarpanie za moje włosy. Podniosłem się i zauważyłem że był to Gabi. Odrazu go do siebie przytuliłem. Poczułem dłonie chłopaka pod swoją bluzka.

O Jezu Jezu Jezu co się działo. Jakie on miał ciepłe i szorstkie dłonie. Odrazu wziagnelem brzuch czując że dłonie chłopaka wędrują w górę i dół po moich kręgach. Wtulilem się w niego czując że za chwilę się chyba Spale z wstydu. Magicznie również zapomniałem o bólu brzucha.
gabs jedna dłonią jeździł po moich kręgach a druga złapał moja brode.

Ja się nie rumienie
Ja się nie rumienie
Ja się nie rumienie.
Co ja pierdole jestem czerwony jak włosy ojca Aitora. ( Chodzi o Xaviera xD)

Spojrzałem w oczy chłopaka które wyglądały jak by miały się za chwilę popłakać. Poczułem nagle ukucie w brzuchu widząc go w takim stanie znów.
Odrazu zauważyłem grymas na jego twarzy gdy on zauważył ten na mojej.
Odwróciłem twarz zasłaniając ja dłońmi. W tej chwili poczułem również jak ktoś czochra moją grzywkę.

Tą chwilę trwała w mojej głowie tak długo. A jednak to było tylko 10 sekund... Ehhh... Ja mu nigdy tego nie powiem.

Spojrzałem na Ariona który trzymał swoją dłoń na moich włosach. Uśmiechnął się w ten sam sposób który kochałem od samego początku. Może i na pierwszym roku , z początku wydawał się być nie dojrzały itp. Ale potem się okazał w chuj dojrzały. Bardziej niż nie jeden chłopak.

Przez całą drogę do domu wszyscy z sobą rozmawiali wesolo nie licząc Victora który nigdy nie rozmawiał jakoś bardzo wesoło z nikim.

W domu wszyscy usiedliśmy w spokoju.

I to tyle

♪♪≈≈Taniec w Deszczu≈≈♪♪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz