Rozdział 4

8 0 0
                                    

- Jak to do cholery nie wiesz co masz robić!?- ryknął na mnie Lucyfer.
- No nie słuchałam...- przyznałam się cicho.
           Aktualnie lecieliśmy jakimś wirem prawdopodobnie na Ziemię. To wiem. I wiem też, że mamy pomóc jakiemuś człowiekowi, który chce coś ukraść. To też wiem. Ale na litość boską, ja mam mu coś ukraść czy co?
- Masz pomóc temu człowiekowi dokonać wyboru. Czy ma ukraść jakąś rzecz czy po prostu sobie pójść. Nie sądziłem, że ludzi są tacy tępi.- fuknął na mnie mój towarzysz.
           Może i według niego byłam głupia, ale w głowie pojawiła mi się pewna myśl. Jeśli na wykonanie zadania mamy dwie godziny to może udałoby nam się zobaczyć moją rodzinę?
            Po chwili pojawiliśmy się w sklepie, gdzie przy regałach stał mężczyzna w zniszczonych ubraniach. Było widać, że niestety nie miał pieniędzy, aby kupić potrzebne rzeczy.
- Dobra teraz posłuchaj mnie.- rzucił do mnie Lucyfer. Zauważyłam, że nagle miał na sobie jeansy oraz kurtkę jeansową, której wcześniej nie miał.- Mamy moce zmieniania swojego wyglądu i wyczarowywania rzeczy. Oczywiście, że nikt ci tego nie powiedział, bo według aniołków to niepotrzebne czary. -ostatnie zdanie wymówił z sarkazmem. - Ale spokojnie, wyczarowałem tobie inny ubiór. Skrzydeł ludzie nie widzą jakby co. Dobra chyba już wszystko wiesz więc do roboty. Ja jestem diabłem od urodzenia, więc namawiam go aby zarąbał to żarcie. A ty rób co uważasz. - wzruszył ramionami.
              Podeszliśmy do mężczyzny, a ja zauważyłam że mam na sobie letnią sukienkę, a na nlniej skórzaną kurtkę. Też mi dobry strój wyczarował.
- Witaj ziomek!- krzyknął Lucyfer, a ja parsknęłam śmiechem.
- Wi-Witaj.- rzucił szybko mężczyzna.
- Widzę ziomuś, że chcesz coś ukraść.- wskazał na opakowanie jedzenia.
- Nie wcale nie. - rzucił mężczyzna.
- Ziomek, widziałem wielu takich jak ty i nie musisz kłamać. Nie jestem jakimś kapusiem.
- Nie chcę kraść. Ale mam żonę i dwójkę dzieci. I czasem jest trudno i... sam już nie wiem co robię- przyznał się biedak.
- W takim razie schowasz to pod koszulkę a ja będę ciebie osłaniać i...- Lucyfer dokończyć ale ja wtrąciłam się.
- A może zamiast kraść zrobimy coś innego?- zapytałam.
- Niby co? - żachnął się Lucyfer.
- Posłuchaj.- zwróciłam się do nieznajomego.- Poczekasz na nas przed sklepem, a my zaraz do ciebie przyjdziemy. Na razie odłóż to dobra?
- No dobrze.- odpowiedzial po czym wyszedł przed sklep.
- I co wymyśliłaś panno- nie- diablico?- spytał zirytowany mój kompan.
- Mówiłeś, że można czarować, prawda? W takim razie wyczaruję mu całą reklamówkę jedzenia.
- No dobra, rób co chcesz.- wzruszył ramionami.
            Wyszliśmy że sklepu z siatką z jedzeniem, po czym odnaleźliśmy nieznajomego mężczyznę i podałam jemu jedzenie.
- Dziękuję, bardzo wam dziękuję. Naprawdę jeszcze raz dziękuję. - zadowolony mężczyzna poszedł.
- Super, wszystko zakończone, możemy już wracać? - spytał zniecierpliwiony diabeł.
- Zaraz tylko... Chciałam zobaczyć moją rodzinę.- przyznałam. Diabłowi zaświeciły oczy.
- I to mi się podoba Arianko. Ruszamy w drogę!- wykrzyknął po czym teleportowalismy się na cmentarz.
             Nie spodziewałam się, iż tutaj będą tata i Mia.
Właśnie trwało pochowywanie mojego ciała, więc Lucyfer szybko zmieniał nasze ubrania.
             Poczułam niespodziewanie łzy w oczach. W czasie gdy chowali mnie pod ziemią, ja stałam obok nich i patrzyłam na moje blade, okropnie wyglądające ciało. Mia wraz z tatą wylewali ocean łez, a Peterowi po opuszczonej w dół twarzy spływały pojedyncze łzy. Nim się obejrzałam, płakałam razem z nimi. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, ponieważ stałam z dala od wszystkich ludzi.
               Nagle czyjeś wielkie ręce objęły mnie. Te górne kończyny należały do Lucyfera.
- Ciii cichutko Arinko. Wszystko będzie dobrze.- szepnął, a mnie zadziwiło, że diabeł potrafi tak kogoś pocieszyć. Niedługo ceremonia się skończyła i wszyscy zaczęli odchodzić. Idąc w stronę bramy (musieliśmy się zachowywać jak ludzie), usłyszałam rozmowę jakichś ciotek, których i tak nie znałam.
- Biedna dziewczyna, mam nadzieję, że ten skurczybyk odpowie za to.
- To prawda, a ten niech się w piekle smaży.
             Zamurowało mnie. Ktoś mnie zabił. I to chyba umyślnie. Zobaczyłam, że mój towarzysz się wzdrygnął. A ja wiedziałam, że muszę odnaleźć mojego mordercę i jemu nogi powyrywać w czym pomoże mi Lucyfer. Napewno pomoże.
- W piekle nie ma miejsca dla tego idioty.- Mruknął do mnie Lucyfer.
"Jego miejsce jest w Otchłani"- pomyślałam.
Po czym zaczęliśmy wracać do szkoły.

Afrer life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz