Dlaczego ja?
Dlaczego to akurat ja musiałam szperać w rzeczach archanioła Thomasa?
Oczywiście, że Lucyfer nawet palcem nie kiwnął, żeby mi pomóc. Stwierdził, że dam sobie radę sama, a on będzie stać na czatach.
Dupek.
- A co jeśli coś zrzucę? Będzie wtedy głośny huk, ktoś na pewno przybędzie i... i...
- Litości, Ariano, dasz sobie radę. Jesteś niska, jak krasnal ogrodowy, więc dasz radę nawet pod meblami grzebać.
Fantastycznie, nie dość, że to ja muszę kraść, to w dodatku Lucyfer, wytyka mi moje kompleksy. Dodam od siebie, że aż tak niskiego wzrostu to ja nie jestem. Zdaje mi się, że 155 centymetrów to wcale nie tak mało.
Arogancki dupek.
- Nie chodziło mi o to, że jesteś niska, raczej, że masz taką budowę ciała idealną do włamywania się... W sensie w każdy jeden zakamarek wyszukasz no... mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli.- zmieszał się po tym jak zobaczył moją minę.
Niech mu będzie. Jak to mówią niektórzy ludzie "jedziemy z tym koksem". Oczywiście mam na myśli taki metaforyczny koks.
Nikt mi nie uwierzy, ale drzwi do gabinetu archanioła, nie są w ogóle zamykane. Po prostu zostawił je otwarte.
Jak widać nie jestem taka głupia. Nawet ja to wiem, że takie drzwi trzeba zamykać.
Weszłam do środka po czym rozejrzałam się. Pomieszczenie było schludne, a wszystkie rzeczy perfekcyjnie ułożone. Naprzeciwko wejścia stało okno, a pod nim ogromne, zdobione biurko wraz z krzesłem. Po obu stronach biurka stały ogromne, równie robiące wrażenie jak biurka szafy. Resztę miejsca na ścianach zajmowały obrazu. W sumie było ich sześć.
Zaczęłam myszkowanie od biurka. Usiadłam na krześle, aby poczuć się jak dyrektor szkoły, i powoli zaczęłam otwierać szuflady. Wszystkie jakie były, nie zawierały nic ciekawego. Jakieś pióra wieczne, trochę dokumentów, i jakieś listy. Listy... Niby miałam szukać jakiegoś medalionu diabelskiego, czy innego świecidła czerwonego, ale chyba nie zaszkodzi poczytać troszkę.
Złapałam pierwszy lepszy list z góry. Zaczęłam czytać.,, Drogi Thomasie,
Przez cały czas myślałam o tym, co powiedziałeś. Może rzeczywiście, nie było dane nam być razem.
Jednak wciąż zadaję sobie pytanie: Co pomyśleliby ludzie, jakby się dowiedzieli?
Ty- dyrektor szkoły, Archanioł cieszący się dużym wpływem, ojciec.
A ja- jestem nikim.
Chcę zachować nasz sekret w tajemnicy, ponieważ wciąż Cię kocham. I pewnie nigdy nie przestanę.
Valerie."Poczułam, że zaraz oddam śniadanie. A nie, przecież nie zjadłam żadnego posiłku rano. Litości! Mogłam jednak tego nie czytać.
Przejrzałam szybko resztę listów. Większość była od nieznanej mi Valerie. Cicho zamknęłam szufladę, po czym wstałam. Niespodziewanie usłyszałam szybkie puknięcie do drzwi. To był Lucyfer, j nawet przez drzwi słyszałam, że rozmawiał z kimś.
Nie zastanawiając się długo, wskoczyłam do szafy stojącej obok. Gdy tylko zamknęłam drzwi od szafy, do gabinetu ktoś wszedł. Usłyszałam gwizdanie archanioła.
- Boże, trzymaj mnie w opiece, przed tymi idiotami pokroju Lucyfera. Kolejny dureń wymyślił, że chciał pooglądać szkołę. Coś on planuje. Może lepiej będzie jak zacznę zamykać gabinet. - rzucił do siebie, a ja przeklnęłam pod nosem. Jeszcze tego mi brakowało.- Nie zabrał nikt listów. Dobrze, w takim razie... A właśnie, gdzie jest mój szal?- zaczął szperać wśród swoich rzeczy w szafach. Żeby tylko nie znalazł mnie.
Jak widać, nadzieja matką głupich.
- Panna Ariana! Co pani robi w mojej szafie, w moim gabinecie!?- ryknął Thomas.- Lucyfer nie bez powodu stał pod gabinetem. Złodzieje jedni! Czekaj tutaj na mnie!- wrzasnął znowu, po czym wybiegł z gabinetu.
Kurczaczki. Przynajmniej znalazłam medalion. Był w tajemniczej skrytce w szafie.
Gdy dyrektor wrócił z Lucyferem, dostaliśmy ochrzan za włamywania się. Powiedział, że mamy oddać ukradzione rzeczy. Nie dałam mu medalionu, bo schowałam go w staniku, więc stwierdziłam, że przypału robić nie będę. Archanioł coś tam jeszcze narzekał na nas (nie słuchałam), po czym nas wypuścił.
- Powiedz, że masz medalion.- powiedział Lucyfer.
- Mam. - Rzuciłam - Tak przy okazji, wiesz może kto to Valerie?
- Valerie?- uniósł brwi- Po co Ci ta informacja?
- Bo jakby... Archanioł Thomas miał listy od niej. Pisała coś o ich miłości, że go kocha. Wynikało, iż mieli romans.
- Czekaj!- Lucyfer aż przystanął.- O cholera.
-Co?
- Valerie to jedna z najbardziej rozpieszczonych diablic, jakie kiedykolwiek poznałem. Fiu fiu fiu.
- Nieźle.
- Bardzo. Mam przy okazji takie pytanie. Czego najbardziej Ci brakuje tutaj w niebie?
Zastanowiłam się. Wiele rzeczy mi brakowało. Na przykład rodziny, tamtejszego jedzenia, książek, muzyki...
- Najbardziej to chyba mojej siostry i taty. Ale z takich rzeczy to chyba muzyki.
- Rozumiem. - rzucił, a ja zwróciłam uwagę na coś innego.
- Co Ci się stało...- spojrzałam na fioletowozielonego siniaka na ramieniu diabła.
- Wiesz co. Mój ojciec znowu się wkurzył o byle co.
- Czemu nic mu nie powiesz?
- Bo znowu mi przywali.
- W takim razie ja do niego pójdę.
- Popierdoliło cię do reszty!?
- Jeśli nie ja to kto pójdzie?- Nie dawałam za wygraną. Lucyfer zamilkł.
- Dobrze, w takim razie postanowione.
- Żeby nie było, że nie ostrzegałem.- Mruknął po czym pojawiliśmy się w piekle.
Aktualnie mam dość przygód.
CZYTASZ
Afrer life
Teen FictionTo miało być normalne życie Ariany, zwyczajnej studentki architektury, z zaplanowanym życiem. Ale życie przynosi niespodzianki, a jedną z nich jest śmierć Ariany. Dla rodziny i przyjaciół to wstrząs. Dla dziewczyny też, bo ktoś musiał ją zabić. O ty...