Rozdzial 9

2 0 0
                                    

Co ja sobie myślałam...?
- Wy chyba kpicie! Myślicie, że tak po prostu sobie tu przyjdziecie a ja przyjmę was z otwartymi ramionami!?- ryknal Szatan.
            Nawet nie mam bladego pojęcia dlaczego moją matkę zwolnił. Ale rozpocznijmy opowieść od początku: przyszliśmy do pałacu i (w sumie chamsko), wtargnęliśmy do gabinetu diabła. Przy czym skapłam się jak musi to wyglądać z innej perspektywy. Wpadamy tam jak do stodoły. W każdym bądź razie Lucyfer zaczął szybko, bez ustanku opowiadać swojemu ojcu historię. No a dalej wiadomo co się wydarzyło.
- Oj tam, oj tam. Jak dasz mi drugą szansę, to nic się nie stanie. A wręcz przeciwnie. Dupę mi uratujesz.- rzekła mama.
- Hamuj się z słownictwem, Isabelo.- syknął Szatan. - Nie pracujesz dla mnie przez twoje zachowanie w pracy. Jesteś asystentką, a zachowujesz się jakbyś tutaj władała.
- Przepraszam, ale czy czasem diabły tak się nie zachowują?- spytałam, na co Lucyfer pokręcił z zrezygnowanie głową- pewnie zadałam głupie pytanie, na które każdy zna odpowiedź.
- Zależy, co ma znaczyć "tak się zachowują". - podszedł powoli w moją stronę.- Oczywiste jest to, że z natury są egocentrycznymi dupkami z ego wyższym niż niejedna budowla w ludzkim świecie.
          Już chciałam coś powiedzieć gdy wtrąciła się moja mama.
- Halo! A mnie nie jakoś nie wolno przeklinać! Przecież i ty i ja jesteśmy diabłami!- oburzyła się mama.
          Cholera. Mogłaby się przymknąć na chwilę. My z Luckiem żyły sobie wyprawamy, by ta dostała robotę. Ale ją to widać kij obchodzi. Japierdole.
- Myślałem, że chcesz pracować. Ale zawsze znajdę sobie inną sekretarkę. Młodszą, ładniejszą, inteligentniejszą i taką, co nie klnie jak szewc. W sumie nie rozumiem twego oburzenia. Ty jesteś podwładną, ja jestem tu pewnego rodzaju królem.- uśmiechnął się kpiąco.
          No takiego obrotu spraw to się nie spodziewałam. Obydwoje siebie warci.
           Zauważyłam, że mieszkanie w piekle znacząco wpłynęło na Isabele. I to według mnie negatywnie. Nie pamiętam, aby mama za życia przeklinała. Nie pamiętam aby była taka zadziorna. Nie pamiętam aby była taka inna pod względem ubioru- kiedyś ubierała się często w jeansy i jakąś koszulkę. Widać co było za jej życia, jest teraz tylko nic nie wartym wspomnieniem.
- Albo się nagle zrobiłeś łaskawy niczym anioł, albo czegoś ode mnie chcesz.- syknęła mama.
- Widać bystrość cię nie opuściła.- zaśmiał się ironicznie Szatan.- Tak w ogóle, to bardziej ta druga opcja charakteryzuje moje zamiary. - rzucił.
- To było do przewidzenia. - wtrącił Lucyfer.
- Chcę Isabelo, żebyś zakradła się do gabinetu archanioła Thomasa i zabrała mu czerwony medalion diabelski.- ujawnił swoje zamiary Szatan.
            Teraz to mnie zdenerwowało. Na litość boską, w dupach im się poprzewracało od tych wszystkich zachcianek. Tak by powiedział tata, gdyby był w mojej sytuacji. Ale jego nie ma, jestem za to ja.
- Przypominam ci, że jeśli tam się pojawię, to zaraz mnie zamkną w jakichś lochach i będzie guzik z tego.- wtracila mama.
- Zamiast ciebie mogą pójść Lucyfer i Amelia. - powiedział bez ogródek, a mnie szlag trafił. Nie jestem egoistką, lubię pomagać innym, ale na niebiosa, dlaczego ja muszę kraść jakieś medalioniki czy inne cuda na kiju.
- Pojebało cię, i to całkiem.- wyrzucił z siebie Lucyfer.
- Nie tak cię wychowałem, synu.- rzekł powoli, z nutą znudzenia Szatan. - Pójdziecie tam, albo jutro wszyscy dowiedzą się o Isabeli, o waszym "związku", co tak między nami wyszło komicznie. - uśmiechnął się kpiąco.
           No teraz to już przegiął. A my byliśmy skazani do kradzieży. Widziałam po twarzy Lucyfera, że najchętniej przywaliłby Szatanowi.
-Idziemy Ariano.- syknął Lucyfer i pociągnął mnie za rękę.
            Gdy tylko wyszliśmy zapytalam:
- Na prawdę chcesz ukraść jakiś medalionik?
- Nie wiem, to była próba prowokacji, przez mojego ojca. Nie bez powodu nas wysyła. Wie, że Isabela tego nie zrobi i specjalnie wysyła nas, żeby wkurzyć Thomasa. A sam tego nie zrobi.- rzucil wkurzony. Westchnelam.
- Jak nie przyniesiemy to coś się stanie?- spytałam.
- He he jakby Ci to powiedzieć... Będzie po nas i po twojej mamie.
- Kurczaczki, za dużo przygód ostatnio.- rzuciłam po czym wyszłam wraz z diabłem z pałacu.
- Co masz na myśli mówiąc, "za dużo przygód"?
         Po krótce opowiedziałam historie związaną z moim byłym chłopakiem.
- Niech się pali w piekle, szmaciarz jeden.- syknął Lucyfer.
- Trudno, co się stało, to się stało I nie odwrócimy tego procesu.
- Na prawdę chcesz patrzeć jak ten siedzi na Ziemii, zabawiając się z tym chodzącym plastikiem?- uniósł brwi że zdziwienia.
         Zastanowiłam się. Gdzieś tam głęboko w sercu mnie to bolało, zaś z drugiej strony wiedziałam, że już nic nie mogę zrobić.
- Zastanów się na spokojnie.- powiedział nagle Lucyfer.- Bo teraz musisz się skupić.- nagle pojawiliśmy się przed szkołą.
           Z moją gracją słonia nikt nas nie złapię. Wcale.

Afrer life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz