Rozdział 11

3 0 0
                                    

- Dłużej trwać to nie mogło?- zapytał z sarkazmem Szatan. Zauważyłam, że moja mama gdzieś zniknęła.
- Masz.- Lucyfer rzucił medalion, który wcześniej jemu dałam. - Tak w ogóle, to mam dla ciebie coś ciekawego, taką informację. Ale wiesz, że nie ma nic za darmo. - rzekł miło. O nie, będą kłopoty.
- Czego jeszcze chcesz, darmozjadzie?- syknął Szatan. - Tyle rzeczy poświęcam dla ciebie, uwagi, czasu, i...- urwał, spoglądając na mnie, po czym zreflektował się. - Miałem na myśli to, że jak coś... Niech Ci będzie, powiesz mi tą ważna wiadomość, a ja dam tobie co tam chcesz.
              Zauważyłam, iż przeze mnie, władca piekła łagodnieje, w stosunku do syna. Pomysłam chwilę, po czym zapaliłam mi się żarówka w głowie.
- W takim razie przejdźmy do sedna. - Mruknął Lucyfer.- Archanioł Thomas miał romans z diablicą Valerie. - zobaczyłam, że Szatan drgnął, po czym spojrzał na syna. Na jego ustach malował się uśmiech.
- Wiesz synu, co możemy zrobić z tym?- zapytał po czym się zaśmiał.- No no no, nieźle się bawi mój rywal. W takim razie, co chcesz Lucyferze?- spytał.
                Nim jednak, jego syn zdołał wydobyć jakikolwiek dźwięk, ja rzuciłam:
- Przestań stosować przemoc, wobec niego.
                 Szczęście Szatana, zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Lucyfer, spojrzał na mnie wzrokiem, o nazwie "Po co się odzywałaś". Ja jednak czułam się dumna z siebie.
- Skąd wiesz o tym?- zapytał zły Szatan.
- Tego nie trzeba wiedzieć, to się po prostu widzi.
- W takim razie, jeśli to jest życzenie mojego syna, to zostanie spełnione.- zerknął z ukosa na syna, a ten kiwnął głową. - Możecie iść. A! Bym zapomniał! Ariano, twoja matka jest bezpieczna tutaj. Nie musisz się niczym martwić.- dodał z nutą tajemniczości.
- Dziękuję.- powiedziałam, po czym ruszyliśmy z powrotem do szkoły.
              Gdy szliśmy, Lucyfer przerwał ciszę.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Ponieważ żadne dziecko nie może doświadczyć przemocy że strony rodzica. A ból, zadany przez niego jest nie tylko fizyczny, ale i psychiczny.
               Jak tylko dotarliśmy do budynku, pożegnałam się z moim kompanem, po czym poszłam spać.
- Litości! Ari! Ja już myślałam, że gdzieś zniknęłaś! - krzyknęła Gina i zaraz popędziła mnie przytulić.
- Opowiem co się stało, ale daj mi się przespać.- Mruknęłam. Cały dzień przecież latałam z nieba do piekła, z piekła do nieba i tak w kółko.
                   Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Zbudziło mnie jednak stukanie. Z niechęcią podreptałam do wielkiej szyby.
Ku mojemu zdziwieniu unosił się w nie kto inny jak... Lucyfer. Otworzyłam okno.
- No wreszcie. Jak już wstałaś to zbieraj manatki - ruszamy na piknik.
- Popierdoliło cię do reszty!? Jest środek nocy, a ty mnie budzisz i każesz zabierać się Bóg wie gdzie!
- Nie całkiem środek nocy. Za chwilę będzie świtać, więc się pospieszy.
                  Pokazałam mu środkowy palec,  po czym nałożyłam spodnie i sweter na piżamę. Niedługo później lecieliśmy na jedną z unoszących się wysepek.
- Powiedzmy, że to moja oznaka wdzięczności. - nie musiał więcej mówić, bym zrozumiała o co chodzi.
- Nie ma za co. Chociaż tak na prawdę piknik jest zbędny.
                   Po tych wypowiedzianych słowach dotarliśmy na wyspę i zaczęliśmy rozpakowywać się. A raczej diabeł, bo to ona miał ze sobą kosz piknikowy.
                  Jedzenie jakie miał w koszu było przepyszne. Tosty, cukierki czekoladowe i owoce. Po jakimś czasie Lucyfer wyciągnął coś z kosza. Były to płyty cd i discmana.
- Skąd to masz?
- Powiedzmy, że zrobiłem sobie wyprawę na Ziemię.
                   Puścił muzykę, a ja przymknęłam oczy. Wschód słońca raził mnie. " I just wanna be yours, secrets I have held in my heart, are harder to hide than I thought. " Gdy tylko dźwięki piosenki ustały, Lucyfer zmienił płytę.
- Ile ty tego masz?- spytałam.
- Oj, jest trochę tego. Do wyboru do koloru.- dostrzegłam błysk w jego oczach.
                    Po chwili usłyszałam muzykę. "Smooking cigarettes on the roof". Brzmiały słowa piosenki.
- Lucyfer, proszę wyłącz to.- zaczęłam błagać, widząc, że diabeł ma zamiar śpiewać.
- "You look so pretty and I love this view." - zaśpiewał.
- Proszę, zmień piosenkę. Proszę, ja tej akurat nie znoszę.
- Nie znosisz?- uniósł brwi.- Dobra, jak chcesz.
                      Odetchnęłam z ulgą. Wcale nie znosiłam tej piosenki. Po prostu znałam dalszy tekst i bałam się, sytuacji jaką może między nami nastąpić. Mimo tylu przygód jakie mieliśmy, czułam, że Lucyfer jest dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem.
                       Skąd on jednak znał tekst piosenki "we fell in love in october"? Chcialm się zapytać, jednak Lucyfer zdążył puścić inną. Początkowo nie umiałam rozpoznać piosenki. Znałam ją dobrze. Aż za dobrze.
- " Got the music in you baby, tell me why."- śpiewał diabeł. Chciałam coś powiedzieć , ale na widok mojej miny, pokręcił głową i śpiewał dalej. Byłam zmuszona słuchać.
- " And you just can't say goodbye." Śpiewaj że mną.- zachęcił. Dobra, przyznam, że nie myślałam racjonalnie i zrobiłam tak jak kazał. Ku mojej panice, pochylił się w moją stronę, blisko twarzy.
- "Your lips." - zaśpiewał.
- "My lips."- zaśpiewałam.
- "Apocalyps."- zaśpiewaliśmy. Następnie nasze usta złączyły się w pocałunku. Jego usta smakowały czekoladą. Po paru sekundach odsunęłam się.
- Ja... ja...- zaczęłam.
- Spokojnie, to ja przepraszam, nie powinienem...- speszył się.- Myślę, że powinniśmy wracać. Zaraz wszyscy wstaną.
- Tak, jasne. Wracać...
                  Spakowaliśmy się i polecieliśmy do szkoły. Litości! Czemu się odsunęłam. Albo: czemu w ogóle się zgodziłam na jakiś piknik? O boże Lucyfer mnie pocałował. Mnie.
- Dziękuję za ten Wschód... I za to wszystko...- rzuciłam po czym weszłam do pokoju.
- Nie ma za co.
                   Szybko zrzuciłam ciuchy i wrzuciłam pod łóżko, a następnie położyłam się na nim. Jakieś dziesięć minut później wstała Gina.
- Wstawaj Ari, bo się spóźnimy.
- Już, już... - Mruknęłam pod nosem. Gdy tylko się ubrałyśmy, popędziliśmy na lekcje.
Na szczęście zdążyłam. Usiadłam w ławce, obok Giny. Po chwili wszedł do sali Henry.
- Dzień dobry wszystkim. Zanim zaczniemy lekcje chcę wam przedstawić nowego ucznia. Zapraszam Peter.
                   Myślałam, że się przesłyszałam. Jak najszybciej odwróciłam głowę i zobaczyłam jego. Peter jednak krzyknął.
- To on! To on mnie pobił na śmierć! Zapłacisz za to dupku!- wskazywał palcem na Lucyfera, a następnie rzucił się na niego. Całe szczęście, że Henry ruszył do akcji i wraz z Diegiem oddzielili ich.
- Lucyfer! Do gabinetu archanioła Thomasa!- krzyknął nauczyciel. I wtedy Peter spojrzał na mnie. Widziałam jego smutny wzrok. A ja czym prędzej, odwróciłam głowę. Zauważyłam jednak, że Diego patrzy na mnie że współczuciem. Ale się porobiło.

            
                     

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 16 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Afrer life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz